Równoległa rzeczywistość: Marcin Romanowski mówi o misji nad Dunajem. Tragedia w Cieszynie - zawaliła się kamienica. Katastrofa samolotu - w Korei Południowej zginęło 179 osób. Marek Czyż, dobry wieczór, zaczynamy "19.30". Poseł Marcin Romanowski zabrał głos w Radiu Maryja Ratownicy nadal poszukują dwóch osób, uznanych za zaginione po pożarze i zawaleniu się kamienicy w Cieszynie. Spośród 11 zameldowanych w budynku osób, dziewięciu nic nie grozi, los dwójki nie jest na razie znany. Eksperci nie chcą spekulować na temat przyczyn katastrofy, ale nie wykluczone, że wybuchł gaz. Wybuch był, wybuch wielki. Od nas z domu widać ten dom. No obudził nas huk. Straszne, cała kamienica poszła... Okropny wybuch. Była 4.05 nad ranem... Huk zarejestrowały pobliskie kamery miejskiego monitoringu. W około stuletniej kamienicy w zabytkowej części miasta, przy ulicy Głębokiej 32 prawdopodobnie wybuchł gaz. Straż pożarna rozpoczęła gaszenie kilkanaście minut po zgłoszeniu. Ktoś tam był? Nie wiem. Budynek runął. Wcześniej wydostała się z niego jedna osoba. W chwili wybuchu mogły być tam jeszcze dwie inne. 78-letnia kobieta z pierwszego piętra i 46-latek z drugiego. To na ich poszukiwaniu skupili się ratownicy. Dopóki nie znajdziemy dwóch osób, które potencjalnie mogły się znajdować w tym budynku, no to traktujemy tę akcję jako akcję ratowniczą. Zakładamy, że obydwie osoby będą osobami żywymi. Obecność mężczyzny w kamienicy w chwili wybuchu może potwierdzać znaleziony tam telefon. Mamy w chwili obecnej tylko informację, że telefon tej osoby, która była na drugiej kondygnacji był fizycznie na miejscu, natomiast jest on niesprawny. W kamienicy zameldowanych było łącznie 11 osób. Z dziewięcioma mamy kontakt, są potwierdzone przez policję, że są bezpieczne. To ogromna akcja służb. Na miejsce przyjeżdżały kolejne zastępy strażaków PSP i ochotników. Łącznie prawie dwustu strażaków. Do tego policja i służby medyczne. Ciasne ułożenie budynków i niestabilność ściany sąsiedniej kamienicy utrudniały usuwanie gruzu. Strażakom udało się zabezpieczyć ścianę budynku, która groziła zawaleniem. Podstemplowali tą ścianę specjalna konstrukcją. Wtedy można było dopuścić do poszukiwań psy. Wcześniej rumowisko miało dla nich zbyt wysoką temperaturę. Strażacy do poszukiwań mają też kamery wziernikowe, termowizyjne i geofony. Z sąsiednich kamienic ewakuowano ponad 20 osób. Trzy osoby potrzebowały pomocy medycznej. Ewakuowanym miasto zapewniło tymczasowy dach nad głową, posiłki i opiekę psychologów. Z miejsc w schronisku młodzieżowym skorzystało na razie osiem osób. Mamy przygotowanych 60 miejsc noclegowych, więc w razie czego jesteśmy gotowi na przyjęcie jeszcze kolejnych osób, gdyby się okazało, że np. nie mogą wejść do swoich domów. A to nie nastąpi szybko. Akcja może potrwać jeszcze wiele godzin. Do momentu uprzątnięcia gruzu z kamienicy i odszukania osób, które na chwilę obecną mają status zaginionych, osoby, które zostały ewakuowane, nie będą mogły wrócić do sąsiednich kamienic. Dokładne przyczyny katastrofy wyjaśnią biegli. Na miejscu pracują prokuratorzy i inspektor nadzoru budowlanego. Poseł Marcin Romanowski zabrał głos w Radiu Maryja i odkrył przed światem prawdziwy powód swojej ucieczki na Węgry. Otóż w istocie nie chodzi o ucieczkę a o misję. Misję walki z reżimem w Polsce. W jaki sposób poseł na sejm Rzeczpospolitej, chce walczyć za granicą, z legalnie wybranym rządem i pobierać za to poselskie uposażenie? Tego już poseł Romanowski nie tłumaczy. Ale w wywiadzie jest więcej interesujących treści. Ciekawych nie tylko dla politologa. Marcin Romanowski zachowuje się podle i haniebnie. Politycy koalicji rządzącej oburzeni. Haniebne. Politycy PiS-u zdezorientowani. Ja nie jestem recenzorem ministra Romanowskiego. Doradca prezydenta apeluje o rozwagę. Nie powinniśmy używać tak wrażliwych słów. To reakcja na to porównanie do którego posunął się poseł PiS-u Marcin Romanowski. Wschodnia Lubelszczyzna, Podkarpacie to tereny, gdzie ukraińscy banderowcy wkraczali do kościołów, szukali tam Polaków. Teraz Adam Bodnar z Dariuszem Kornelukiem kontynuują swoje wyssane z mlekiem matki tradycje. Dokonują podobnych aktów bezprawia. Marcin Romanowski nie cofnie się przed żadną niegodziwością, żeby próbować wybielać siebie, żeby postawić siebie w lepszym świetle. Byłemu wiceministrowi sprawiedliwości prokuratura zarzuca 11 przestępstw, w tym udział w zorganizowanej grupie przestępczej i ustawianie konkursów na pieniądze z Funduszu Sprawiedliwości. Prokuratura twierdzi, że szkoda Skarbu Państwa w wyniku działań Romanowskiego sięgnęła ponad 100 mln zł. Polityk PiS-u utrudnia śledztwo. Przed aresztowaniem uciekł na Węgry, gdzie dostał azyl polityczny. Teraz znad Balatonu posuwa się do takich porównań... gdzie ministra sprawiedliwości i organy ścigania zestawia z UPA, czyli z tymi, którzy w czasie II wojny światowej dopuścili się ludobójstwa na Polakach. Skandaliczna wypowiedź. Ale ona tylko pokazuje, jak pan Romanowski się miota i jak się boi tego, że musiałby stanąć i odpowiedzieć na trudne pytania. I odpowiedzieć za to, co przez lata robił z Funduszem Sprawiedliwości. Zaczynam się martwić o stan psychiczny Marcina Romanowskiego, bo to sugeruje bardzo głębokie urojenia. Historycznych porównań w wywiadzie dla mediów ojca Rydzyka było więcej... Mnie to przypomina czasy powojenne nawet. Kiedy jakiś pijany oficer armii czerwonej na oślep strzelał i... ta decyzja prokuratora wydaje się bezpodstawna i takim strzelaniem na oślep. A nóż się trafi. Zawsze trzeba pytać autora co miał na myśli. Można też tak mówić, żeby nie trzeba było go pytać, co miał na myśli. Ale wie pan... Nie raz się mówi strzelać na oślep, czyli... Na oślep, ale porównanie do armii czerwonej... Ale strzelać na oślep można argumentami. Można stosować tutaj przenośnie czy parabole. Oczywiście to można stosować, ale tu jest mowa o strzelaniu na oślep armii czerwonej. To tutaj nie chodzi w mojej opinii... To do kogo strzelała armia czerwona. Panie redaktorze, przecież pan to wie... Do takich porównań organów ścigania do armii czerwonej Marcina Romanowskiego ośmielił fakt, że policja która go poszukiwała weszła do klasztoru Dominikanów w Lublinie. Prokuratura miała sygnał. I czy ten sygnał dotyczy galerii handlowej, klasztoru czy firmy - tak samo prokuratura powinna się zachować. Niektórzy mówią o złamaniu konkordatu. To są bzdury. Konkordat mówi o miejscach sprawowania kultu. Prokuratura ponad wszelką wątpliwość stwierdziła, że miejsca sprawowania kultu nie zostały naruszone. Marcinowi Romanowskiemu za czyny, które zarzuca mu prokuratura, grozi nawet 25 lat więzienia. Za chwilę o katastrofie samolotu w Korei Południowej, a co jeszcze w "19.30"? Niestabilna Gruzja. To parodia. Są tam skorumpowani, nielegalni i rozgoryczeni ludzie. Nasz cel to usunąć ten nielegalny rząd. Jeden kabel, mniej elektrośmieci. Każde urządzenie będzie można teraz ładować przez gniazdo typu C. Zaoszczędzimy na elektroodpadach około 11 tys. ton rocznie. Brodacze przeganiają stary rok. Ganiają dzieci i głównie dziewczyny. Trochę chuliganią, ale przez te 3 dni wszystko im można. Taka sztuka się czasem udaje, ale trzeba wielkich umiejętności i mnóstwa szczęścia. Czegoś zabrakło. Samolot południowokoreańskich linii Jeju Air próbował wylądować bez podwozia na lotnisku Muan. Nie zdołał utrzymać się w osi pasa, uderzył w betonowe elementy infrastruktury lotniska. Na pokładzie było 181 osób. Przeżyły dwie. To moment katastrofy. Samolot z ogromną prędkością sunie po płycie międzynarodowego portu lotniczego Muan bez wysuniętego podwozia. Po chwili uderza w betonowe ogrodzenie i staje w płomieniach. Na miejscu pracuje łącznie 700 osób - wszyscy zmobilizowani do przeprowadzenia akcji poszukiwawczej, by szybko udzielić pomocy rannym i wydobyć ofiary. Samolot południowokoreańskich linii Jeju Air leciał z Bangkoku. Na pokładzie było łącznie 181 osób - 173 obywateli Korei Południowej i dwóch Tajlandii, a także 6 członków załogi. Na miejsce katastrofy przybył pełniący obowiązki prezydenta Czoi Sang Mok i krewni pasażerów samolotu. Którzy w poczekalni lotniska słuchali, jak po kolei wyczytywano nazwiska ofiar. Chciałbym pochylić głowę i przeprosić wszystkich, którzy korzystają z usług Jeju Air. Chcę wyrazić najgłębsze kondolencje dla rodzin osób, które zginęły. Samolot został całkowicie zniszczony - ocalał tylko ogon maszyny. Właśnie w nim znajdowały się dwie kobiety Władze w Seulu mówią o najtragiczniejszym wypadku z udziałem południowokoreańskich linii lotniczych od prawie 3 dekad i szukają odpowiedzi na pytanie, co do niego doprowadziło. To rozmowa jednego z pasażerów samolotu na chwilę przed katastrofą. "Ptak utknął w skrzydle. O mój Boże. Nie możemy wylądować. A to już nagranie, na którym widać samolot zbliżający się do lądowania i smugę dymu wydobywającą się z prawego silnika. Nie wiadomo jednak, czy do tragedii doprowadziło zderzenie z ptakami - choć taki scenariusz brany jest pod uwagę. Śledczy wyjaśniają też, co było przyczyną awarii podwozia. O 8.54 samolot podjął pierwszą próbę lądowania, ale po otrzymaniu ostrzeżenia o ruchu ptaków o godzinie 8.57 wystąpił problem. Druga próba zakończyła się katastrofą. Micheil Kawelaszwili - Gruzini mają nowego prezydenta, ale chyba tylko niektórzy, bo na ulicach Tbilisi ciągle gorąco i trwają antyrządowe demonstracje. Dla wielu Gruzinów prezydentką nadal jest Salome Zurabiszwili, która zapowiedziała, że opuści siedzibę głowy państwa, ale zabiera ze sobą legalność władzy, bo rząd, parlament i prezydent działają wbrew konstytucji, pod kontrolą partii jednego oligarchy. Salome! Salome! Opuściła prezydencką rezydencję, ale nie złożyła prezydenckiego mandatu. Wyjdę stąd i stanę razem z wami. Salome Zurabiszwili - ubrana w kolory gruzińskiej flagi - zapowiedziała kontynuację antyrządowej, proeuropejskiej polityki. To, co tam się dzieje, to parodia. Są tam przestraszeni, skorumpowani, nielegalni i rozgoryczeni ludzie. Tam, czyli w gruzińskim parlamencie. Gdzie w tym samym czasie trwała ceremonia zaprzysiężenia Micheila Kawelaszwilego na nowego prezydenta. Wzięli w niej udział wyłącznie przedstawiciele obozu rządzącego. Po raz pierwszy nie zaproszono zagranicznych dyplomatów, bo - ponoć - zabrakło dla nich miejsca w budynku. Niezależnie od opinii, jakie inni mogą mieć w różnych kwestiach, musimy dążyć do zjednoczenia wokół naszej ojczyzny, wspólnych wartości i przyszłości, którą powinniśmy wspólnie budować. Tyle że większość Gruzinów pokazuje nowemu prezydentowi - byłemu piłkarzowi - i jego ekipie czerwoną kartkę. To znak sprzeciwu wobec ich zdaniem sfałszowanych niedawno wyborów parlamentarnych, prorosyjskości rządzących, a przede wszystkim kradzieży marzeń o dołączeniu do NATO i UE. Gruzini dostają jasną, klarowną wiadomość z Brukseli, z instytucji unijnych, że wspierają ich aspiracje euroatlantyckie. UE musi wspierać Gruzję w tych dążeniach, bo to jest kolejny bardzo niebezpieczny moment, który pokazuje, jak wpływy rosyjskie, manipulacja wyborami mogą destabilizować Europę. Sankcje na Bidzinę Iwaniszwilego, założyciela rządzącej Gruzją partii i miliardera z fortuną zdobytą w Rosji, nałożył już Waszyngton. Nasz cel to usunąć ten nielegalny rząd. Miejmy nadzieję, że wkrótce odbędą się nowe wybory, w których nasze głosy nie zostaną skradzione. Protesty uliczne brutalnie tłumione przez policję trwają już ponad miesiąc. Protestami Gruzja chce także powitać Nowy Rok - razem z prezydentką Salome Zurabiszwili. Europa stawia na USB-C. Od wczoraj wszystkie nowe produkty elektroniczne wymagające ładowania muszą być wyposażone w ładowarkę z taką właśnie końcówką. Przepis obejmuje telefony komórkowe, tablety, aparaty cyfrowe, czytniki, słuchawki, a nawet myszy do komputera sprzedawane w UE. Pożytków ma być kilka, ale jeden szczególnie ważny - mniej różnych ładowarek to mniej elektrośmieci. To koniec z plątaniną kabli. Bo do ładowania wszystkich telefonów, tabletów, czytników, słuchawek, konsoli - a w niedalekiej przyszłości także laptopów - wystarczy jeden. Decyzją UE każde takie nowe urządzenie musi mieć to samo złącze: USB-C. Jak jest ten jeden kabel z tą jedną końcówką, to myślę, że będzie dużo łatwiej. Nie trzeba szukać w domu albo kupować na gwałt innych końcówek. To był jeden z głównych powodów nałożenia tego obowiązku na producentów elektroniki. Najprostsze rozwiązania są często najlepsze. I przy okazji najbardziej praktyczne. Ale droga do tego prostego rozwiązania była dla Brukseli wyboista i długa. Parlament Europejski tę uniwersalną, unijną ładowarkę zaproponował już ponad 10 lat temu, ale oczekiwał, że sektor dobrowolnie się ureguluje i narzuci sobie takie wymogi. To się nie stało, dlatego w 2021 roku Komisja Europejska zaproponowała unijne przepisy. Które weszły w życie po okresie przejściowym. Nie brakuje głosów, że to daremny trud unijnych urzędników. Bo większość sprzętu ma już port USB-C. Tu mamy też gniazdo typu C. Do ładowania laptopa. Nie potrzeba nam do tego Unii, żeby nam Unia wszystko ustawiała. Nawet ładowarki. Według ekologów takie decyzje to krok w kierunku czystszej planety. Bo mniej kabli to mniej elektrośmieci. 11 tys. ton rocznie - tyle e-odpadów to niepotrzebne lub zepsute ładowarki. Tu nawet mówimy o tym, że jak te ładowarki się wycofa, to będzie 160 kiloton dwutlenku węgla mniej, więc duży wpływ na środowisko, mniej zużycia zasobów. Jest aspekt ekologiczny, jest praktyczny, jest też ekonomiczny. Europejczycy będą wydawać mniej pieniędzy na kable do ładowania. W sklepach mają mieć wybór: kupić urządzenie z dołączoną ładowarką lub bez niej, za niższą cenę. W skali całej Unii oszczędności mają sięgnąć ćwierć miliarda euro rocznie. Polskie fajerwerki nielegalnie przemycane do Niemiec. Ponad 4 tony materiałów pirotechnicznych zatrzymali niemieccy celnicy w ubiegłym tygodniu. Towar wysyłany jest w paczkach. A na trop niebezpiecznych przesyłek celnicy wpadli po informacji od kuriera. O nie-wystrzałowym sylwestrze, który mógł być śmiertelnie niebezpieczny. Pożegnanie starego roku z hukiem nie zawsze jest legalne. Celnicy w Hanowerze przejęli prawie 4,5 tony nielegalnych materiałów pirotechnicznych. Jak poinformowały służby, z obrotu wycofano 460 paczek zawierających różne niedozwolone fajerwerki. Służby zaalarmował pracownik firmy kurierskiej. Nadawcy materiałów pirotechnicznych mają siedzibę w Polsce. Odbiorcami są różne osoby z całych Niemiec. Według bieżących informacji zakładamy, że dotrą jeszcze kolejne paczki. Te były nielegalne. Znak CE jest tu kluczowy, bo to on potwierdza zgodność z europejskimi przepisami i normami bezpieczeństwa. Nie ma możliwości legalnego zakupu fajerwerków bez oznakowania CE. To daje nam gwarancję, że dany produkt jest bezpieczny. Według badań rankomat.pl co ósmy Polak przyznaje, że w każdego sylwestra korzysta z fajerwerków, natomiast 17% badanych nie wyklucza, że w tym roku wystrzeli w niebo sztuczne ognie. Młodzież przeważnie optuje za petardami hukowymi bez efektów świetlnych. Dorośli wolą efekty świetlne, dla dzieci kupują motylki. Jeśli już decydujemy się na pirotechnikę w ostatnią noc roku, kupujmy fajerwerki tylko ze sprawdzonych źródeł. Sprawdźmy również, czy fajerwerki mają odpowiednie oznakowania, oznaczenia producenta bądź importera, czy mają instrukcję w języku polskim, która jest bardzo ważna. I pamiętajmy, że strzelanie sztucznymi ogniami jest dozwolone tylko w sylwestra i Nowy Rok, ale trzeba zastanowić się, czy warto. Może dlatego, że zima wpada do nas coraz rzadziej i na coraz krócej, może dlatego, że jeśli już wpadnie, to w góry - tak czy inaczej okres świąteczno-noworoczny coraz więcej Polaków planuje i spędza tam, gdzie jest cień szansy na białe święta. W sudeckich kurortach komplet i gdzieś na szczęście zniknęły obawy, które przyniosła wrześniowa powódź. Jak się błyszczy choinka poza domem? To już od lat zauważalny trend. Polacy coraz chętniej święta i sylwestra spędzają poza domem. W tym roku jeszcze chętniej niż w ubiegłym - wzrost ruchu turystycznego to aż 40%. Widać to tutaj. Na Polanie Jakuszyckiej narciarzy biegowych mnóstwo. Przyjechaliśmy na święta do Szklarskiej Poręby i stwierdziliśmy, że warto spróbować w Jakuszycach na biegówkach. Nic dziwnego - zimowa pogoda sprawiła, że wreszcie jest tutaj sporo śniegu. Ogromny ruch też w Zieleńcu. Choć w związku z wrześniową powodzią, która dotknęła ziemię kłodzką, turyści rezerwacje najpierw odwoływali, a te świąteczno-noworoczne robili późno. Dziś wszystko wraca do zimowej normy. Obecnie widzimy, że faktycznie ilość narciarzy i snowboardzistów jest taka jak w pełni sezonu. Turyści nie zawiedli, pogoda i warunki na stoku nie zawiodły turystów. Co roku jesteśmy i w tym roku też musieliśmy być. Trzeba powitać fajnie nowy rok. - Do nowego roku pani zostaje? - Oczywiście. W innych częściach Polski świątecznych turystów też sporo - to biały od śniegu Beskid Niski. Jest teraz wolny dzień i to są świąteczne ferie, są oblegane przez Polaków. Co ciekawe, w tym roku oblegane są także kurorty nad Bałtykiem. Taki widok na Monciaku i plażach w okresie Świąt Bożego Narodzenia to tegoroczna nowość. Te wyjazdy nad morze to jest - muszę powiedzieć - prawie 40% rezerwacji, więc to jest już znaczący trend. Coraz chętniej latamy także za granicę. Wśród najpopularniejszych kierunków Egipt i Turcja, gdzie sporo cieplej. Ale są i tacy, którzy sylwestra z własnego wyboru spędzą w mrozach Islandii czy Norwegii. Na pewno będzie zimno, bo ma być -18. Chcemy spędzić go w gorących źródłach, zobaczymy, jak wyjdzie. - Dokąd państwo podróżujecie? - Do Tromso. - Czy to jest wyjazd sylwestrowy? - Tak. Mamy taką chatkę, więc też będzie z dala od cywilizacji, i właśnie chyba o to nam najbardziej chodzi. Dla tych, którzy wahali się do ostatniej chwili, znalezienie na sylwestra atrakcyjnej cenowo oferty, czy w polskich górach, czy na zagranicznych plażach, jest już prawie niemożliwe. Zastępca dowódcy kontrterrorystów z Olsztyna jedynym Polakiem przeszkolonym przez elitarną jednostkę SWAT. Komisarz Piotr Książek w 2 tygodnie pokazał, że policyjny komandos znad Wisły jest w stanie służyć ramię w ramię z jednym z najsłynniejszych specjalnych oddziałów policji w USA. Komisarz Piotr Książek, kontrterrorysta z 11-letnim stażem, postawił na USA. Te drzwi nie są otwarte dla każdego. Jako jedyny Polak skonfrontował swoje doświadczenie z najlepszym oddziałem specjalnym policji SWAT. Duży nacisk był na aktywnego strzelca i jak najbardziej możemy się tego uczyć, możemy to trenować, ponieważ oni są specjalistami, jeżeli chodzi o takie sytuacje. Policyjni komandosi każdego roku w USA prowadzą około 100 akcji - zagrożeniem jest tzw. aktywny zabójca. Mają procedury i doświadczenie przy masowych strzelaninach i dużej liczbie ofiar. Przez 2 tygodnie w zespole mieli Polaka. Nie wiedziałem, czego się spodziewać, natomiast po kilku dniach już wiedziałem, że jestem członkiem całego zespołu. Książek każdego dnia był oceniany. Tylko zdobycie ponad 90 punktów umożliwiało mu otrzymanie kolejnego zadnia. Wymagało to też dużego wysiłku fizycznego, ponieważ instruktorzy dbali o to, byśmy wszystkie ćwiczenia, wszystkie zaliczania, panele robili na dużym zmęczeniu fizycznym. Przetrwał. To, czego nauczył się od najlepiej wyszkolonych praktyków elitarnej jednostki, teraz przekaże pozostałym kontrterrorystom. Wiedzę mamy ze Stanów czy innych krajów, jak się zachować, jak prowadzić działania w danej sytuacji, ale nie mieliśmy wiedzy od kogoś, kto był na miejscu, zobaczył, jak to szkolenie się odbywa, i był w stanie przyjechać i nam to poprowadzić. Polska policja naprawdę stoi na wysokim poziomie i nie ma czego się wstydzić przed innymi służbami na świecie. Zaliczenie egzaminu to furtka do służby w SWAT-cie. Mimo to Polak wrócił do ojczyzny. Służę dla polskiej policji, dla polskiego społeczeństwa, nawet przez sekundę nie myślałem, żeby zostać. Nad Wisłą, służąc w Samodzielnym Pododdziale Kontrterrorystycznym Policji w Olsztynie, będzie szkolił kilkudziesięcioosobową grupę odpowiedzialną za zwalczanie terroryzmu. To dwa bojowe zespoły i sekcja miniersko-pirotechniczna. Są trochę jak połączenie nosacza sundajskiego, sporej owcy i dziadka mroza w mało gustownym nakryciu głowy i może nie wyglądają, ale mają przynosić szczęście i pomyślność w nowym roku. A w każdym razie w Sławatyczach na wschodzie Lubelszczyzny wierzą w to od pokoleń. Brodacze sławatyckie miały swój dzień właśnie dziś. O tradycji z korzeniami jeszcze w Słowiańszczyźnie. Kradną czapki, porywają ludzi, włamują się do samochodów, a i tak uchodzi im to na sucho. Sławatyccy brodacze, bo o nich mowa, nie mają dla nikogo litości. Na co dzień w Sławatyczach nad Bugiem rządzi samorząd, natomiast w ostatnie dni roku kontrole nad miejscowością przejmują brodacze. Są to takie stwory, które przez ostatnie trzy dni w roku w Sławatyczach wychodzą na ulice, krzyczą, straszą ludzi, trochę chuliganią. Ale w te trzy dni wszystko im można. Bo to element pożegnania starego roku. Zgodnie z tutejszym zwyczajem, kultywowanym od pokoleń, charakterystyczne postaci krążą po okolicy i wszystkie troski wytrząsają z ludzi. W przenośni i dosłownie. Kolędowanie w maskach to jest tradycja bardzo stara. W XIX-wiecznych opracowaniach etnograficznych jest potwierdzone, że takie obrzędy już występują. Zwyczaj ten został wpisany na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego Polski. Młodzi ludzie chcą założyć maskę, żeby dać upust swojej witalności, tożsamości, lokalności. Te neoobrzędy zaczynają być coraz bardziej popularne i przyciągają turystów. Którzy przyjechali do Sławatycz z całego kraju. Ich garderoba też nie była bezpieczna. Tak sobie to tłumaczę, że to przynosi szczęście. Chociaż z drugiej strony wolałabym być podrzucona do góry, bo to wedle tradycji jest takim szczęściem, ale obawiam się że brodacze mogliby sobie nie poradzić. Zainteresowała nas ta historia i ta tradycja, po prostu gdzieś tam na Instagramie, i stwierdziliśmy, że zobaczymy to na żywo. A ja tutaj mieszkam i wspieram męża, który jest brodaczem. A jak to jest być żoną brodacza? Kiedy on się ogoli? Nie wiem, ciężko z taką brodą. A broda to niejedyny atrybut tych tylko na pozór groźnych postaci. Oprócz tego brodacze mają wysokie kapelusze przystrojone wstążkami i kwiatami z bibuły. Konieczne są też słomianki na nogach oraz kożuchy, wywrócone baranicą na zewnątrz. Najważniejsze jest chyba kożuch, bo kożuch najciężej jest załatwić. A potem kapelusz trzeba najdłużej robić, ciężko, dużo roboty trzeba włożyć. Bo walka toczy się o nie byle jakie trofeum. Jury po oficjalnej prezentacji przyznaje najbardziej pożądany nad Bugiem tytuł Brodacza Roku, który trafia do najciekawiej ubranej postaci. Jak długo powstaje taki strój? Czapka zajęła mi dwa weekendy. Maska trzy dni, no i kij też, jakiś wieczór jeden. Ale chwała zostaje na cały rok. Aż do kolejnego konkursu brodaczy. Wstęp wolny, dojazd ułatwiony, zabawa gwarantowana. Stadion Śląski szykuje się na Sylwestra z Dwójką. Kocioł czarownic ma scenę dla kilkudziesięciu gwiazd i miejsce dla kilkudziesięciu tysięcy sylwestrowiczów. W artystycznej konstelacji same smakowitości, a po dzisiejszych próbach wiadomo, że na Śląskim wszystko gra. Stadion Śląski i aż dwie sceny gotowe. Dziś czas na pierwsze próby. stylizacje - wiadomo, że każdy chce wyglądać jak najlepiej. W końcu to jest zwieńczenie roku. Więc mam nadzieję, że wszystko się uda. Blanka, Michał Szpak, Lanberry, Michał Wiśniewski czy Wersow. To tylko niektórzy artyści z listy aż 40 gwiazd, które pojawią się na Sylwestrze z Dwójką. To będzie niesamowity show. Zaprezentuję mojego najnowszego singla oraz oczywiście "Solo". Więc "bejba it's kinda crazy'a" wybrzmi na Stadionie Śląskim. Tu zawsze są świetne imprezy i mieszkamy niedaleko. Chodzimy na imprezy, więc na pewno impreza będzie rewelacyjna. Występ w miejscu, które za dwa dni wypełni wielotysięczna publiczność, to wielkie przeżycie także dla artystów. Zwłaszcza, że ten koncert dotrze do milionów widzów przed telewizorami. Nie często występuje się przed tak wielką publicznością na tak wielkim obiekcie, na tak wielkiej multimedialnej scenie. Dla mnie jako artysty to jest przyjemność. Wyróżnienie duże, przeżycie. No i mam nadzieję, że fajne doświadczenie. Ten muzyczny wieczór ma łączyć pokolenia i sprawić, by cała Polska zaczęła tańczyć - także z Majką Jeżowską. Sylwester z Dwójką to jest najlepsza opcja dla mnie pracy w Sylwestra, bo jak nie wychodzę, nie śpiewam w Sylwestra, to wolę siedzieć w domu na kanapie. Na kanapie w Sylwestra nie zamierzają siedzieć członkowie zespołu Piersi. Zapowiadają, że na ich koncercie Wyjątkowa będzie ta wersja Bałkanicy. Bedzie tak zaskakująca, że aż nas zaskoczy. Dziołchy, chłopy ze Śląska, zapraszamy serdecznie również całą Polskę. A to już najnowszy teledysk supergwiazdy Sylwestra z Dwójką. "War Mashine" to utwór, który początkujący Bryan Adams napisał ponad 40 lat temu dla zespołu Kiss. Współczesna wersja w jego wykonaniu jest bardzo na czasie i zapowiada, że koncert na Stadionie Śląskim to będzie wydarzenie wysokich lotów. I jeszcze zaproszenie na "Rozmowy (nie)wygodne" z wyjątkowym gościem. Artystka, która od lat nie udziela wywiadów, ale zaproszenie Mariusza Szczygła przyjęła. Zdzisława Sośnicka o 20.00 w TVP Info.