Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór. Zapraszam na 19:30 w Wielką Sobotę. A dziś w programie m.in. przed Niedzielą Wielkanocną... Każde z pokarmów, które święcimy, ma swoją symbolikę. Nie powinien nikt być samotny, nikt być głodny. Czekolada to luksus, ale i tak będę ją kupować. Wielkanocny problem we Francji. W 2023 roku to właśnie kakao podrożało najbardziej. Już przyszedł ten czas lepszy, cieplejszy, kiedy jest jaśniej dłużej. Dziś śpimy krócej. Zmiana czasu nie jest obojętna dla naszego zdrowia. Dziś Wielka Sobota - dla katolików czas ciszy i czuwania. Wierni przy Grobie Pańskim rozważają mękę i śmierć Chrystusa, oczekując na jego zmartwychwstanie. Jedną z tradycji jest święcenie pokarmów, które trafią na wielkanocny stół. To dzień wyciszenia i oczekiwania. Dzień ciszy, dzień zadumy, dzień zatrzymania się przy grobie Jezusa Chrystusa. Tradycyjnie księża błogosławią pokarmy. Chleb, sól, ja biorę ocet, chrzan, wędlinę i coś słodkiego wzięliśmy. Chleb, kiełbasę, trochę czekoladek i ciasta, i jajka. Zawartość różna w różnych regionach Polski. Są jednak też niezmienne elementy. Chleb, który jest symbolem Chrystusa eucharystycznego, kiełbasy, wędliny, które są symbolem baranka paschalnego. Jajka, które są symbolem wielkanocnego życia. Dziś koszyczki raczej skromne, a jeszcze w ubiegłym wieku lasowiacy z terenów Puszczy Sandomierskiej mieli je pokaźne. Święcono pokarmy, kładąc je do dużych koszy na ziemniaki albo wprost do niecek, czyli takich dłubanych w jednym kawałku drewna rodzajów wanienek. Wielka Sobota jest ostatnim dniem Triduum Paschalnego. U nas o 20.00. W większości kościołów też o 20.00 Wigilia Zmartwychwstania. Palimy ogień przed kościołem, błogosławimy paschał, wnosimy do ciemnego kościoła ten paschał. Śpiewamy "Światło Chrystusa". Rano rezurekcja. Po niej wierni zasiądą przy stołach. Ale niektóre świąteczne śniadania odbyły się już dziś - dla samotnych, potrzebujących. Jak tu, w Rzeszowie. Nie chcę sama w domu siedzieć z synkiem, dla mnie to będzie miało znaczenie, jak pójdę na śniadanie, chociaż jestem tutaj pierwszy raz. W Poznaniu jutro śniadanie organizowane przez Caritas. Przy stole pojawić się może nawet 1200 osób. Przygotowania trwają. Ten nasz czas przedświąteczny chcieliśmy poświęcić i podarować bezdomnym, którzy jutro przyjdą na śniadanie, a my z naszą rodziną spotkamy się później. Śniadania dla samotnych i ubogich dziś i jutro w większości dużych miast. W bazylice św. Piotra trwa msza Wigilii Paschalnej. We wczorajszej drodze krzyżowej w Koloseum wbrew wcześniejszym zapowiedziom nie uczestniczył papież Franciszek. Czy dziś spotkał się z wiernymi? To pytanie do Urszuli Rzepczak, która jest w Watykanie. Papież jest już w bazylice i będzie przewodniczyć Wigilii Paschalnej. Jutro także mszy Zmartwychwstania Pańskiego. Dziś podczas najdłuższej w roku liturgii papież ochrzci 8 osób. Włosi, Koreańczycy, Albanka. Święta Wielkanocne - dobrze, by był to czas bez polityki, za to politycy ponad podziałami życzą Polakom odpoczynku, pokoju i nadziei. Jako naród, jako sąsiedzi, jako polskie rodziny naprawdę możemy nie tylko w Wielką Sobotę, nie tylko w zbliżające się Święta Wielkanocne odłożyć te negatywne emocje na bok. Żebyście w te święta, które mam nadzieję, spędzicie z tymi, których kochacie, uśmiechnęli się, żebyście naładowali akumulatory, żebyście mieli czas na prawdziwy odpoczynek. Niech wiosna zagości nie tylko za naszymi oknami, ale także w naszych sercach i umysłach. Oby był to czas odpoczynku, wytchnienia oraz wewnętrznego odrodzenia. Dobrych, spokojnych świąt Wielkiejnocy. Pokoju i spokoju, bo tego potrzebujemy my wszyscy. Trochę dystansu do otaczającego nas świata i nadziei na lepsze jutro. Życzę pięknej pogody, dużo zdrowia, szczęścia i radości. Tych, którzy podróżują do swoich bliskich i przyjaciół, serdecznie pozdrawiam. Żeby pokój zapanował w naszych rodzinach, w naszych wspólnotach lokalnych i w naszej ojczyźnie, żebyśmy byli dumni z tego, co nas otacza i w czym uczestniczymy. Żeby były to święta błogosławione, święta rodzinne, ciepłe i żeby były to święta nadziei. Podczas gdy u nas trwają ostatnie świąteczne przygotowania, a wśród życzeń wyjątkowo mocno brzmi wołanie o pokój, w wojennej rzeczywistości Ukrainy to kolejne nasilone rosyjskie ataki z powietrza. Niektóre z nich trwają wiele godzin, wszystkie są ogromnym wyzwaniem dla ukraińskich sił powietrznych. Z jaką determinacją bronią życia mieszkańców? Rosjanie stale ostrzeliwują ukraińskie miasta i infrastrukturę krytyczną. Tysiące ludzi nie mają prądu. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie żołnierze, którzy bronią ukraińskiego nieba. Tacy jak ci ochotnicy z oddziału Kijowszczyzna, którzy polują na drony i rakiety lecące stronę stolicy Ukrainy. Jest ciągłe zagrożenie ostrzałami rakietowymi. Kiedy lecą pociski manewrujące, jesteśmy już w gotowości. Ostatnio ukraińska obrona przeciwlotnicza strąciła 9 z 12 rosyjskich dronów. Kiedy wyją syreny, cywile chowają się w schronach, a ci żołnierze jadą w miejsce, które wskaże im dowództwo, i polują na rosyjskie drony. Robią to naprawdę skutecznie. Mimo że często mają przestarzałe uzbrojenie. To karabin maszynowy Diegtiariowa. Wzór z '27 roku. Nasz model jest z '32, więc w tym roku skończy 92 lata. Zanim dostaliśmy karabin Browninga, był naszym głównym wyposażeniem. Nasza grupa zestrzeliła z niego pierwsze shahedy. Ukraińscy żołnierze nie mają wątpliwości, że Rosjanie będą dalej atakować. Bo mają taką możliwość. Chcą nas zniszczyć. Nie mają innej motywacji. My mamy motywację, by przeżyć i bronić naszych domów, oraz żeby nasze rodziny nie siedziały bez światła i ogrzewania. Jak sami mówią, nie mają wyboru. Od pierwszego dnia rosyjskiej inwazji na Ukrainę rozumiemy, że Rosjanie nie chcą wyzwolić nas. Chcą wyzwolić od nas naszą ziemię. Rosjanie mają przewagę w sprzęcie i w ludziach. Ukraińscy politycy coraz bardziej rozpaczliwie proszą sojuszników o uzbrojenie, którego brakuje na froncie. Mimo tych przeciwności ukraińscy żołnierze trwają w walce. Siedmiogodzinny dramat w mieście Ede we wschodniej Holandii. Zamaskowany mężczyzna wtargnął do jednej z kawiarni i wziął zakładników. Groził detonacją ładunku wybuchowego. Ewakuowano około 150 okolicznych domów. Służbom po negocjacjach udało się przekonać napastnika, by się poddał. Motywy działania sprawcy nie są znane. Dotarliśmy na miejsce w ciągu dwóch minut. Sytuacja okazała się bardzo poważna. Napastnik miał noże. Nadal podejrzewamy obecność materiałów wybuchowych. Policja otoczyła teren kordonem i rozpoczęła negocjacje. Zaangażowaliśmy prawie wszystkie swoje specjalistyczne zespoły, aby doprowadzić sprawę do pomyślnego zakończenia. Na szczęście wszystko skończyło się dobrze. Jaki związek ma kryzys klimatyczny z wielkanocnymi jajkami w czekoladzie? Okazuje się, że całkiem duży. Ceny kakao na światowych rynkach biją rekordy, afrykańscy producenci przez niesprzyjającą pogodę dostarczają go mniej. Zmartwienie mają m. in. Francuzi, którzy podczas Wielkanocy zjadają aż 15 tysięcy ton czekolady. Na Wielkanoc we Francji czekoladowe jajka można znaleźć nawet w muzeum. W Centrum Pompidou rozpoczęła się wystawa rumuńskiego rzeźbiarza Brancusi, więc w muzealnej kuchni stworzyliśmy wielkanocne jajko, które jest kopią jego rzeźby. Zrobione jest z gorzkiej czekolady, w środku wypełnione orzechowymi pralinami i pokryte złotym pudrem. To edycja limitowana, ile kosztuje? Stworzyliśmy tylko 100 egzemplarzy, jedno jajko kosztuje 95 euro. Jajo pokryte złotem musi być drogie. Ale w tym roku drogie są też te. Powód? Między innymi zmiany klimatyczne. Kakao, czyli podstawowy składnik czekolady, uprawiane jest głównie w Afryce Zachodniej. Dwa państwa, Ghana i Wybrzeże Kości Słoniowej, odpowiadają za dwie trzecie światowej produkcji. A zbiory spadły z powodu suszy, upałów, gwałtownych burz i chorób drzew. Cena kakao bije rekordy. Tak jak innych surowców ustalana jest na giełdzie, a tam kakao jest już droższe niż miedź. Pięć lat temu tona kakao na giełdzie w Nowym Jorku kosztowała 2 tysiące dolarów. Dzisiaj - 10 tysięcy. To coś niespotykanego. A czekoladowe jajka, kury i zajączki to podstawa wielkanocnej diety Francuzów. W dwa dni świąt zje się ich tutaj aż 15 tysięcy ton. Oczywiście, że na święta jem czekoladę, ale najpierw sprawdzam ceny w Internecie. Kupuję tam, gdzie tanio. Cukiernicy dbają więc o każdy szczegół, by zdobyć niezdecydowanych klientów. I prześcigają się w pomysłach. Temat naszej wielkanocnej kolekcji to igrzyska olimpijskie. Mamy więc króliki, które uczestniczą w konkurencjach sportowych. Ten tutaj skacze przez wiejskie płotki, a ten kopie dziury na czas. Ceny czekoladowych królików w supermarketach podrożały już o średnio 15%. I chociaż tacy jak ten niezależni producenci dwoją się i troją, by podwyżek uniknąć, to przyznają, że będą nieuniknione. Najpierw podrożały ceny transportu, później cukier, teraz kakao. Na razie udaje nam się utrzymać ceny, bo mamy zapasy z minionego roku. Ale jeśli tak dalej pójdzie, to nie ma co się oszukiwać, klienci będą musieli zapłacić więcej. Czy kryzys na rynku czekolady oznacza wielkanocny kryzys we Francji? Jeszcze nie teraz. Aż 95% Francuzów kupi ją w te święta, średnio wydając aż 40 euro od osoby. Czekolada była i będzie luksusem. Zawsze będę ją kupować. A święta są przecież tylko raz do roku. Po wydłużonej kadencji trwa najkrótsza kampania samorządowa. Spośród niemal 190 tysięcy kandydatów co czwarty uzyska mandat. Święta to zaledwie przerywnik w walce o wyborcze głosy. Tuż po nich na dosłownie ostatniej prostej kampania wróci z impetem. A czy jest też z pomysłem? Choć dziś są rzeczy ważniejsze, już za tydzień wybory samorządowe. To aż 190 tysięcy kandydatów, z których tylko co czwarty zdobędzie mandat. Stąd kreatywność. Ja tu spot kręcę. Mam coś zapłacić? W przyciąganiu uwagi wyborców i prezentowaniu supermocy. Więc startuję do sejmiku województwa. Tu wszystkie chwyty są dozwolone. Moją ambicją jest zostać najsłynniejszym Szymonem w historii polskiej polityki. Ale nie tyle o imię, a nawet twarz tu chodzi, co o nazwisko. Które zapada w pamięć dzięki skojarzeniom. I tu pole do popisu - pizza hawajska, pora na kawkę, sokół czy kot. A czasem także dystans do siebie. Krzyżyk postawiony na banerze to głos nieważny. I tak z przymrużeniem oka w rytmach muzyki dojeżdżamy do wyborów, w których nie tylko kandydaci, ale też polityczne partie mają swoje ambicje. Bardzo bym chciał, żeby koalicja była odtworzona i odbudowana na poziomie wojewódzkim. Zakładam, że wynik poszczególnych partii rozłoży się tak, że PiS będzie miało najwyższy. I mam nadzieję, że finał za tydzień przyniesie nam wielki sukces. To ostatnie badanie preferencji wyborców. Na czele Koalicja Obywatelska, za nią Prawo i Sprawiedliwość. Wzrosło poparcie dla Lewicy i Konfederacji. Trzecia Droga - ze spadkiem. My nie patrzymy do tyłu, patrzymy, ile jest jeszcze do zrobienia, i skupiamy się na tym. Podobnie myślą inni. I planują powrót do agitacji po świętach. Maraton ostatnich spotkań. Zaraz po świętach duża konwencja. Mam zaplanowany cały najbliższy tydzień, tak naprawdę godzinę po godzinie. Ważne, by w kampanijnym zamieszaniu nie stracić głowy i by nasze decyzje za tydzień okazały się hitem, także po wyborach. Na świąteczną noc przypada ważna zmiana - zmiana czasu na letni. Zegary przyspieszą tradycyjnie o 2.00 I błyskawicznie zrobi się trzecia. Zegarki w naszych telefonach czy urządzeniach elektronicznych zrobią to automatycznie, tylko o godzinę krótszy sen trudno zaakceptować z automatu. Zegarmistrz Janek Rygiel dwa razy w roku musi spędzić w pracy nieco więcej czasu. Zazwyczaj po zamknięciu sklepu, właśnie w sobotę, kiedy w nocy z soboty na niedzielę muszę tutaj poprzestawiać wszystkie czasomierze. Kilkadziesiąt. Każdy z nich dzisiaj w nocy trzeba będzie przestawić o godzinę do przodu. Rozróżnienie na czas letni i zimowy jako pierwsi stosowali starożytni Rzymianie, ale współcześnie pomysł ten wyszedł od Benjamina Franklina. Amerykański filozof i polityk wskazywał na korzyści finansowe takiego rozwiązania. Jeżeli wstawaliśmy bardziej zgodnie z rytmem słonecznym, to mniej spaliliśmy prądu, mniej świec. W związku z tym oszczędności były konkretne. Ale z biegiem lat nasz styl życia się zmienił i zużycie prądu czy światła przestało zależeć od rytmu dnia. Wolałabym, żeby czas biegł normalnie. Zapomniałem o tym. Wydaje mi się, że dobrze by było ujednolicić to. To dzisiaj? Nawet nie wiedzieliśmy, bo tak naprawdę teraz to wszystko automatycznie funkcjonuje. Ale nie nasz organizm. Zmiana czasu może mieć negatywny wpływ na nasze zdrowie. Ryzyko zaburzeń rytmu serca, napadów migotania przedsionków, zwyżek ciśnienia tętniczego. Wynika to z tego, że dochodzi do desynchronizacji naszych wewnętrznych zegarów biologicznych z rytmem światło - ciemność. A zmiana czasu zaburza ten porządek, na który wpływ mają politycy. Decyzja leży po stronie państw członkowskich Unii Europejskiej. Oni w ramach rady ministrów ds. transportu muszą wyrazić na to zgodę i jednocześnie zaproponować, które państwo w jakiej strefie się znajdzie. Ale sprawa stanęła w miejscu. W przeciwieństwie do czasu, który wciąż ucieka. Te pierwsze pamiętają starożytność. Do zdobienia tych współczesnych inspiracji dostarcza Internet. Pisanki przygotowywane są na całym świecie według różnych zwyczajów, ale wszędzie symbolizują jedno - nowe życie. A w Ciechanowcu na Podlasiu doczekały się nawet muzeum. Zdobione jajka to tradycja stara jak starożytny Egipt. To właśnie w piramidach znaleziono te najstarsze pochodzące sprzed pięciu tysięcy lat. Tu w jedynym w Polsce Muzeum Pisanki w Ciechanowcu można obejrzeć prawie trzy tysiące pisanek. Najmniejsze są zrobione z jaja zięby afrykańskiej. Największe z jaj strusia. Najpopularniejsze są jednak te z kurzych jaj. Metoda batikowa polega na nanoszeniu wosku pszczelego szpileczką bądź lejkiem na białe skorupki jajek. Następnie jaja wkłada się do barwników, najlepiej naturalnych. Buraczki oczywiście otrzymujemy czerwony, bordowy, kapusta czerwona, niebieski granatowy. Pani Emilia, młoda mistrzyni pisanek, podkreśla, że takie jaja to wspaniały wielkanocny prezent, który miał swoją symbolikę. Przykładowo kiedy podobała się danemu mężczyźnie kobieta, to jak najbardziej mógł jej wręczyć taka pisankę w dowód miłości. Czy pani ktoś taką pisankę wręczył? Ja czekam, cały czas czekam. Twórcy pisanek cieszą się, że miłość do zdobnych jaj nie umiera. Wprost przeciwnie. Powstają jaja z portretami, nalepianki, pisanki ażurowe. Dziś twórcy pisanek inspiracje czerpią raczej nie od starszych pokoleń, ale z Internetu. Tradycja nie umiera, choć pisanka może się stłuc. To wszystko w programie. Już za chwilę rozmowa z siostrą Małgorzatą Chmielewską i Anną Dymną. Zapraszam. Zapraszam na rozmowę z naszymi gościniami. W Krakowie - Anna Dymna. W Kielcach jest siostra Małgorzata Chmielewska. Dobry wieczór. W wyjątkowym czasie się spotykamy, dlatego na początek chcę zapytać o wymiar tego święta dla pani. Jak to postrzegacie? To najważniejszy czas w życiu chrześcijanina. Święta przypominające zdarzenia, które miały miejsce ponad 2000 lat temu. Dla mnie to jest ciągłe przypomnienie, że ta historia ostatniej wieczerzy, krzyża, ukrzyżowania i zmartwychwstania dzieje się dzisiaj. Bo sam Pan Jezus powiedział, że jest drogą, prawdą i życiem. Zapominamy w obrzędach, że one dotyczą każdego naszego dnia. A szczególnie żyjąc z ludźmi, którzy w jakimś sensie są ukrzyżowani poprzez cierpienie, pogardę, choroby, często uzależnienia. Muszę pamiętać o tym, że to Chrystus zmartwychwstał i że to jego siłą każdy z tych ludzi, podobnie jak ja, może powrócić do życia. Wielkanoc jest świętem nowego życia. Można zacząć od nowa mocą Chrystusa. To święto ma wymiar wspólnotowy. Ostatnia wieczerza, która gromadziła uczniów. Gdzie Chrystus wyraźnie pokazuje, że nie jest panem, tylko sługą. Że zostanie z nami na zawsze - ustanowienie Eucharystii. Jednocześnie wspólnota. Wspólnota apostołów, z których jeden go zdradził. Tak bywa. Akurat w moim życiu, w naszym życiu to poczucie wspólnoty, miejsce dla najsłabszego, żeby nie był tylko obiektem. Danie jakiegoś datku, ale żeby miał miejsce ten najsłabszy w naszym wspólnym życiu, to bardzo ważne. Coroczne przypomnienie i pogłębianie takiego życia. To ma głęboki sens. Jednocześnie święta radości. Zło nie ma ostatniego słowa. To miłość zwycięża. Pani w "Dymnych rozmyślaniach wielkanocnych" zadaje wiele ważnych pytań. Te dni sprzyjają rozmyślaniu. To jest niezwykły czas. W którym człowiek myśli o wszystkim. Bardzo ważne to są dni. Myślimy o cierpieniu, o śmierci, o nadziei, a potem na końcu są to najradośniejsze święta. Ks. Twardowski napisał taki krótki wiersz, w którym mówi: "To takie proste, kiedy się kocha". To daje dużo do myślenia. Święta dają nam tak dużo do myślenia. Co jest w życiu ważne. Najważniejsza, jak się okazuje, jest zawsze miłość. Że człowiek nie powinien być sam. Że każdy powinien zobaczyć w sobie coś dobrego i zobaczyć w drugim człowieku coś dobrego. To jest w ogóle najważniejsze. I patrzeć na każdego jak na człowieka. Że nie jest gorszy. Ja się tak zastanawiam nad naszym światem, dlaczego my tak bardzo lubimy widzieć samo zło. Ciągle jesteśmy tym bombardowani. Coś się złego stało, ktoś zabił, ktoś okradł. Nie staramy się, żeby zobaczyć coś dobrego. Dla mnie te święta takie są. Jak byliśmy dziećmi, to wiedzieliśmy, że w Wielki Piątek trzeba być cichutko, bo to jest cierpienie. Trzeba pomyśleć o tych, którzy są chorzy i samotni. Potem sobota. Może trzeba pomyśleć, jak to zrobić, żeby tak nie było. Że może trzeba być dobrym, a może trzeba komuś coś dać, może się uśmiechnąć. I potem ta niedziela, i poniedziałek, kiedy jest szaleństwo radości. Wszyscy byli tak szczęśliwi. To jest sens tego, że jest nadzieja i że może być dobrze, i że od nas to zależy. Pani wspomina o tym, że my tak często mówimy o tym, co dzieje się złego, ale myślę teraz o takich słowach siostry Małgorzaty, na które też trafiłam w jednym z wpisów siostry. Pisze siostra, że wojna na Ukrainie uświadomiła nam, jak wiele jest cierpienia i zła, które jest namacalne, ale dodaje siostra, że wielu nie podejrzewało siebie samych o takie zdolności do poświęceń. To wskazuje na to, co jest w nas dobrego. Ja byłam teraz na drodze krzyżowej z moimi podopiecznymi. To są osoby z niepełnosprawnością intelektualną i wtedy drogi krzyżowe przeżywa się bardzo głęboko. Rozmawiamy o tym, że jest zło na świecie, że ludzie cierpią, ale jesteśmy od tego, żeby im pomagać i żeby tego nie było więcej. Ja to przeżywam razem z nimi. Coraz więcej mi to daje do myślenia. Zwracam się do siostry Małgorzaty. Mówi siostra, że unikamy cierpienia, unikamy wysiłku i pracy nad sobą, a siostra podkreśla, że my ciągle jesteśmy w takiej drodze i pracy nad sobą. Że to nigdy nie jest sprawa skończona. Myślę, że to pojęcie pracy nad sobą - w tej chwili bardzo zapomniane. Jest niezwykle ważne. Czasami na naszej drodze staje człowiek, często staje człowiek, ja go nazywam prorokiem. Człowiek, który ma jakieś trudności, cierpiący, człowiek niepełnosprawny, bezdomny. To jest wyzwanie. Ten człowiek ma twarz cierpiącego Chrystusa. To jest zapytanie Pana Jezusa: co ty na to? Co ty na mnie, który stoję przed tobą? To wymaga przełamania barier, przełamania niechęci oraz wyjścia z siebie. Jest to często wspaniała droga. Ja pracuję z takimi ludźmi, których nikt nie chce. Którymi świat pogardza albo nie chce ich widzieć. W naszym życiu my często jesteśmy świadkami zmartwychwstania. Kiedy ktoś przychodzi w tragicznym stanie i po miesiącu człowiek, który był właściwie leżący z powodu zaniedbania, chorób, chodzi. Człowiek, który się nie uśmiechał, patrzył w podłogę z braku poczucia własnej wartości, ten człowiek uśmiecha się, jest w normalnym życiu, odzyskuje własną godność. To jest to zmartwychwstanie. Wojna w Ukrainie uświadomiła nam kruchość naszego życia. Mamy w naszych domach wielu uchodźców, uchodźczynie, którzy stracili wszystko. To byli ludzie często mający normalne uporządkowane życie. Niektórzy mieli stanowiska, pracowali w korporacjach. Stracili wszystko. To jest czas, który zmusza nas przy tej świadomości, którą jako społeczeństwo spychamy, jeśli chodzi o wojnę na Ukrainie, staramy się zapomnieć o tym. Po tym ogromnym zrywie, który był na początku tych wydarzeń. Miejmy świadomość, że wszystko, co mamy, naprawdę może się rozpaść za pstryknięciem palca. To, co jest najważniejsze, to jest miłość. Chciałam powiedzieć jeszcze jedno. Powinniśmy uwierzyć w to, że bardzo dużo od nas zależy. Naprawdę. Że ta droga krzyżowa - przecież to nie jest tak, że teraz są święta, a potem zapominamy o tym. Jesteśmy potrzebni tym ludziom, którzy cierpią. Możemy zło zamienić na dobro i na jasność. Od nas to zależy. Bardzo dziękuję za rozmowę. Musimy się częściej uśmiechać. Zapraszamy na orędzie abpa Tadeusza Wojdy, przewodniczącego Konferencji Episkopatu Polski. TYKANIE ZEGARA BICIE ZEGARA "Ponieważ bowiem przez człowieka przyszła śmierć, przez człowieka też dokona się zmartwychwstanie". Pierwszy List do Koryntian. BICIE ZEGARA Drodzy rodacy w kraju i za granicą. Dla wierzących w Chrystusa największą prawdą jest Jego zmartwychwstanie, które odbiera śmierci ostatnie słowo, otwiera perspektywy życia wiecznego. Święty Paweł Apostoł, komentując tę prawdę, stwierdza, że próżna byłaby nasza wiara, gdyby Chrystus nie zmartwychwstał. Zmartwychwstanie Chrystusa to dar miłosiernego Boga Ojca, który pragnie zbawić każdego człowieka. Jednakże nie może zbawić nas bez nas, bez naszej pomocy. Słusznie więc Święty Paweł Apostoł Narodów przypomina, że my wszyscy, którzyśmy otrzymali chrzest zanurzający nas w Chrystusa, zostaliśmy zanurzeni w Jego śmierć. Zatem przez chrzest zostaliśmy razem z Nim pogrzebani po to, abyśmy i my wkroczyli w nowe życie, jak Chrystus powstał z martwych dzięki chwale Ojca. Zmartwychwstanie, jak zauważył papież Benedykt XVI, decyduje o istnieniu wiary chrześcijańskiej, ale też decyduje o naszej postawie jako chrześcijanina. Przez chrzest zostaliśmy włączeni w śmierć i zmartwychwstanie Chrystusa, a tym samym staliśmy się uczestnikami Jego nowego życia. Od tego czasu On staje się dla nas drogą, prawdą i życiem. Jako nowy lud zanurzony w Jego niepojętą miłość powinniśmy postępować jak dzieci światłości. Co to oznacza w naszym życiu? Przede wszystkim jako chrześcijanie nie możemy postępować, jakby zmartwychwstania nie było. A ponadto jesteśmy posłami, aby dawać świadectwo naszej wiary. Dzisiaj tego świadectwa bardzo potrzeba. Coraz bardziej brakuje wiary w nas samych, w rodzinie. Wydaje się, że nie kształtuje ona naszych postaw, czego wyrazem są spory, podziały społeczne czy wzajemne posądzania i oskarżenia. Trzeba powrócić do entuzjazmu wiary pierwszych chrześcijan. Dzieje Apostolskie wspominają, że jeden duch i jedno serce ożywiały wszystkich, którzy uwierzyli. Ufam, że zmartwychwstanie Pana zatriumfuje w nas, niemniej musimy podjąć drogę odnowienia i pogłębienia naszej wiary. Ma nam w tym pomóc Wielka Nowenna przed dwutysiącleciem Odkupienia, którą rozpoczynamy podczas tych świąt paschalnych, a zakończymy w 2033 roku, świętując Jubileusz Odkupienia. Celem jej jest duchowo-moralne odrodzenie i przygotowanie całego Kościoła w Polsce do tego wielkiego jubileuszu. Mam ogromną nadzieję, że w ten plan odnowy duchowej włączą się wszystkie parafie, wspólnoty zakonne i świeckie, ruchy i poszczególni wierni. Jest to nasza wspólna sprawa. Mnie osobiście i z pewnością wielu z nas leży na sercu odnowa naszej wiary, a wraz z nią odnowa Kościoła w Polsce w duchu wskazań papieża Franciszka. Jest sprawą niezwykle ważną, aby Kościół stał się kościołem prawdziwie synodalnym, który pochyla się i obejmuje wszystkich. Otwórzmy zatem szeroko nasze serca na zmartwychwstanie Chrystusa