Komisja do zbadania rosyjskich wpływów w Polsce wywołuje polityczną i medialną histerię sojuszników Kremla. Szczegóły już za chwilę. Jest 19.30. Michał Adamczyk. Witam państwa i zapraszam na Wiadomości. Europa powinna się oczyścić z agentury rosyjskiej. Kto w Polsce przez lata dbał o interesy Kremla? Musimy znać odpowiedzi na te pytania, aby to była też lekcja dla przyszłych pokoleń. Zdecydowaliśmy się na sankcje w postaci ograniczeń ruchu. Zdecydowane działanie MSWiA. Polska zamyka granicę dla ruchu towarowego z Rosji i Białorusi. To dość dotkliwe sankcje, jeżeli chodzi o gospodarkę białoruską. Zmasowany atak dronów na Moskwę. Rosjanie będą musieli sobie odpowiedzieć na wiele pytań. M.in. skąd się wzięły te drony i dlaczego ich nie zauważono. Zaczynamy od strachu opozycji przed komisją, która ma badać rosyjskie wpływy w Polsce na przestrzeni ostatnich kilkunastu lat. Prorosyjskich decyzji było niestety wiele. Platforma nie chce, by było to przedmiotem badań i analiz. Sprzeciwiają się temu także niemieckie media i niektóre media w Polsce, postrzegane jako zaplecze medialne największej partii opozycyjnej. Teraz główny atak kierowany jest w stronę prezydenta. Rzecznik PO grozi głowie państwa sądem i zapowiada, tak jak reszta opozycji, bojkot komisji, Rosyjskie wpływy mogłyby zniszczyć polską demokrację. Dlatego wpływy Kremla mają zostać zbadane. Przez komisję, której prezydent powiedział "tak". I natychmiast ruszyła lawina ataków ze strony opozycji. Nie bardzo rozumiem, jak kwestia zbadania rosyjskich wpływów na Polskę w ciągu ostatnich 16 lat miałaby zniszczyć polską demokrację. To ustawa, do której przylgnęło już określenie Lex anty-Putin. W końcu to na jej podstawie będzie można zbadać, kto w Polsce i dlaczego prowadził politykę sprzyjającą Kremlowi. Ja powiedziałem wyraźnie: ta ustawa jest skierowana przeciwko Putinowi i służbom rosyjskim. To jest Lex anty-Putin. Wszystko powinno być jasne. Ale jak się okazuje, nie dla wszystkich takie jest. Oni tego pożałują. Donald Tusk nerwowo zachowuje się w tej sprawie od samego początku. Ataki opozycji, próba zastraszenia głowy państwa. Z całą pewnością prezydent Duda zostanie osądzony. Skierujemy pana odpowiedzialność do Trybunału Stanu. Tylko czego politycy opozycji boją się aż tak bardzo, że komisję chcą bojkotować? Donald Tusk ma jednak gigantyczny problem. Jego rząd, polityka tego rządu to była polityka oparta na bardzo dobrych relacjach, na ocieplaniu relacji z Władimirem Putinem, ze zbrodniarzem wojennym. Bez wątpienia zastanawia fakt, że tak mocno politycy opozycji i wspierające ich media ustawę utożsamiają z Donaldem Tuskiem. Komisja jest nielegalna, więc Donald Tusk nie musi się przed nią stawiać. W 13 punktach jest niezgodna z konstytucją. To zarzuty obalane dziś jeden po drugim. Trudno sobie wyobrazić, żeby tak szeroki zakres spraw i tak szeroki ciąg czasowy mogła komisja sejmowa w ciągu kilku tygodni przebadać. To dowód ze strony PiS, że to nie jest komisja na użytek kampanii wyborczej PiS-u, ale próba rzetelnego zbadania rosyjskich wpływów w Polsce w latach 2007 - 2022, a więc także czasów, kiedy Polską rządzi PiS. Ale określenie "Lex Tusk" robi karierę w mediach romansujących z opozycji. Jak na ustalony sygnał, rozkrzyczały się nagłówki prasy kojarzonej z opozycją w Polsce. Wszystkie - w podobnym tonie. Pojawiają się określenia, takie jak "lex Tusk", "polowanie na czarownice", "hańba". Tomaszowi Lisowi ostatecznie puściły nerwy. Znajdzie się komora dla Dudy i Kaczora. Wysyłanie przeciwników politycznych do komór przywołuje najgorsze skojarzenia. Przypomnijmy jeszcze... Ten sam dziennikarz przed laty - z ówczesnym rosyjskim prezydentem - Dmitrijem Miedwiediewem. Tę rozmowę zresztą chętnie cytowała później rosyjska propaganda. Na ich reakcję nie trzeba było długo czekać. Tuby propagandowe Kremla - ale i media niemieckie - ostro krytykują powołanie komisji, która zbada wpływy rosyjskie w Polsce. Co ciekawe, ochoczo wtórują im niektóre media ukazujące się w Polsce. Rosyjska propaganda wiadomość o powołaniu w Polsce komisji mającej zbadać wpływy Kremla przywitała z wściekłością. Ria Novosti pisze o rzekomym szale nienawiści Warszawy do Rosji. Przytacza przy tym głosy polityków opozycji. Tu rosyjski portal lenta.ru - i znów powołanie się na wiarygodne dla Rosjan źródła: Atakuje nie tylko Moskwa. Na rosyjskojęzycznym portalu niemieckiego nadawcy publicznego Deutsche Welle cytat sekretarza generalnego Platformy Obywatelskiej i diagnoza: celem ustawy o komisji jest wyeliminowanie Donalda Tuska z życia politycznego. Zbieżność wynika z podobnej diagnozy sytuacji i polska opozycja i - jak widzimy - ośrodki w Moskwie czytają to jako atak na Tuska. Dokładnie w ten sam sposób interpretują powstanie komisji pracownicy mediów opozycyjnych - TVN czy Gazety Wyborczej, a także portali z niemieckim kapitałem. Tych mostów łączących narrację mediów rosyjskich, niemieckich z tym, co lansują liberalne media w Polsce jest bardzo wiele, ale podobnych dowodów powtarzania korzystnych dla Moskwy czy Belina tez w przeszłości nie brakowało. Najbardziej drastyczny i bolesny przykład to tragedia smoleńska. I narracja stacji TVN zdejmująca winę z Rosjan i oskarżająca od pierwszych chwil polskich pilotów. Jak nie wyląduję bądź wylądujemy, to mnie zabije bądź zabiją. Oszczercze publikacje, pokrywające się z narracją Kremla, dotyczą także historii. Polaków w roli oprawców przedstawiał Onet, m.in. w skandalicznym tekście z bolszewickimi wspomnieniami z wojny 1920 roku. Tego, co wyprawiają Polacy, nie da się opowiedzieć. Onet to oszczerstwa nazwał "poruszającym świadectwem". Rosyjskie wpływy dzisiaj bardzo wyraźnie widać w naszych mediach, w tych różnych panicznych krzykach, wypowiedziach i wyzwiskach, które w tych mediach padają. Mamy po prostu z przeszłości przykłady artykułów książek, różnego rodzaju nawet kampanii medialnych, które są pisane pod dyktando rosyjskiej propagandy czy po prostu pod dyktando interesów rosyjskich. Obce wpływy i interesy w mediach w Polsce to problem, który także powinna zbadać komisja. Orlen zapowiada kroki prawne wobec telewizji TVN24. Chodzi o reportaż tej stacji, w którym zasugerowano, że spółka straciła na połączeniu z Lotosem. Narrację telewizji TVN szybko przyjęli politycy PO. To wbrew pozorom nie jest magazyn Poczty Polskiej. To sortowania paczek należąca do Orlenu. Inwestycja, która powstała pod Strykowem koło Łodzi, to jeden z wielu przykładów na to, że Orlen już dawno przestał być jedynie koncernem paliwowym. Bardzo mocno inwestujemy w fotowoltaikę, otwieramy następne farmy, inwestujemy w elektrownie wiatrowe, inwestujemy w elektrownie gazowe. Mało tego - rozbudowujemy przemysł petrochemiczny. Ten rok pod względem wydatków na inwestycje będzie w Orlenie rekordowy. Spółka planuje wydać na nie 36 mld zł. Orlen to jedna z niewielu polskich firm, która może sobie pozwolić na tak kosztowne inwestycje. To m.in. efekt połączenia z Lotosem. Choć ta fuzja jest wciąż krytykowana przez opozycję. Być może współpracuje z rosyjskim reżimem, kiedy na Ukrainie leje się krew. Politycy PO tym razem uderzają w Orlen za to, że spółka kupiła stacje paliw od węgierskiego MOL-a. Paliwo do ataku dała telewizja TVN24, której pracownicy pojechali oglądać stacje Orlenu na Węgrzech. Plastikowe plandeki starają się ukryć poprzednią nazwę. W jednym miejscu jednak zasłonięto tylko nazwę, pozostawiając charakterystyczne elementy Łukoila. Widz po tak sensacyjnym odkryciu mógłby pomyśleć, że Orlen robi interesy z Rosjanami. Tymczasem już w ubiegłym roku spółka publicznie informowała, do kogo należały w przeszłości stacje, które nabyła. Orlen odkupił stacje od spółki węgierskiej MOL, która kilkanaście lat temu kupiła je od Łukoila, więc zarzucanie Orlenowi, że kupił stacje od Rosjan, jest zupełnie bezpodstawne. W reportażu TVN24 sugeruje, że Orlen stracił na połączeniu z Lotosem. Spółka w reakcji zapowiedziała kroki prawne wobec stacji. Nie jest prawdą, że akcjonariusze Lotosu stracili na fuzji PKN Orlen. Za połączeniem i przedstawioną wizją firmy głosował nie tylko Skarb Państwa, ale też prywatni inwestorzy i fundusze. Fuzja tak dużych firm od początku była pod lupą agencji ratingowych i Komisji Europejskiej, która nakazała Orlenowi sprzedaż części rafinerii Lotosu. Żadnych nieprawidłowości nie wykryto. Rosyjsko-białoruska wojna hybrydowa przeciw Polsce trwa. "Spodziewamy się w najbliższym czasie wzmożonych prób przerzutu nielegalnych imigrantów do Polski" - ostrzega MSWiA i zamyka od 1 czerwca polską granicę dla samochodów ciężarowych z Rosji i Białorusi. Kolejne sankcje to także czytelny sygnał, że nasze państwo nie zgadza się na prześladowanie Polaków na Białorusi. Rozporządzenie wykluczy i uniemożliwi sytuację przejazdu przez granicę przyczep i naczep zarejestrowanych na Białorusi i w Rosji. Polska stanowczo odpowiedziała na polityczny wyrok białoruskiego sądu, skazujący Andrzeja Poczobuta na 8 lat kolonii karnej. Oprócz zamknięcia ostatniego przejścia granicznego dla białoruskich i rosyjskich ciężarówek, to także wpisanie kolejnych 365 osób na listę sankcyjną oraz zamrożenie środków finansowych 20 podmiotów i 16 biznesmenów powiązanych z rosyjskim kapitałem. Zdajemy sobie sprawę, że służby białoruskie są wrogo nastawione do Polski i m.in. dlatego zdecydowaliśmy się na sankcje. To ciosy, które mocno zabolą reżim Łukaszenki. To dość dotkliwe sankcje, jeżeli chodzi o gospodarkę białoruską. Polska zabiega też o uszczelnienie unijnych sankcji wobec Mińska. Bez sankcji białoruskich sankcje przeciwko Rosji pozbawione są racjonalnego sensu. To są państwa nie tylko nieprzyjazne, ale wręcz świadomie dążące do destabilizacji sytuacji w państwach z którymi graniczą, a więc w tym sensie to jest i wymóg bezpieczeństwa, i wymóg pewnej roztropności politycznej. Czy Moskwa i Mińsk będą eskalować sytuację na polsko-białoruskiej granicy? Wiele na to wskazuje. Spodziewamy się tego, że wraz z nastaniem lata ten ruch będzie coraz większy. Niestety, propagandowa narracja Putina i Łukaszenki znajduje w Polsce szczególnego rodzaju zwolenników. Białoruś będzie tworzyła nowe odsłony wojny hybrydowej, bo odniosła pewne sukcesy w dotychczasowym kryzysie na granicy polsko-białoruskiej. Przecież takie postacie jak Władysław Frasyniuk czy Janina Ochojska swoją aktywnością de facto wspierały reżim Łukaszenki. A i dziś mimo długiej listy dowodów na to, że cała operacja jest nadzorowana przez wschodnie służby specjalne, ciągle słychać głosy nawołujące do otwarcia granic przed imigrantami ściągniętymi przez Łukaszenkę. To fragment materiału TVN24 z poniedziałku. Przytuleni do Polski, patrząc jej w oczy, proszą o litość. Tam, po stronie białoruskiego KGB, otrzymali informację zwrotną, że niektóre operacje warto przeprowadzać, bo znajdą tu sojuszników. Ale Polska jest gotowa. I bezpieczna - m.in. dzięki zaporze na granicy z Białorusią. To pozwoliło na zatrzymanie tej ofensywy, ofensywy Łukaszenki i Putina. A także dzięki zakupom nowoczesnego sprzętu. To pociski, które potrafią precyzyjnie razić cel oddalony nawet o kilkanaście kilometrów. Lider Platformy Obywatelskiej chciałby być postrzegany jako sojusznik i przyjaciel Ukrainy w Europie. Jednak w latach, gdy kierował unijną polityką z fotela szefa Rady Europejskiej, tuż po aneksji Krymu deklarował, że nie będzie wsparcia militarnego dla Ukrainy. To była znamienna deklaracja, której skutki boleśnie dziś odczuwamy. Wyjazd z kraju to dla Donalda Tuska nic nowego. W 2014 r., wbrew obietnicom, porzucił funkcję premiera i wyjechał do Brukseli. Ja też stresuję się tą zmianą. Nigdy nie zrozumiem, jak można porzucić ważną funkcję w Rzeczypospolitej Polskiej, ważny, odpowiedzialny urząd, żeby pracować gdzieś w Brukseli. Stanowisko szefa Rady Europejskiej objął już pod bezprawnej aneksji Krymu przez Rosję i rozpoczęciu przez Putina 1. fazy wojny na Donbasie. Niemal natychmiast zapowiedział, że Unia wobec rosyjskiej agresji pozostanie bierna. Nie ma też atmosfery w Europie, nie ma zbyt wielu entuzjastów takiego rozwiązania, o jakim mówię, czyli bezpośredniego wsparcia militarnego dla Ukrainy. Nie budujmy sobie złudzeń czy iluzji. Bezczynność Tuska w sprawie ukraińskiej to bezpośrednia kontynuacja jego polityki resetu wobec Rosji... Chcemy dialogu z Rosją, taką, jaka ona jest. ...którą forsował jeszcze jako premier. Polska, póki jestem premierem polskiego rządu, nie stanie na czele antyrosyjskiej krucjaty. Pamiętajmy, że pierwszą wizytę zagraniczną w 2008 r. odbył do Moskwy, co zostało na Ukrainie bardzo źle odebrane. Zresztą w Polsce też był za to krytykowany, nawet w kręgu swoich zwolenników. Szef MSZ w rządzie Tuska - Radosław Sikorski - przekonywał, że Moskwa jest normalnym partnerem biznesowym i politycznym. Rosja rozwija się i otwiera na świat, choć według innego kodu kulturowego niż nasz. Nie zrozumiano powagi sytuacji i imperializmu rosyjskiego, który właśnie się rozkręcał, a Nord Stream de facto zasilił Putina, jeśli chodzi o dochody. Gdy na kijowskim Majdanie od strzałów snajperów ginęli walczący o wolność Ukraińcy, Sikorski groził Ukrainie, by poddała się żądaniom Kremla. Podpiszecie porozumienie albo wszyscy zginiecie. Po zakończeniu kadencji szefa Rady Europejskiej Tusk został przewodniczącym Europejskiej Partii Ludowej. Po wybuchu pełnoskalowej rosyjskiej agresji nie pojawił się w Kijowie aż do dziś. Wielu europejskich polityków wolałoby dziś zapomnieć o swojej bierności w sprawie Ukrainy i niejednokrotnym wspieraniu Moskwy. Nie zmienia to jednak faktu, że popełnili polityczny błąd, który przyczynił się do wybuchu rosyjskiej wojny w Europie. Oglądają państwo główne wydanie Wiadomości. Zobaczmy co jeszcze przed nami. Samochód w rowie, a kierowcy brak. Kto prowadził auto należące do sędziego? Niecodzienny gość na ulicach Nowego Sącza. Kolejny, już 17. w tym miesiącu atak dronów na Kijów. Drony jednak uderzyły też w kilka budynków w Moskwie. Rosjanie o ten atak oskarżają Ukraińców. Ci odpowiadają: "Obserwujemy z przyjemnością, przewidujemy wzrost liczby ataków, ale nie mamy z tym nic wspólnego". Dron nad Moskwą, dokładniej - nad Rublowką, gdzie mieszkają najbogatsi Rosjanie i najwyżsi rangą rosyjscy urzędnicy. Ile było tych dronów, nie wiadomo. Wiadomo, że wszystkich zniszczyć Rosjanom się nie udało. Najpierw dźwięk, a potem bum, jakby coś się wbiło. Spojrzeliśmy przez okno - nic. Okazało się, że to pod nami. Rosyjskie władze wzywają do zachowania spokoju, twierdzą, że kilka dronów zostało zestrzelonych. O atak oskarżają Ukrainę. Wkraczamy w erę sztucznej inteligencji. Być może nie wszystkie drony są gotowe do ataku na Ukrainę i chcą wrócić do swoich właścicieli. Rosjanie będą musieli sobie odpowiedzieć na wiele pytań, m.in. skąd się wzięły te drony, jaki to był typ, o jakim zasięgu, czy to były takie, które mogły przelecieć z Ukrainy i dlaczego ich nie zauważono. A to już kolejny atak na Kijów. Czwarty w ciągu 48 godzin i 17. w tym miesiącu. Niemal wszystkie drony udało się zestrzelić. Co najmniej jedna osoba zginęła. Do tego pożary, spalone samochody i uszkodzone spadającymi odłamkami budynki. Oni robią wszystko, żeby nasza kontrofensywa nie miała sukcesu, żeby nasi ludzie byli zastraszani. Mieszkańcy ukraińskiej stolicy mówią wprost: to terror. Jak w ogóle udało nam się to przeżyć? Dlaczego, za co przytrafiła nam się ta wojna? Dzieci wojny. Zostanie w nich ona na zawsze. Tysiące dzieci Rosjanie porwali. Tak, Rosjanie wywożą z Ukrainy nie tylko pralki, lodówki czy telewizory. Także dzieci. Udokumentowano niemal 20 tys. takich przypadków. Niestety widzimy również aktywność Białorusi na tym polu. Przypuszcza się, że ponad 2 tys. dzieci ukraińskich trafiło do obozów reedukacyjnych właśnie na terenie Białorusi. Do ratowania najmłodszych Ukraińców aktywnie włączyła się Polska. Do Kijowa wyrusza w tej sprawie rzecznik praw dziecka Mikołaj Pawlak. To jest moment, w którym powinniśmy porozmawiać, przygotować się do kolejnych ruchów. 20 tys. dzieci wywiezionych w nieznane. To tak, jakby odcięto od korzeni całe Opoczno, Działdowo, Bieruń czy Trzebinię. Żołnierze NATO zostali ranni w starciach z serbskimi demonstrantami w Kosowie. Prezydent Serbii Aleksandar Vucić wprowadził armię w stan najwyższej gotowości bojowej. Do starć doszło w północnym Kosowie. Miejscowi Serbowie protestowali przeciw objęciu lokalnych urzędów przez albańskich burmistrzów. Wojskowi zostali zaatakowani gazem łzawiącym i granatami hukowymi. W starciach rannych zostało 34 żołnierzy sił NATO z misji pokojowej KFOR. UE potępia przemoc na północy Kosowa, której jesteśmy świadkami w ostatnich dniach. Przemoc wobec obywateli, mediów czy żołnierzy - to absolutnie niedopuszczalne. NATO zapowiedziało, że do Kosowa wyśle dodatkowe siły. 9 osób rannych, w tym 4 dzieci - to bilans ofiar strzelaniny na Florydzie. Do tragedii doszło na plaży Hollywood Beach. Wybuchła bójka, zaraz potem padły strzały. Ofiary w stabilnym stanie przebywają w szpitalu, najmłodsza dziewczynka ma zaledwie rok. Chiny chcą podbić Kosmos. Shenzhou-16 z trzyosobową załogą na pokładzie został wystrzelony na stację orbitalną Niebiański Pałac. Wśród załogi jest pierwszy w historii cywil. Astronauci mają weryfikować teorię względności i badać pochodzenie życia. w Wielkiej Brytanii. Zawodnicy ścigają się po kawałek sera, pędząc za nim po piekielnie stromym zboczu Cooper's Hill. Bieg ma ponad 200-letnią tradycję i przyciąga tłumy kibiców z całego świata. Dla wielu jednak kończy się na noszach. Sport to zdrowie, ale żeby go uprawiać, konieczny jest odpowiedni sprzęt. W Nowym Sączu, w sercu miasta, ma powstać spalarnia śmieci. Ludzie protestują, bo plan przewiduje, że inwestycja stanie tuż pod oknami ich mieszkań. Boją się, że funkcjonowanie spalarni zwiększy już i tak fatalny poziom zanieczyszczeń powietrza. Sprawie przyjrzeli się reporterzy "Alarmu!". Precz ze spalarnią! W centrum miasta tuż za moimi plecami ma powstać olbrzymia spalarnia. Będzie to inwestycja prywatna, miasto nie będzie miało właściwie wpływu na jej rozwój. Przeciwnicy budowy spalarni śmieci w Nowym Sączu chcą, aby ktoś wreszcie wysłuchał ich obaw i argumentów. Mówimy "nie" spalarni w tej lokalizacji. Pogorszą się warunki życia i zdrowia mieszkańców na tym terenie poprzez uciążliwości związane z emisją zanieczyszczeń do środowiska. Obawy budzi przede wszystkim lokalizacja spalarni. Niech sobie będzie ta spalarnia, ale nie w środku osiedla. Co na to wszystko lokalni urzędnicy? Więcej w magazynie reporterskim "Alarm!" o 20.15. Samochód wpadł do rowu. Kierowcy nie było. Policja zebrane materiały przekazała już do prokuratury. Jak ustalił portal TVP Info, właścicielem auta jest sędzia Sądu Rejonowego w Lubaczowie - Artur Broś. Do tej pory nie zgłosił się pod odbiór odholowanego auta. Z miejsca wypadku nie ucieka się bez powodu. Mógł być pijany. W Sądzie Rejonowym w Lubaczowie chcieliśmy uzyskać komentarz. Bez skutku. Jeśli okazałoby się, że autem kierował sędzia, to wpisałby się tym samym, by tak rzec, w środowiskową tradycję. W Polsce mamy niestety wiele przykładów, czasem kuriozalnych, małych i śmiesznych przestępstw Na jednym z suwalskich skrzyżowań sędzia Waldemar M. spowodował kolizję. Alkomat wskazał prawie dwa promile. Sprawca od pięciu lat ucieka przed rozprawami. Inny sędzia na stacji benzynowej zabrał z lady cudze 50 złotych. Jeszcze inny ukradł części do wiertarki. I on mógł liczyć na wyjątkową łagodność kolegów po fachu. Skończyło się na grzywnie. Przez kilkanaście miesięcy te i podobne sprawy badał program Kasta. Analizowałem te przypadki. Często dotyczą tych sędziów, którzy nie kryją swoich politycznych sympatii, sprzyjają opozycji i należą niestety do upolitycznionych stowarzyszeń, takich jak Iustitia. Co ciekawe, przemyskim oddziałem Iustitii kieruje Artur Broś, Jest to stowarzyszenie skrajnie upolitycznionych sędziów, którzy pomylili sale sądową z działalnością polityczną. Dzieci pozbawione opieki rodziców biologicznych wciąż potrzebują miłości. A tę może zapewnić rodzina zastępcza. To praca trudna, wymagająca, lecz niezwykle ważna społecznie, a ich było juz ok. 30, żadne nie wróciło do systemu. Każde pracuje, każde radzi sobie, zdobywają nawet świat. Leci mucha do Alana ucha. Agnieszka Kaszuba-Gałka Alana poznała w hospicjum Fundacji Gajusz. Chłopcu trzy razy zatrzymało się serce, trzy razy przeszedł sepsę. Alan, jest drzewko. Dzięki atmosferze miłości w pieczy zastępczej chłopiec wzrasta i nabiera sił. Bo niestety rodzin zastępczych wciąż jest zbyt mało - podkreśla Aleksandra Sikorska ze Stowarzyszenia SOS Wioski Dziecięce. Myśmy w zeszłym roku otrzymali ponad 700 zapytań o możliwość przyjęcia dzieci do pieczy i mogliśmy tylko ok. 70 dzieci przyjąć, Rodzinę zastępczą mogą utworzyć małżeństwa lub osoby samotne, bezdzietne lub z dziećmi. Tegoroczna nowelizacja ustawy o pieczy zastępczej W przypadku rodzin zawodowych jest to wynagrodzenie co najmniej w kwocie 4400 zł. Do tego dochodzą świadczenia związane z utrzymaniem dzieci, czyli na każde dziecko, które przebywa w rodzinie zastępczej - 1300 zł. Na dodatkowe wsparcie mogą liczyć też rodzice zastępczy opiekujący się dziećmi z niepełnosprawnościami. W Polsce ponad 70 tys. dzieci przebywa w pieczy zastępczej, z czego kilkanaście tysięcy w specjalnych ośrodkach. 3 czerwca Wielkopolska znów stanie się stolicą młodzieży. tysiące konkretnych historii. Każda jest inna, każda - wyjątkowa. Ich relacja zrodziła się w czasie organizacji spotkania na Polach Lednickich w 2008 roku. Gdyby nie Lednica, to nie miałabym takiej pięknej rodziny, wspaniałego męża i nie nauczyłabym się masy rzeczy. Gdyby nie Lednica, moja wiara byłaby zupełnie inna. Teraz tworzą już prawdziwy dom, ale nie zapominają o miejscu, gdzie wszystko się zaczęło. Przy czwórce dzieci nie można się nudzić. Nie jesteśmy tak jak dawniej żołnierzami liniowymi Lednicy, natomiast nadal czujemy się stamtąd, to jest nasze miejsce. Miejsce, które łączy. Także poprzez taniec. Ten z flagami obecny jest na Lednicy od wielu lat. Do sobotniego występu przygotowuje się już Anna Goździak z córką. To nie tylko dobra forma spędzania wolnego czasu, ale też okazja do budowania relacji. Pociągnęłam swoją córkę do tego, że mając 8 lat, zatańczyła, byliśmy pierwszy raz na warsztatach flagowych. Chwytając flagi w ręce, popłynęła z muzyką. I tak jest do dziś. Jest to też w jakiś sposób zbliżenie się mamy z córką. Cieszy mnie to bardzo, bo więcej czasu też spędzam z mamą. A rodzice to przecież skarb. Adam Nurek. Z mamą i tatą był u papieża, gdzie - jak wspomina - ciągnął go za nos. Rodzicom towarzyszył też na lednickich polach. Ja już od najmniejszych lat byłem na tej Lednicy. Trochę się na niej urodziłem, ale też na Lednicy urodziła się moja pasja do muzyki. Lednica to nie jednorazowe wydarzenie, lecz coś, co zostaje w człowieku i bardzo często łączy na całe życie. Umacnia więzi. I rozwija pasje. A na koniec nietypowy gość na ulicach Nowego Sącza. W mieście pojawił się niedźwiedź brunatny. Lokalne władze zaapelowały do mieszkańców o ostrożność. Niedźwiedzia widziano dziś rano w okolicach osiedla Chruślice. Zwierzę bez cienia lęku podchodziło do zabudowań. Wcześniej niedźwiedzia brunatnego widziano także na terenie nadleśnictw Piwniczna i Nawojowa. Ważna rada: przy spotkaniu z tym drapieżnikiem należy unikać gwałtownych ruchów i zachować spokój. Na "Gościa Wiadomości" z napisami zapraszamy do kanału TVP Info.