Piątek 29 grudnia. Dziś w programie m.in.: obiekt na polskim niebie. Została naruszona polska przestrzeń powietrzna. Dlaczego ten obiekt nie został zastrzelony? Bizancjum w mediach narodowych. Lekarz rodzinny musiałby pracować na kilkudziesięciu etatach. Dorobek ludzi w mediach publicznych jest olbrzymi. Szczepionek jak na lekarstwo. Zainteresowanie szczepieniami jest ogromne. Urywa nam się telefon. Przerażający huk obudził rano mieszkańców w województwie lubelskim. Po porannej informacji o niezidentyfikowanym obiekcie po południu pojawiła się ta o rosyjskiej rakiecie, która wtargnęła w polską przestrzeń i ją opuściła. Na miejscu jest Michał Hetman. Co tam się dzieje? Teraz jest już spokojnie. Ale rano mieszkańcy 3 powiatów graniczących z Ukrainą przeżyli prawdziwe chwile grozy. Usłyszeli huk. Widzieli na niebie pocisk, który szybko przemieszczał się w głąb Polski. Pojawiają się sprzeczne komunikaty. Jedni twierdzili, że pocisk spadł do lasu. Inni mówili, że odleciał w stronę ukraińską. Jeszcze inni, że spadł na budynki gminne. Na terenie pojawiły się zastępy Wojska Polskiego, WOT, policjanci. Wszyscy zaczęli przesłuchiwać świadków i poszukiwać elementów tej rakiety. Zabezpieczać ślady. Z informacji płynących wiemy, że jest tutaj spokojnie. Służby zakończyły działania. Bardzo dziękuję za relację. W Biurze Bezpieczeństwa Narodowego odbyło się pilne spotkanie prezydenta z szefem MON i szefami służb. Wcześniej odprawy zorganizował także premier. Połączymy się z naszym redaktorem, który jest przed BBN. Oficjalne przesłanie to narodowa jedność. Sprawa dotyczy narodowego bezpieczeństwa. Państwo działa - tak powtarza wicepremier Kosiniak-Kamysz. Prezydent i premier, choć działają we wspólnej sprawie, to chyba oddzielnie. Prezydent nie zaprosił na spotkanie premiera Donalda Tuska. Jak dowiadujemy się, w Ministerstwie Spraw Zagranicznych przekazywana jest nota dla Federacji Rosyjskiej. Wręcza ją wiceminister spraw zagranicznych. Ta informacja godzinę temu nie była pewna. Teraz wszystkie instytucje Polski są pewne, że rakieta, która dziś rano była nad naszym terytorium, to była rakieta rosyjska. Potworna noc w Ukrainie. Brutalna ataki powietrzne Rosji dotarły do Polski. Wszystko wskazuje na to, że rakieta rosyjska wtargnęła w przestrzeń powietrzną Polski. Była przez nas śledzona radarowo. Opuściła tę przestrzeń. Mamy na to potwierdzenie radarowe, narodowe i sojusznicze. Dowódcy zapewniają, że śledzono cały lot rakiety. To 40 kilometrów od rakiety. Potem rakieta wróciła na terytorium Ukrainy. To było niecałe 3 minuty. Obiekt opuścił przestrzeń powietrzną. Służby na ziemi weryfikują dane z radarów. Szukają szczątków rakiety. Skierowaliśmy siły, które miały ją przechwycić i w razie potrzeby zastrzelić. Ale czas przebywania na terenie Polski, sposób manewrowania uniemożliwiły wykonanie tego manewru. Dlatego rakieta zdążyła opuścić terytorium Polski. 4 godziny po incydencie dowództwo operacyjne Sił Zbrojnych poinformowało, że przestrzeń w przestrzeń powietrzną Polski wleciał niezidentyfikowany obiekt. Władysław Kosiniak-Kamysz dodał, że służby zadziałały natychmiastowo, a on jest w kontakcie z prezydentem, premierem i dowódcami. Wszystkie elementy związane z bezpieczeństwem Polski i działaniem Wojska Polskiego cywilną kontrolą nad armią i wymianą informacji zadziałały jak najlepiej. Premier zwołał odprawę z najważniejszymi dowódcami, szefem MON i służb specjalnych. Przedstawiono informacje dotyczące kontekstu tej sytuacji. Premier się z tymi informacjami zapoznał. Wydał dyspozycje dotyczące działania w najbliższych godzinach. Potem prezydent zebrał Biuro Bezpieczeństwa Narodowego. Zaprosił ministra obrony narodowej szefa Sztabu Generalnego, dowódcę operacyjnego Sił Zbrojnych, premiera nie zaprosił. Rozmawiali przez telefon. Najważniejsze, że nikomu nic się nie stało. Po drugie że są wyciągane wnioski. Czyli że procedury zostały poprawione i działają. Prezydent rozmawiał z szefem NATO. Ten zapewnił, że Sojusz monitoruje sytuację i pozostaje czujny. Ukraiński rząd szybko zareagował. To słowa rzecznika prasowego ukraińskich Sił Powietrznych. W Sejmie zaczęła się polityka. Co się wydarzyło? Dlaczego nie zadziałała obrona przeciwlotnicza i przeciwrakietowa? Nie słyszę odpowiedzi na te pytania. Minister obrony narodowej jest zobowiązany takich odpowiedzi udzielić. W czasach rządów PiS, gdy coś wlatywało, to było jak ufo. Nikt o nim nie chciał nic powiedzieć. Dzisiaj jest inaczej. Mamy natychmiastowy komunikat MON. Rok temu w listopadzie na terenie wsi około 50 kilometrów od dzisiejszego incydentu spadł pocisk obrony przeciwlotniczej Ukrainy. Zginęły 2 osoby w wyniku eksplozji. W grudniu podobne obiekt spadł w lesie pod Bydgoszczą. Opinia publiczna dowiedziała się o tym po kilku miesiącach. Ówczesny szef MON zrzucił winę na dowódców, którzy w proteście odeszli ze służby. W kierunku Ukrainy leciało praktycznie wszystko. Tyle czerwonego koloru nie widzieliśmy od początku wojny. Tak mówi rzecznik ukraińskich Sił Powietrznych po zmasowanym ataku. Pełnoskalowa agresja trwa od niemal 2 lat. Takiego ataku Ukraińcy nie doświadczyli nigdy dotąd. Piekło. Tak w skrócie można opisać to, co Rosjanie zgotowali dzisiejszego poranka Ukraińcom. 26 osób zabitych. Ponad 130 rannych. Zaczęło się w nocy. Rosjanie poderwali w powietrze pierwsze bombowce. 3 godziny później te samoloty wystrzeliły pierwsze pociski manewrujące. Wystrzelono 158 środków rażenia powietrznego. To dużo jak na jedną noc. Nasz wróg zastosował skrzydlate pociski s-300 oraz S-400. Mimo działania ochrony przeciwpowietrznej ucierpiały Kijów, Dniepr, Charków, Odessa, Zaporoże. We Lwowie rakiety uderzyły w osiedle mieszkaniowe. Dzisiejsza noc była najstraszniejsza dla mojej rodziny od początku inwazji. Nad moim domem zostały zastrzelone rakiety. 300 metrów obok rakieta uderzyła w budynek. Atak spowodował ogromne zniszczenia. Zbombardowano domy, szkoły, cerkwie, szpital położniczy. Ukraińska prokuratura wszczęła śledztwa w sprawie zbrodni wojennych. Rosja nie przestrzega żadnych praw i konwencji. To wyraz zemsty i atakowanie infrastruktury cywilnej przed nadchodzącą zimą. Ukraińskie Ministerstwo Spraw Zagranicznych wezwało społeczność międzynarodową do powstrzymania ludobójstwa. Resort obrony Ukrainy twierdzi, że Rosja od kilku miesięcy gromadzi rakiety. Przy obecnych zasobach takie zmasowane ataki jak dziś będą się powtarzać Inwazja Rosji na Ukrainę trwa już 674 dni. Komentarze i pytania po ujawnieniu zarobków czołowych pracowników mediów rządowych. Kontrola poselska pokazała, jak wyglądało Bizancjum za publiczne pieniądze. Pokażemy jak standard, który miał być nowy, okazał się niestandardowy. Tak do niedawna pracownicy TVP informowali o proteście lekarzy rezydentów, którzy walczyli o podniesienie pensji, poprawę warunków pracy. To było widoczne, że media nie są dla obywateli. Są dla władzy. Wyszły na jaw zarobki tych, którzy postulaty lekarzy krytykowali. Ujawniono informacje na temat zarobków byłego szefostwa telewizyjnej Agencji Informacyjnej. Michał Adamczyk w tym roku zarobił 1,5 mln złotych. Jarosław Olechowski ponad 1,4 miliony. Marcin Tulicki ponad 700 tysięcy złotych brutto. Żeby osiągnąć zarobki w okolicach miliona złotych rocznie, lekarz młody, stażysta czy rodzinny musiałby pracować najprawdopodobniej na kilkudziesięciu etatach. Nauczyciele zarabiający 5 400 złotych musiałby pracować 23 lata na pensję Adamczyka. Nie wyobrażam sobie, żeby jakakolwiek osoba pracująca w instytucji publicznej w państwie może zrobić więcej niż prezydent. Raport liczy 150 stron. To długa lista nieprawidłowości. W tym zarobki powyżej miliona złotych rocznie. Maksymalne stawki zostały przekroczone od 20 do 245 procent. W grupie dyrektorów od 8 do 117 procent. Byli pracownicy TVP ramię w ramię z posłami PiS, którzy nie uznają zmian w mediach, nadal okupują budynek, z którego nadawane były programy informacyjne. Posłowie koalicji rządzącej pytają, czy na pewno chodzi o wolność mediów. Dbali wyłącznie o to, żeby tzw. czołowe gwiazdy telewizji publicznej zarabiały ogromne pieniądze. Klub PiS przygotował i złożył do marszałka projekt ustawy rozszerzającej jawność oświadczeń majątkowych najważniejszych osób w państwie. Obejmuje też zarobki w spółkach medialnych. Ograniczamy w ten sposób patologie, z jakimi mamy do czynienia. Poprzez jawność oświadczeń majątkowych wprowadzamy nowe standardy. Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji zapowiada zwiększenie wydatków na usługi doradcze i ekspertyzy, żeby byli pracownicy TVP nie pozostali bezrobotni. Dorobek ludzi pracujących w mediach publicznych jest olbrzymi. Ich wiedza także. Więc trzeba to wykorzystać dla dobra RP. Nie wiadomo, jaki budżet uda się wygospodarować na pensje byłych pracowników TVP. Do Sądu Najwyższego wpłynęły odwołania Mariusza Kamińskiego i Macieja Wąsika od decyzji marszałka Sejmu o wygaszeniu ich mandatów poselskich. Z Pałacu Prezydenckiego nieoficjalnie płynie przekaz, że Andrzej Duda jest gotowy ponownie ich ułaskawić. Sami zainteresowani twierdzą, że wciąż są posłami i wciąż zamierzają pracować. Sprawa polityczna. Teoretycznie łatwa z prawnego punktu widzenia, choć budzi emocje. Mandaty obu panów wygaszono przez marszałka Sejmu 21 grudnia. Na ten moment posłami nie są. To krótkie stanowisko kancelarii Sejmu. Były przewodniczący Państwowej Komisji Wyborczej nie ma wątpliwości. Wszystko kończy prawomocne skazanie. Od tego momentu panowie nie są posłami i nie powinni być wpuszczani na salę sejmową. Chyba że jako goście. Oni jednak uważają, że posłami są. Mariusz Kamiński tak to zamanifestował. Walczy dalej. Dziś wpłynęły ich odwołania od decyzji od wygaszania mandatów. Kancelaria Sejmu rozpoczęła stosowne czynności prawne. Stosowne pisma zostaną przygotowane. To sprawy proceduralne. Do wypełnienia została jedna formalność. Sędzia z sekcji wykonawczej powinien wypełnić takie postanowienie o doprowadzeniu do aresztu w celu odbycia kary. Zapowiadane nieoficjalnie powtórne prezydenckie ułaskawienie oznacza, że nie trafią na 2 lata do więzienia. Niewiele poza tym. Prezydent stwierdza, że orzeczona kara nie będzie wykonana. Natomiast kwestia niewinności czy winy to kwestia sądu. Prezydent nie ma tu możliwości. Wczoraj nie odebrali postanowienia marszałka Sejmu o wygaszeniu mandatów. Ale to nic nie zmienia. Panowie odmówili odebrania stosownych dokumentów. Zostali o tym skutecznie poinformowani. Sąd Najwyższy będzie badał, czy postanowienie o wygaszeniu było wydane zgodnie z procedurami, a nie czy w ogóle powinno być wydane. Bo to jest oczywiste. Sąd Najwyższy nie może podważyć wyroku skazującego. Mandat stracili wraz z ogłoszeniem wyroku przez Sąd Okręgowy. Panowie Wąsik i Kamiński wiedzą, że mandatu formalnie zostali pozbawieni. Politycy PiS sprawy nie chcieli komentować. W czasie wczorajszej komisji Mariusz Kamiński twierdził, że pisma nie przyjmuje, bo czeka na dostarczenie pocztą. Maciej Wąsik zajmował się sejmową arytmetyką i walką o stanowisko w prezydium dla posła PiS. Walczył bezskutecznie. Mieszkanie jest prawem, a nie towarem. To dobre hasło w kampanii i wyzwanie w życiu. W Polsce nowe mieszkania najczęściej kupują 30 lub 40-latkowie. Młodsi na tani kredyt nie mają. Szans. A jeśli trafi się szansa na tańszy kredyt, mieszkanie staje się droższe. Tutaj jest salon. Pan Marcin ma własne mieszkanie. Odziedziczył je po babci. 54 metry. Trzypokojowe. Wymagało generalnego remontu. Dobrze, bo mogłem je wyremontować pod siebie i żyć tak jak chcę. Lokalizacja jest super. Sam mówi, że jest w grupie szczęśliwców, bo nie musiał brać kredytu i stresować się cenami. W trakcie rozglądania się za mieszkaniem widziałem, że ceny w okolicy oscylowały w okolicy 7000 za metr kwadratowy. Na rynku wtórnym. Nie mówiąc o tym, co się dzieje w nowym budownictwie w centrum miasta. Największe wzrosty zanotowano w Trójmieście. W Bydgoszczy i Łodzi mieszkania są droższe o 10 procent w porównaniu do zeszłego roku. Pozostały mieszkania w lepszych lokalizacjach. Cena została sztucznie zawyżona. W opinii ekspertów to pokłosie programu kredyt 2 procent. Od lipca, gdy wystartował program, do listopada złożono ponad 70 tysięcy wniosków kredytowych. Mieliśmy rekord w ilości udzielanych kredytów. 9,5 miliarda udzielonych kredytów. To też kontynuacja wakacji kredytowych. Ale rząd zapowiada w nich zmiany. Powinniśmy stawiać na fundusz wsparcia kredytobiorców. Sektor bankowy kierunkowo dobrze ocenia zmiany, które zostały zaproponowane. Jesteśmy otwarci. Wakacje kredytowe będą przysługiwać, jeśli kwota jest wyższa niż 35 procent dochodu. Nie może być rozwiązania, które promuje osoby, które nie potrzebują wsparcia. Dziś projekt trafił do konsultacji. Nieracjonalne było to wtedy, gdy każdy mógł skorzystać z wakacji kredytowych. Może uda się rozwiązać też problem rynku wynajmu mieszkań, bo tu też ceny biją rekordy. W porównaniu z ubiegłym rokiem zanotowano wzrost 2,5%. Większość osób w moim wieku skazana jest na wynajem. Te pieniądze mogę spożytkować na pasje i przyjemności. Własne mieszkanie stało się towarem luksusowym. Pomysł na uzdrowienie mieszkaniowego rynku mają aktywiści ze stolicy. Postawienie na tanie mieszkania na wynajem budowane przez państwo lub samorządy. Tak jak w wielu europejskich państwach. Nawet jeśli u nas rozwiązania się pojawią, problemu mieszkaniowego nie rozwiążą w 2 lata. Chętnych jest więcej niż szczepionek. To szczyt zachorowań na COVID-19 Proces rejestracji jest utrudniony. Brakuje punktów szczepień. W pandemii było łatwiej, bo system działał sprawniej. O COVID-owych szczepionkach jak na lekarstwo. Miał pan duże szczęście. Panu Krzysztofowi udało się wejść na miejscu osoby, która nie dojechała. W jego przypadku szczepienie jest bezcenne. Żeby przeżyć, jeśli zachoruje. Żebyście pokazali to w telewizji. Mam nadzieję, że zachęcę innych. Teraz na COVID najpierw powinny się szczepić osoby z obniżoną odpornością. Czyli onkologiczne, z chorobami układu oddechowego i po przeszczepach. Jeśli patrzymy na statystyki osób hospitalizowanych, to są to głównie osoby z grupy ryzyka. Czyli takie, które mają przewlekłą chorobę lub są zaawansowanym wieku. One trafiają w pierwszej kolejności do szpitala. Osoby, które nie szczepiły się, mają przebieg dłuższy i nasilenie dolegliwości jest większe. Według oficjalnych statystyk dziennie przebywa 3000 chorych na COVID. Tyle rejestruje się w publicznych placówkach. Ale mierząc liczbą kupionych testów, może być nawet 70 tysięcy nowych zakażeń dziennie. Praktycznie w każdej rodzinie jest osoba chora tylko nie wszystkie są przetestowane. Wielu chętnym nie udało się dostać terminu szczepienia, bo brakuje szczepionek. W tym tygodniu nie udało się nam ani razu zamówić. We wtorek mamy ostatnich pacjentów. Możemy zawiesić funkcjonowanie. Brakuje też punktów szczepień. W grudniu zlikwidowano sieci punktów populacyjnych. Tam niedawno szczepiono. Z ponad 8000 punktów w pandemii teraz działa tylko 2400. To gabinety POZ i część aptek. Zainteresowanie szczepieniami jest ogromne. U nas urywa się telefon. Mamy zaburzoną normalną pracę, bo jesteśmy biurem informacyjnym. NFZ unika odpowiedzi, dlaczego punkty szczepień zlikwidowano. Odsyła do Ministerstwa Zdrowia. Resort wierzy, że punktów będzie przebywać. Przystąpienie do programu jest dobrowolne. Podmioty nie są zobligowane, żeby przystąpić. Ale tam, gdzie pacjenci są niezabezpieczeni, NFZ pracuje nad tym, żeby tę dostępność poprawić. Po Nowym Roku kolejna partia szczepionek trafi do szpitali i domów opieki oraz punktów szczepień. To powinno jednak działać przynajmniej 2 miesiące wcześniej. Efekt ma być spektakularny. Dobrze, żeby przy okazji było bezpiecznie. Nie brakuje takich, dla których spektakularnego efektu mogłoby nie być wcale. Fajerwerki w sylwestrową noc - w sylwestra na niebie zrobi się od nich jasno. Ważne, żeby były też znane zasady korzystania z materiałów pirotechnicznych. Noc sylwestrowa - najbardziej wystrzałowa impreza w roku. Zanim na całym świecie rozpocznie się odliczanie, zyski już liczą sprzedawcy. Teraz panuje prawdziwy bum na zakup materiałów pirotechnicznych. Pracy jest sporo. Klient jest wymagający. Chce najlepsze rzeczy. Trudno się dziwić, bo za kilka minut zabawy trzeba słono zapłacić. Od 50 do nawet kilka tysięcy złotych. Średnio około 300 złotych. Żeby na moment rozświetlić niebo. 15 minut na niebie po północy daje niesamowity efekt. Ale też niebezpieczeństwo. Najlepiej widoczne na szpitalnych oddziałach ratunkowych. Moc tych środków jest na tyle duża, że może spowodować rozerwanie dłoni. Wyglądało jakby mi się skóra stopiła. To wina pozornie bezpiecznych zimnych ogni. One były nieprawidłowo lepione. Na dole była substancja, która się pali. Dla zwierząt to najtrudniejszy moment. Przez wyjątkowo czuły słuch cierpią. Jest czujny, więc każdy szmer na dworze go denerwuje. Gdy słyszy burze lub fajerwerki, to jest zdenerwowany. Strach dotyczy zwierząt domowych i dzikich. Bardzo źle znoszą ten czas. Świadczą o tym truchła znajdowane po nocy sylwestrowej. Sylwester i Nowy Rok to jedyne okazje, gdy bez pozwolenia można korzystać z fajerwerków. Tylko trzeźwi dorośli. Niedozwolona jest sprzedaż tych materiałów osobom nieletnim. Za złamanie zakazu grozi do 2 lat pozbawienia wolności. Puszczanie pieniędzy z dymami narażanie zdrowia swojego i innych - tak mówią przeciwnicy. Z drugiej strony - to tradycja dająca ogromną radość. Ważne, żeby nie zapomnieć o zdrowym rozsądku i bezpieczeństwie. Program tworzymy dla państwa. Chcemy państwu podziękować. Od 6 dni 19:30 jest najchętniej oglądanym programem informacyjnym w Polsce. Dziękujemy za zaufanie. Dziękujemy i polecamy się codziennie o 19:30. Do państwa domów wrócił kanał informacyjny TVP Info. W państwa imieniu będziemy informować, zadawać pytania i komentować najważniejsze wydarzenia w Polsce i na świecie. Skoro obiecałam, że w państwa imieniu będziemy zadawać ważne pytania i mówić o tym, co ważnego wydarzyło się w Polsce i na świecie, to nie sposób nie zapytać o to, co wydarzyło się w pobliżu polsko-ukraińskiej granicy. O tym będę rozmawiała z państwa i moim gościem. Gen. Waldemar Skrzypczak. Były dowódca sił lądowych. Dziękuję za to spotkanie. Dzień pełen informacji. Rano otrzymaliśmy te o niezidentyfikowanym obiekcie na polskim niebie. Po południu usłyszeliśmy więcej. M.in. o tym, że to prawdopodobnie rosyjska rakieta, która przez kilka minut była w polskiej przestrzeni powietrznej. Po czym z niej wyleciała. Co wiemy na ten moment? To jest pewne? Co wymaga wyjaśnienia? Rakieta wleciała w naszą przestrzeń powietrzną. Była monitorowana. Wyleciała z naszej przestrzeni powietrznej. To zagadka, bo takie rakiety to nie są rakiety, które wykonują misje inteligentne. Ta rakieta była już prawdopodobnie po wykonania zadania nad Ukrainą. Nie mówi się o tym, że Rosjanie do operacji nad Ukrainą, wystrzeliwując kilkaset rakiet nocami do miast ukraińskich, infrastruktury krytycznej Ukrainy, żeby ją zdemolować... Ta operacja była przygotowywana od dłuższego czasu. Mówiono o tym głośno. Był czas, żeby przygotować się i zapobiec takim niespodziankom. Które polegały na tym, że rakieta wlatuje i wylatuje. To zagadka, na którą wojskowi nie znają odpowiedzi. Ja też nie jestem w stanie powiedzieć, dlaczego tak się wydarzyło. Dla mnie zagadką jest to, że ta rakieta była na terenie Polski kilka minut. Pokonała 80 kilometrów w obie strony. Poza tym, że ją monitorowano, nie zrobiono nic ponadto. Na początku słyszeliśmy, że trwają poszukiwania tego obiektu. Później pojawiła się informacja, że ten obiekt już nie jest w polskiej przestrzeni powietrznej. Do którego momentu polskie wojsko mogło śledzić ruch tej rakiety? Była na dolocie do naszej granicy, systemy rozpoznawcze powinny tę rakietę rozpoznać i ją identyfikować. Jej przelot monitorować przez kilka minut. To czas, żeby podjąć reakcję. Bo funkcja systemu obrony powietrznej nie polega na obserwowaniu rakiety, tylko niszczeniu zagrożeń. Nikt nam nie da gwarancji, że to nie była rakieta uzbrojona w głowicę ważącą kilkaset kilo. Co wiemy na temat tej rakiety? Dowiemy się od naszego rozpoznania. Po rozpoznaniu nie określił typu rakiety. Ale skoro wskazano, że rakieta wróciła na Ukrainę, to Ukraińcy albo ją zastrzelili, bo oni mają zdublowane systemy walki systemów powietrznych albo spadła w Ukrainie. Więc Ukraińców trzeba pytać, jaka to była rakieta. Naszą rozmowę będziemy kontynuowali na antenie TVP Info.