Sunęły się tzw. rynną śmierci do Kotła Łomniczki. Śmierć w górach. Powinni za to otrzymać pochwały. Fuzja pod lupą. Straciliśmy miliardy. Kosmiczne niebezpieczeństwo. Po tym minięciu będziemy wiedzieli, czy za kilka lat uderzy w nas. Marek Czyż. 19.30. Dwie osoby nie żyją, jedna jest poszukiwana. Taki jest bilans tragedii na Śnieżce w Karkonoszach. Z tym miejscem w masywie góry nie ma żartów, bo nawet jego nazwa to Rynna Śmierci. Na miejsce zdarzenia dotarł Kacper Specylak. "Dobry wieczór" to niestety nie jest dobre powitanie, ale powiedz, co się stało i czy wiadomo już, co z poszukiwaną osobą. Najważniejsza i najgorsza informacja z możliwych jest taka, że 2 osoby nie żyją. Zsunęły się ze szczytu Śnieżki po rynnie śmierci. Oficjalna informacja jest taka, że to Polacy. Spadli ze szczytu Śnieżki około 100 metrów w dół. To potężna wyrwa. Wielka dolina, która leży u podnóża szczytu. Niestety, te osoby, które spadły, zginęły wskutek odniesionych obrażeń. Przyczyną były trudne warunki w górach. Głównie oblodzenie. Odpowiadało za to, że te osoby spadły ze szczytu. Ratownicy prosili, żeby zdementować te informacje. Na razie mówimy o 2 ofiarach śmiertelnych. To potwierdza jeleniogórska komenda policji. Trwa akcja ratunkowa. Około 20 ratowników przeczesuje każdy centymetr, żeby upewnić się, że nikomu nie grozi niebezpieczeństwo. Dopóki akcja trwa, do tego momentu nie można wykluczyć, że ofiar nie będzie więcej. Wymiar tej tragedii jest dramatyczny. Ratownicy w ostatnich dniach ostrzegali, że warunki w górach są trudne. Teraz oni muszą narażać życie, żeby ratować życie innych. Dopóki akcja trwa, a na pewno potrwa około godziny, nie możemy wykluczyć, że będzie więcej ofiar. W szlachetnej wersji to srebra rodowe i perły w koronie. Ekonomicznie - narodowy majątek, o strategicznym znaczeniu. Bywa, niestety, że w politycznych rozgrywkach to zaplecze etatów i synekur dla liderów i partyjnej elity. Zmiany politycznych klimatów zawsze niosą zmiany w ich zarządach. Właśnie się zaczęło. Jak trzęsie się ziemia w spółkach skarbu państwa? Prokuratura mówi: "sprawdzam". I rusza ze śledztwem w sprawie fuzji Orlenu z Lotosem. Chodzi o nadużycia członków zarządu paliwowego giganta i wyrządzenie szkody na nie mniej niż 4 mld zł. Drugi wątek śledztwa dotyczy przekroczenia uprawnień, niedopełnienia obowiązków przez funkcjonariuszy publicznych w związku z niewłaściwym nadzorowaniem procesu połączenia obu spółek. Według Najwyższej Izby Kontroli Saudi Aramco zapłaciło za część Lotosu o ponad 7 mld zł mniej, niż była ona warta. Straciliśmy miliardy, straciliśmy istotny element, suwerenności w największej firmie paliwowej. Były premier o fuzji mówi tak: Przeprowadzona została modelowo. Ci, którzy ją przeprowadzali, na czele z kierownictwem Orlenu, powinni za to otrzymać pochwały. Prokuratura sprawdzi, czy utrzymywanie niskich cen paliw podczas zeszłorocznej kampanii wyborczej było przestępstwem. A Orlen już zabrał głos w sprawie. Zarzuty dotyczące fuzji Orlen z Grupą Lotos są bezpodstawne i wprowadzają opinię publiczną w błąd. Prezesem Orlenu jest wciąż Daniel Obajtek, ale jego dni najpewniej są policzone. Równo za tydzień zbiera się walne zgromadzenie akcjonariuszy, które najpewniej odwoła go ze stanowiska. O ile sam wcześniej nie zrezygnuje, bo niecały rok temu mówił tak: Tymczasem w spółkach Skarbu Państwa ruszają zmiany. Nadzwyczajne Walne Zgromadzenie Enei wymieniło część rady nadzorczej spółki. A zmian będzie więcej. Zbyt często władze takich spółek podejmowały decyzje polityczne, nie kierując się podejściem rynkowym, efektywnością, tylko kierując się decyzją polityczną. Były członek Rady Polityki Pieniężnej mówi wprost: Członkami Rad Nadzorczych były osoby, które nie mają żadnych kwalifikacji ani kompetencji, żeby być członkami. I myślę, że istnieje duża szansa, że teraz członkami zostaną osoby z kompetencjami. Transparentne konkursy na wysokie stanowiska w spółkach Skarbu Państwa obiecał premier Donald Tusk. Termin już znamy, ale inne parametry nadal w ustaleniach. Polska samorządna pójdzie w kwietniu do wyborów, więc w polityce poruszenie. Kto z kim w koalicji, kto samodzielnie, kto przeciw komu i z czym na sztandarach. Linie podziałów i połączeń idą tu inaczej niż przy Wiejskiej, ale emocje szykują się podobnie, bo wszyscy mają coś do udowodnienia. Do wyborów samorządowych 2 miesiące. Premier nie ukrywa, że będzie to pierwszy polityczny sprawdzian dla rządzącej koalicji. Kwietniowe wybory będą pierwszą bardzo poważną oceną tej zmiany, która zaszła późną jesienią w Polsce. Trudno jednak będzie z wyborczego wyniku odczytać poparcie dla rządu, bo koalicjanci idą oddzielnie. Premier poinformował, że Koalicja Obywatelska zarejestrowała swój komitet wyborczy. Rozmowy z Lewicą nie doprowadziły do wspólnego startu. Trzecia Droga, czyli Polska 2050 i PSL, idą wspólnie. Czyli rządowa koalicja stworzy 3 komitety wyborcze. Jeżeli chodzi o politykę centralną, widać, że Trzecia Droga będzie chciała się odrobinę odróżnić, zdystansować, pokazać swoją samodzielność. Będą własne listy do rady miast, będą własne listy do sejmików. Przykładem tej "przyjaznej" rywalizacji koalicjantów będzie stolica. Lewica chce postawić na Magdalenę Biejat, wicemarszałkinię Senatu z partii Razem. Trzecia Droga rozważa szeroki front z ruchami miejskimi z kandydatem na prezydenta aktywistą Janem Mencwelem. Koalicja Obywatelska, co oczywiste, stawia na Rafała Trzaskowskiego. W PiS-ie wciąż trwają poszukiwania kandydata na prezydenta stolicy. Najczęściej wymieniany jest Tobiasz Bocheński, były wojewoda łódzki i mazowiecki. Bardzo niedługo, choćby w Warszawie za kilka dni, państwo zobaczą kandydata, naprawdę pod każdym względem imponującą postać. Obecnie PiS z koalicjantami rządzi w 7 sejmikach wojewódzkich, tych zaznaczonych na niebiesko. Koalicja obywatelska, wraz z koalicjantami z Lewicy i PSL ma przewagę w 9 województwach. Kandydaci na prezydentów miast wojewódzkich będą liderami kampanii w swoich regionach, więc partie szukają mocnych nazwisk. Najgorętsze pojedynki zapowiadają się na południu kraju. W Krakowie po 22 lata odchodzi Jacek Majchrowski, najdłużej urzędujący prezydent w historii miasta. Zastąpić chce go ktoś z tej trójki. Andrzej Kulig - jego zastępca. Aleksander Miszalski - poseł PO. I radny Łukasz Gibała, popierany m.in. przez partię Razem. Chodzi o to, żebyśmy się rozwijali, bliżej miejsca zamieszkania, bliżej lokalności. Kandydaci prawicy na razie nie zaanonsowali startu. PiS prawdopodobnie postawi na Łukasza Kmitę, byłego wojewodę małopolskiego. W Kielcach po jednej kadencji rezygnuje z ubiegania się o reelekcję Bogdan Wenta, a to zapowiada wielką partyjną batalię o stolicę Świętokrzyskiego. Dotychczas PiS nie rządził w żadnym wojewódzkim mieście. Politycy Zjednoczonej Prawicy wygrywali w kilkunastotysięcznych miastach. Takich jak Zamość. Pierwsza tura wyborów samorządowych odbędzie się 7 kwietnia, druga - 21 kwietnia. Ścigali sędziów m.in. za udział w warsztatach edukacyjnych na festiwalu Pol'and'Rock. Rzecznik dyscyplinarny Piotr Schab i jego zastępcy nie będą już badać spraw sędziów. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał nowych rzeczników, którzy "spełniają wysokie standardy profesjonalne i etyczne". W wymiarze sprawiedliwości cały czas gorąco. sędziowie Sądu Najwyższego chcą odwołania pierwszej prezes. Część środowiska sędziowskiego oskarżała go o nękanie. Piotr Schab, do niedawna rzecznik dyscyplinarny i prezes warszawskiego sądu apelacyjnego, nie będzie dłużej badał spraw sędziów. Minister sprawiedliwości Adam Bodnar powołał nowych rzeczników dyscyplinarnych. Piotr Schab i jego zastępcy Michał Lasota i Przemysław Radzik mają być odwołani. Wszystkich awansował wcześniej Zbigniew Ziobro. Wyraźnie nie zdali egzaminu. To są rzecznicy, którzy prowadzili sprawy czy wywoływali w ogóle sprawy sędziego Tulei. Nowi rzecznicy przejmują obowiązki i toczące się sprawy. To sędzia Sądu Okręgowego w Szczecinie Grzegorz Kasicki Nie ścigali sędziów, którzy rzeczywiście postępowali nieetycznie czy popełniali przestępstwa, tylko skupiali się na ściganiu sędziów broniących praworządność. Obaj są doświadczonymi karnistami, nie wybierała ich nieprawidłowo ukształtowana Krajowa Rada Sądownictwa i od wielu lat zajmują się sprawami dyscyplinarnymi. Krokiem, który ma pomóc w naprawie wymiaru sprawiedliwości, jest nowa ustawa o Krajowej Radzie Sądownictwa. Projekt ma trafić do Sejmu w lutym. W pierwszym etapie skupia się na części problemów. Chodzi wyłącznie na tym etapie o przywrócenie konstytucyjnego organu, żebyśmy nie mieli wątpliwości co do funkcjonowania Krajowej Rady Sądownictwa. Bo pozostaje choćby kwestia sędziów, którzy awansowali dzięki wadliwie powołanej KRS. Powinny wziąć udział w powtórzonych, transparentnych, uczciwych konkursach przed prawdziwą Krajową Radą Sądownictwa. Zmian domaga się także część sędziów Sądu Najwyższego. 37 z nich wystosowało apel. Domagają się ustąpienia ze stanowiska pierwszej prezes Małgorzaty Manowskiej oraz prezesów niektórych izb sądu. Chcą też, by sędziowie powołani przy udziale tzw. neo-KRS przestali orzekać. Małgorzata Manowska to była współpracowniczka Zbigniewa Ziobry. Podobnie jak były prokurator krajowy Dariusz Barski, który twierdzi, że nadal jest prokuratorem krajowym. Szef polskiej dyplomacji z wizytą w Niemczech. Berlin to po Kijowie druga stolica odwiedzana przez ministra Radosława Sikorskiego. W Berlinie jest Magdalena Gwóźdź-Pallokat. Dzień dobry, Magdo. Jakie były najważniejsze tematy rozmów w czasie tej wizyty? Sporo tych tematów. Po trudnych 8 latach. Sytuacja na świecie się zmieniła. Szefowie rządów zapewnili o dalszym wsparciu dla Ukrainy. Poruszyli też szereg kwestii bilateralnych, zapewniając, że Polska i Niemcy wrócą do regularnej współpracy i dynamiki spotkań. W tym polsko-niemieckich konsultacji rządowych i do współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego. Podkreślili, że będzie to współpraca bliższa i w tym samym rytmie. Stosunki partnerskie pomiędzy demokratycznymi Niemcami a Polską powinny powrócić. Zwracam się do moich rodaków w Warszawie: europejskie, demokratyczne Niemcy są naszymi sojusznikami. Chcemy wspólnie ożywić współpracę polsko-niemiecką. Ważne jest, żeby centrum Europy przesuwało się w kierunku wschodnim, co wymaga dobrych stosunków między Polską a Niemcami. Radosław Sikorski mówił o konstruktywnym podejściu pozbawionym konfrontacyjnej retoryki. O patrzeniu w przyszłość bez zapominania o przeszłości. O tym, że będzie prosił rząd Niemiec, żeby w kreatywny sposób pomyślał o tym, jak znaleźć formę rekompensaty za straty wojenne. Chce też rozmawiać o projekcie domu polskiego w Berlinie. Nowe otwarcie w stosunkach polsko-niemieckich i długa lista kwestii, które nasze kraje różnią. Polska prawdopodobnie będzie bardziej inwestować w energię atomową, a Niemcy, jak wiemy, się z tej energii wycofały. Wydaje mi się także, że póki Polska nie wstąpi do strefy euro, a nie oszukujmy się, że to się nie stanie w najbliższym czasie, Są różnice. Przed Polską i Niemcami jest też wiele znaków zapytania. Jakie stanowisko przyjmiemy wobec Ukrainy, jak wzmocnimy wschodnią flankę NATO, jak zapewnimy, że rozszerzona UE będzie zdolna do działania. Do tego trudna wspólna historia. Na liście problemów do rozwiązania: ożywienie współpracy w ramach Trójkąta Weimarskiego czy polsko-niemieckich konsultacji rządowych. Te ostatni raz odbyły się 6 lat temu. Rolf Nikel, były ambasadorem Niemiec, krytycznie ocenia współpracę z rządami Zjednoczonej Prawicy. To był trudny czas dla politycznych relacji, a było to związane z krytycznym wobec Niemiec i sceptycznym wobec Europy stanowiskiem rządzącej w Polsce partii. W TVP Niemcy były przedstawiane negatywnie i wrogo, jako kraj egoistyczny z imperialnymi dążeniami. Konieczne było wyczucie, w których sytuacjach stanowczo reagować, a w których lepiej milczeć. Mówi jeden z byłych ministrów spraw zagranicznych Niemiec. W relacjach polsko-niemieckich szczególnie niemiecka strona musi unikać pouczania, a powinna wyciągać dłoń. Zdaniem Heiko Maasa to priorytet także dziś. Europa musi wziąć na siebie więcej odpowiedzialności, jeśli chodzi o politykę bezpieczeństwa. Potrzebne jest przywództwo w UE i bardzo ważne jest, by kraje jak Niemcy i Polska mówiły jednym głosem. Zwłaszcza w kontekście wyborów w USA. Donald Trump nie kryje sceptycyzmu wobec NATO, a wsparcie dla Ukrainy stoi pod znakiem zapytania. Jeśli wygra wybory, Europa może być zdana sama na siebie. Poziom alarmowy. Szpieg w parlamencie. Styczeń rozgrzany do kilku stopni powyżej zera oddaje zimę walkowerem, resztki śniegu płyną rzekami, a te z trudem mieszczą się w korytach, na Mazowszu Bug i Liwiec wylewają. Do powodzi jeszcze daleko, ale podtopienia są groźne. Dziś to jedyny niezawodny środek transportu. Ciągnikami, bo mają takie niskie samochody, to nie przejadą, boją się wody. Wody po kolana, która mieszkańców miejscowości Młynarze na Mazowszu odcięła od świata. Staramy sobie radzić, używamy ciągników, łódek, nosimy kalosze, dzieci do szkoły odbiera straż To efekt sytuacja na Bugu. Zator lodowy spowodował lokalne piętrzenie wód. Trzy dni temu jeszcze można było przejechać, a w tej chwili to można łódką pływać, zalane wszystko. Woda opadła już na rzece w Małkini Górnej, gorzej jest w okolicach Wyszkowa, gdzie stany alarmowe przekroczone są o ponad 70 centymetrów. Służby cały czas monitorują sytuację. Tak aby móc przewidzieć, czy oberwanie się, czy rozpuszczanie się tej kry będzie miało znaczący wpływ na podniesienie się stanu wód. A jeśli poziom wód nie spadnie, rosnąć będą straty. Jest rezerwa celowa, są też pieniądze w budżecie wojewody dla tych wszystkich, którzy już w tych podtopieniach ucierpieli, więc już będzie można te pieniądze uruchamiać. A to jeszcze nie koniec. Sytuacja jest stabilna. Ale ci, którzy mieszkają nad rzekami, muszą obserwować to, co dzieje się w okolicy. Choć najgorzej jest nad Bugiem, alerty hydrologiczne obowiązują w wielu miejscach w kraju. Wieś Marzysz, w województwie świętokrzyskim. Tu zalana piwnica nie budzi już zaskoczenia. Kiedyś jak przerwało, to było pod okno wody. Ale da się żyć. Według IMGW w najbliższych dniach padać nie będzie, a temperatura będzie dodatnia. A to powinno znacznie poprawić sytuację hydrologiczną w kraju. Uczniowie, nauczyciele, aktywiści, urzędnicy, także ci ministerialni. Zebrali się w Sejmie, by porozmawiać o drodze do dobrej szkoły. Postulatów jest wiele, ale trzy najważniejsze: tolerancja, prawa ucznia i zmiany w podstawie programowej. Nie ma twardych postanowień i legislacyjnych inicjatyw, ale jest sukces. Po raz pierwszy od lat tak szerokie środowisko zapytano o zdanie. O tym, że polska szkoła wymaga zmian, wiedzą zarówno uczniowie... Naprawdę dużo tego materiału. jak i nauczyciele. Dzieci mają mnóstwo treści do przyswojenia. Dlatego dziś w Sejmie podpisano ten dokument. To pakt edukacyjny. Czas odbudować dobrą opinię o szkole polskiej i o szkole publicznej. Odbudowa ma się oprzeć na trzech filarach. Wśród nich tak zwane odchudzenie podstawy programowej. Ciężko się wyrobić na lekcjach z całym materiałem. Szkoła ma być miejscem, w którym dla każdego to miejsce się znajdzie. Chodzi o to, by różnorodność występowała w szkole, bo wszyscy jesteśmy inni. Każdego dotykają też inne problemy, których zwłaszcza tu nie można bagatelizować. Jeśli dziecko ma problem, to żebyśmy powiedzieli "słyszę, rozumiem", a nie mówili na zasadzie: jak dorośniesz, to się dowiesz. Chodzi o respektowanie praw uczniów. A te bywają łamane. Zakazywanie wychodzenia do toalety. To zdarza się często. Spotkanie było międzypokoleniową rozmową o edukacji, której brakowało. Wyłączanie mikrofonu stronie społecznej było normą. Żeby nie kłócić się, nie robić tego sporu polsko-polskiego. I wcale nie chodzi o edukacyjną rewolucję. Raczej o ewolucję. Szkoła ma po kokardkę działań rewolucyjnych, co nie oznacza, że szkoła ma tkwić w marazmie i zastoju. Środowiska uczniowskie liczą, że założenia paktu nie zostaną jedynie na papierze. Nie chcemy być ścianką zdjęciową dla polityków, tylko chcemy, by to wydarzenie przeniosło się na nasze życie. Bo efekty będzie widać jak na dłoni. Taka jest przyszłość narodu, jaka jest jej edukacja. Prezydent Andrzej Duda powołał członków Rady Dialogu Społecznego. Na uroczystości nie zabrakło ministrów nowego rządu. Rada to forum trójstronnej współpracy, w skład której obok przedstawicieli rządu wchodzą przedstawiciele pracodawców i związkowców. Życzę państwu powodzenia. Podkreślam jeszcze raz, cieszę się, że rada zyskuje nowy impuls w tej chwili do pracy. Cieszę się, że będziecie państwo mogli zasiąść do tego, by móc dyskutować o najważniejszych dla Polski sprawach, a przede wszystkim o sprawach najważniejszych dla naszego społeczeństwa, dla naszej gospodarki, dla dalszego rozwoju Polski, bo ten dialog w tym właśnie aspekcie, kwestii społecznych, rozwojowych, a więc tego, jak dalej będą się toczyły pod tym względem polskie sprawy, poziomu życia nas wszystkich, ma absolutnie fundamentalne znaczenie dla spokojnego i stabilnego rozwoju. Skandal w Parlamencie Europejskim. Łotewska eurodeputowana jest podejrzewana o bliską współpracę z rosyjskim wywiadem. Jej kontakty z Kremlem wykryli dziennikarze śledczy, a dowody są na tyle silne, że w Parlamencie będzie złożony wniosek o uchylenie mandatu europosłanki. Wraca też dyskusja o wzmocnieniu ochrony kontrwywiadowczej instytucji Wspólnoty. Na nasze pytania o współpracę z Kremlem Tatiana Żdanoka odpowiadać nie chciała. O łotewskiej europosłance zrobiło się głośno, gdy dziennikarze ustalili, że jako eurodeputowana współpracowała z rosyjskim wywiadem. Największe znaczenie w tej sprawie miało to, że na co dzień była w kontakcie z osobami z FSB, wysyłała im informacje o swoich nadchodzących planach. Europosłów, zwłaszcza tych z krajów bałtyckich, ustalenia dziennikarskiego śledztwa w sprawie Żdanoki wcale nie zdziwiły. Reprezentantka mniejszości rosyjskiej była członkiem komunistycznej Partii ZSRR i głosowała przeciwko niepodległości Łotwy. Gdy zaczynaliśmy walkę o niepodległość, dołączyła do moskiewskiej organizacji Interfront, była jedną z jej liderek. Organizacja ta była pod wpływami GRU. Później została wybrana do łotewskiego parlamentu i nie opowiedziała się za niepodległością Łotwy. Po objęciu mandatu europosła Żdanoka zapraszała do Brukseli rosyjskich uzurpatorów z Doniceka czy Ługańska. Głosowała też przeciwko rezolucji europarlamentu potępiającej pełnoskalową agresję Rosji w Ukrainie. Od początku wiedzieliśmy o jej narracji i aktywności powiązanej z Kremlem. Dla mnie nigdy nie była w Parlamencie Europejskim przedstawicielką Łotwy, tylko Kremla. Sprawą łotewskiej eurodeputowanej jutro mają zająć się władze europarlamentu. Przewodnicząca PE ogłosiła, że sprawdzi, czy działania eurodeputowanej były zgodne z kodeksem postępowania, jaki obowiązuje europosłów. Żdanoka nie jest pierwszą rosyjską agentką w europarlamencie. Dwa lata temu za szpiegostwo na rzecz Moskwy po uchyleniu immunitetu został skazany węgierski europoseł skrajnie prawicowej partii Jobbik. To jest ośrodek, który kształtuje politykę NATO wobec Rosji, wobec całego Wschodu, wobec Chin, wobec właściwie wszystkich obszarów, które mogą być interesujące dla wywiadowczych służb rosyjskich. By w Brukseli nie powtórzyła się historia Cambridge Five, jednej z najsłynniejszych radzieckich siatek szpiegowskich na Wyspach, europarlament w ubiegłym roku zwrócił się do belgijskich władz o wzmocnienie kontrwywiadu. Szacuje się, że nawet 1/3 rosyjskiego personelu dyplomatycznego w Belgii to oficerowie wywiadu. Problem dostrzegają też polscy europosłowie. Służby muszą współpracować ze sobą, Wspólnota Europejska musi być sprawniejsza, silniejsza, obronić się przed tego rodzaju atakiem. Ona mogła nie przenieść ważnych informacji, ale wrażenie jest takie, że tu się roi od agentów wszelakich i wszyscy się poczuli nieswojo. Nazywa się 2008 OS7, a w istocie tak ją nazwali naukowcy. Ma około 300 metrów średnicy i 2 lutego przeleci blisko Ziemi. Eksperci mówią, że bardzo blisko, ale to mniej więcej 3 miliony kilometrów. Podstaw do niepokoju nie ma, ale że nakręcono kilka filmów na ten temat i nie wszystkie się dobrze kończą, to należy zachować czujność. Co by było gdyby? 18 kilometrów na sekundę. Z taką prędkością w piątek gigantyczna kosmiczna skała minie Ziemię. W swoim ruchu orbitalnym zbliża się do Ziemi, przecina jej orbitę, co może w przyszłości wygenerować sytuację, w której oba obiekty znajdą się na kursie kolizyjnym. Asteroida dzieli od Ziemi niemal trzy miliony kilometrów. Z kosmicznego punktu widzenia - o włos. Z ziemskiej perspektywy - obawiać się nie ma czego. Obiekt bardzo niewielki z punktu widzenia kosmicznego. To jest raptem 300 m średnicy. Będzie dostrzegalny w zasadzie tylko w dużych teleskopach. Według astronomów to obiekt potencjalnie niebezpieczny, co oznacza, że trzeba go obserwować. Podobnie jak asteroida potocznie zwana planetoidą zagłady. Okazało się, że Apopis w 2029 roku konkretnie 13 kwietnia, minie nas w całkiem bliskiej odległości i po tym minięciu będziemy wiedzieli, czy za kilka lat, kiedy znowu zbliży się do Ziemi, uderzy w nas. A takie zjawiska zdarzyły się w historii nieraz, ostatnie - całkiem niedawno. 10 lat temu planetoida uległa eksplozji nad Czelabińskiem. Tysiące osób trafiły do szpitali. Według naukowców, by zniszczyć Manhattan, wystarczyłaby 60-metrowa asteroida. Siła uderzenia byłaby tysiąc razy większa od bomby atomowej zrzuconej na Hiroszimę. To wszystko w programie. A już za chwilę rozmowa z gościem. Dziękuję i do zobaczenia. Prof. Jacek Czaputowicz jest moim gościem.