Niedziela, 30 czerwca, to jest "19.30". Zbigniew Łuczyński, zapraszam. To jest partia Kaczyńskiego, traktuje ją jak swoją prywatną zabawkę. Rozłam w PiS? Koniec przywództwa Jarosława Kaczyńskiego. Absolutnie nie ma żadnego problemu z dyskusją. Wraca sprawa śmierci Barbary Blidy. Poprzednia ekipa próbowała tę sprawę zamieść pod dywan. Mam wrażenie, że tu chodziło o pewną motywację polityczną. Tragiczne statystyki utonięć. Tego chłopca 13-letniego nie udało się uratować. Toną głównie na miejscach niestrzeżonych. "Kaczyński traktuje partię jak swoją prywatną zabawkę, a mówienie, że popełnia błędy, jest traktowane w PiS-ie jak zbrodnia". Wiele słów w podobnym tonie pada z ust Jana Krzysztofa Ardanowskiego, byłego ministra rolnictwa i - jeszcze jak na razie - członka PiS. Na razie, bo polityk zamierza założyć nową partię. O politycznym trzęsieniu ziemi i groźbie rozpadu największej opozycyjnej formacji. Pewne tabu związane z Jarosławem Kaczyńskim się skończyło. Po zakończeniu wyborczego maratonu Jan Krzysztof Ardanowski przerywa milczenie i wylicza grzechy PiS. To jest partia Kaczyńskiego, traktuje ją jak swoją prywatną zabawkę. Mówienie o tym, że Kaczyński nie jest nieomylny, że też popełnia błędy, jest traktowane w PiS-ie wręcz jak zbrodnia. To nie są słowa przypadkowego posła. Jan Krzysztof Ardanowski jest w PiS-ie niemal od ćwierć wieku, w Sejmie zasiada czwartą kadencję. Był doradcą prezydenta Lecha Kaczyńskiego i ministrem rolnictwa. Teraz przyznaje, że to właśnie podejście prezesa PiS do problemów wsi przelało czarę goryczy. Kiedy mówiłem mu o dramacie polskich rolników związanym z importem zboża z Ukrainy, to machał mi jakimiś papierami, mówiąc, że to jest nieprawda, bo on ma jakieś raporty, które mówią, że są to śladowe ilości zboża, które Polsce absolutnie nie zaszkodzą. Jan Krzysztof Ardanowski w mijającym tygodniu PiS krytykował wielokrotnie. I jak twierdzi, nie jest w tym odosobniony. Jeżdżę po Polsce i może tym się różnię od prezesa, że spotykam się codziennie z ludźmi. Stąd decyzja o utworzeniu nowej prawicowej formacji, do której na razie oficjalnie chęć przystąpienia deklaruje tylko ten - wybrany z list PiS - poseł związany z Pawłem Kukizem. PiS nie do końca działa tak, jak ma napisane w programie, dlatego też zostaliśmy poproszeni o nową inicjatywę. Od tej inicjatywy politycy PiS w oficjalnych rozmowach się dystansują. Wątpię, żeby posłowie PiS chcieli jakoś masowo zmieniać barwy polityczne. Jednak według koalicji rządzącej to początek trzęsienia ziemi w PiS. W PiS zaczynają się ruchy tektoniczne. Jest grupa polityków skupiona wokół Jarosława Kaczyńskiego, ale są też tacy, którzy powoli się oddalają. Wśród tych, którym nie po drodze z Jarosławem Kaczyńskim, kilkoro radnych PiS z sejmiku małopolskiego. Od dwóch miesięcy głosują przeciwko wskazanemu przez prezesa PiS kandydatowi na marszałka. Jeśli w ciągu 10 dni nie zmienią zdania, w Małopolsce wybory do sejmiku trzeba będzie powtórzyć. Ta sytuacja pokazuje, że to jest koniec przywództwa Jarosława Kaczyńskiego, on po prostu nie ma już wpływu na tę partię. I choć komentując sytuację w Małopolsce, Ryszard Terlecki pisze o zdradzie, to inni politycy PiS zapewniają, że nic złego w partii się nie dzieje. Debatujemy, rozmawiamy, także z panem prezesem Jarosławem Kaczyńskim, absolutnie nie ma żadnego problemu z dyskusją. O dyskusji z Jarosławem Kaczyńskim Jan Krzysztof Ardanowski ma inne zdanie. Statut PiS-u jest tak napisany jak w dowcipie o dowódcy w wojsku. Punkt pierwszy: dowódca zawsze ma rację, punkt drugi: nawet jak nie ma racji, patrz punkt pierwszy. Jan Krzysztof Ardanowski oficjalnie z PiS jeszcze nie odszedł. Jego nowe ugrupowanie ma powstać do końca roku. Powraca sprawa Barbary Blidy, wieloletniej posłanki SLD, w latach 90. ministry gospodarki przestrzennej i budownictwa. W kwietniu 2007 roku podczas przeszukiwania jej domu przez ABW Barbara Blida odebrała sobie życie. Na wniosek prokuratora generalnego stworzono właśnie specjalny zespół, który ma zbadać działania prokuratury w związku z tą sprawą. To zdjęcia sprzed 17 lat. Śmierć Barbary Blidy, byłej posłanki SLD, nastąpiła podczas akcji służb w jej domu w Siemianowicach Śląskich. Agenci mieli przeszukać jej mieszkanie i doprowadzić ją do prokuratury. Ta miała przedstawić jej zarzuty korupcyjne w związku z głośną aferą węglową. Blida odebrała sobie życie w łazience. Czy prokuratura, kierowana wówczas przez Zbigniewa Ziobrę, rzetelnie wyjaśniała okoliczności tych wydarzeń? To nasza koleżanka, lewicowa koleżanka, i myślę, że wszyscy zasługują na to, żeby wiedzieć, jak było naprawdę. Poprzednia ekipa próbowała tę sprawę zamieść pod dywan, więc na pewno ważne jest, żeby od początku do końca wiedzieć, co się wydarzyło. To początek ustalania faktów. Pierwsze robocze spotkanie zespołu do zbadania działań podejmowanych przez prokuraturę w związku ze śmiercią Barbary Blidy. Powołał go minister sprawiedliwości i prokurator generalny Adam Bodnar. Ma opracować Białą Księgę w tej sprawie oraz przyjrzeć się efektom pracy komisji śledczej. W kwietniu prosił o to przewodniczący Lewicy. Ręce w sprawie pani Barbary Blidy zostały umyte zbyt szybko i wszystkie po kolei. Chcielibyśmy wrócić do tej sprawy. Sprawą wielokrotnie zajmowała się prokuratura, ale efektów jej pracy było niewiele. Postawiła zarzuty niedopełnienia obowiązków oficerowi kierującemu grupą agentów ABW w domu Blidy. Skazuję go i wymierzam karę 6 miesięcy pozbawienia wolności. Po apelacji mężczyzna został uniewinniony. Jego podwładni, którzy pracowali w miejscu akcji, nie usłyszeli żadnych zarzutów, umorzono też śledztwo dotyczące zabezpieczenia śladów po śmierci Barbary Blidy. Trzeba to wszystko bardzo dokładnie zważyć, zmierzyć i jeśli są jacyś winni, niech zostaną osądzeni. Powstanie z tego taka Biała Księga dobrych praktyk dla prokuratury, dla komisji śledczych też ze wskazaniem, co poszło nie tak. Sprawa jest dawno zamknięta, a wracanie do niej jest motywowane politycznie - słyszymy w PiS-ie. W wielu działaniach ministra sprawiedliwości raczej można się dopatrywać inicjowania kolejnych igrzysk politycznych, a nie rzetelnego ustalania faktów. Nie traćmy czasu, panie przewodniczący. Sejmowa komisja śledcza śmiercią Barbary Blidy zajmowała się ponad 3 lata. Rekomendowała postawienie przed Trybunałem Stanu Jarosława Kaczyńskiego i Zbigniewa Ziobrę. Wniosek w sprawie Ziobry przepadł w sejmowym głosowaniu. Komisja domagała się też zarzutów dla ówczesnego szefostwa ABW, których jednak nie postawiono. Za chwilę o tragedii, której można było uniknąć, a także: Takiemu ośrodkowi mówię stanowcze nie. Strach tuż za Odrą. Może się to wiązać z większymi kontrolami na granicy. Fusy ratują planetę? Możemy przysłużyć się dobru nauki. We Francji trwają przedterminowe wybory parlamentarne, które mogą diametralnie odmienić sytuację polityczną w tym kraju. W mniejszych miejscowościach zakończono już głosowanie. Duże miasta, w tym Paryż, zamkną lokale wyborcze o 20.00. W Paryżu jest Anna Kowalska. Czy Francuzi tłumnie ruszyli dziś do urn? Tak. O 17:00 podano wstępną frekwencję, która wyniosła 60 procent. To 20 procent więcej niż podczas ostatnich wyborów. Komu ta wysoka frekwencja służy? W sztabie skrajnej prawicy wszyscy twierdzą, że im, bo ich wyborcy dostali wiatr w skrzydła. Jednak wzrost frekwencji najwyższy jest w takich miejscach jak Paryż, gdzie głosuje się na Lewicę czy centrum. W lokalach było, więc słychać głosy wszystkich ze stron. Trzeba głosować, nie chcemy znaleźć się w takiej sytuacji jaka miała miejsce w Polsce, czyli rządy skrajnej prawicy. Jestem wystarczająco stary, żeby wiedzieć jak takie rządy mogą się skończyć. Wszyscy boją się zjednoczenia narodowego, ale my nigdy nie próbowaliśmy. Inni obiecywali różne rzeczy, ale nigdy ich nie zrealizowali. Po 20:00 ma wystąpić tutaj szef skrajnej prawicy. Powinni wygrać zdecydowanie. W sondażach mieli dziesięciopunktową przewagę. Kto będzie w parlamencie, o tym nie przekonamy się dzisiaj. Pierwsze wyniki sondażowe o dwudziestej w okręgach, w których jakiś kandydat zdobędzie 50% głosów, już dzisiaj będzie posłem. We wszystkich innych już za tydzień będzie dogrywka. Dzisiaj wieczorem poznamy jednak tendencję. Dziękuję, z Paryża Anna Kowalska. A tematowi wyborów parlamentarnych we Francji poświęcone będzie dziś specjalne wydanie programu "Oko na świat" w TVP INFO o 20.50. Teraz Izrael i nasilające się protesty antyrządowe. "Ile jeszcze krwi musi zostać przelane, zanim odejdziesz?", to jedno z haseł skierowanych przeciwko premierowi. Tysiące ludzi protestuje w największych miastach kraju, domagając się dymisji Benjamina Netanjahu i rozpisania nowych wyborów. Demonstranci żądają też m.in. uwolnienia zakładników przetrzymywanych przez Hamas. Przybywa ich z tygodnia na tydzień. Co sobotę do antyrządowych protestów dołączają kolejni Izraelczycy. Po prostu nie mogłem już siedzieć w domu. Już czas, aby wszyscy wyszli na ulice. Ten krzyk 130 tys. osób oznacza jedno: Netanjahu musi odejść, a zakładnicy wrócić do domu. Polityków obchodzi tylko zachowanie posad, nie dbają o naszych braci i siostry, wciąż przetrzymywanych jako zakładników. To pięć kobiet uprowadzonych 7 października. 4 ze 120 wciąż przetrzymywanych przez Hamas zakładników. W domach czekają na nich bliscy przekonani, że rząd robi za mało, by ich uwolnić. Między nami a naszymi bliskimi stoi tylko Netanjahu - mówią demonstranci. Kontynuowanie tej wojny oznacza zamordowanie zakładników przez rząd Izraela. A Netanjahu nie wyklucza wręcz rozszerzenia wojny. Po zakończeniu intensywnej fazy wojny będziemy mogli przesunąć część sił na północ. I zrobimy to. Na północ, czyli w region, któremu zagraża libański Hezbollah. To oznacza zaostrzenie konfliktu z organizacją potężniejszą niż Hamas oraz groźbę wybuchu wojny ponadregionalnej. W konflikt włączą się bowiem Teheran i Waszyngton. I tylko jedno państwo jest z tego zadowolone: Rosja, bo zaangażowanie w kolejną wojnę osłabi Stany Zjednoczone. Mam nadzieję, że zostanie osiągnięte porozumienie z Hezbollahem, ponieważ alternatywa jest bardzo, bardzo zła. Ta alternatywa to rakiety Hezbollahu, które są w stanie dosięgnąć nawet Jerozolimy i Tel Awiwu. Około 50 tysięcy cudzoziemców, którzy w Niemczech nie dostali azylu, czeka na natychmiastową deportację. Pomóc w tym mają specjalne centra wyjazdowe, w których umieszczeni mają być tylko ludzie przed odesłaniem. Jeden z takich ośrodków ma powstać w małej wsi tuż przy polskiej granicy. Mieszkańcy protestują. Przekonują, że może to utrudnić również życie Polakom po drugiej stronie rzeki. Choć to dopiero plany, to budzą niepokój mieszkańców. Michael Krause od tygodni pokazuje swoje niezadowolenie. Nie mogę zrozumieć tego, że chce się tych ludzi ulokować w tak małej wsi jak nasza. Takiemu ośrodkowi mówię stanowcze nie. Mieszka tu 750 osób. Kontenerowe osiedle dla maksymalnie 250 cudzoziemców miałoby powstać na wyspie, na terenie byłej radzieckiej jednostki. Od 30 lat działka jest nieużywana, w ziemi nadal znajduje się sporo amunicji. Odkąd wiadomo, to niemal o niczym innym się tu nie mówi. Procedury odsyłania z Niemiec osób, których wnioski o azyl zostały odrzucone, czasem ciągną się latami. W ostatnich czterech takich wniosków przybyło. Około połowa z nich jest odrzucana. W graniczącej z Polską Brandenburgii byłby to pierwszy taki ośrodek, choć podobne w Niemczech już istnieją. Ucierpi turystyka, uważam też, że będzie mniej bezpiecznie, a dla strony polskiej pewnie ma znaczenie, czy ulokowane tu osoby nie będą próbowały przedostać się do Polski, by uniknąć deportacji z Niemiec. Do polskiej granicy stąd jest kilometr. Burmistrz Kostrzyna o planach za Odrą dowiedział się od niemieckich kolegów dzień przed naszym przyjazdem. Może się okazać, że ludzie poczują się mniej bezpiecznie. Mogą się też bać tego, że jeśli będzie taki ośrodek otwarty, będzie próba przekraczania granicy, to może się to wiązać z większymi kontrolami na granicy. Radny powiatu Maerkisch-Oderland popiera plany i tłumaczy: Jeśli ktokolwiek miałby uciekać, to na Zachód, a nie na Wschód. Chodzi o to, by na peryferiach Niemiec stworzyć miejsce, w którym ludzie zrozumieją, że to nie etap integracji, a że tu kończy się ich droga w Niemczech. Te argumenty nie wszystkich przekonują. Powinni trafić do miejsca, w którym mogą mieć kontakt z ludźmi. Jeśli jest się odsuniętym na wyspę, jeszcze za płotem, nie ma to nic wspólnego z socjalizacją czy humanitarnym traktowaniem. Ośrodek miałby kosztować niemal 10 mln euro. Decyzja o tym, czy powstanie w tym miejscu, zapadnie za kilka miesięcy. Upały zachęcają do korzystania z kąpielisk. Niestety brawura, nieostrożność, często alkohol czy też pływanie w niestrzeżonych miejscach skutkują coraz większą liczbą tragedii. Liczba utonięć podczas tego sezonu jest już wyższa niż rok temu w tym samym czasie. W kontakcie z wodą ostrożności nigdy nie za wiele. Słupki rtęci w górę - bezpieczeństwo w dół. W najcieplejszym dniu w tym tygodniu należy zadbać o odpowiednią ochronę i trzymać się pewnych zasad. Trzeba pamiętać, żeby nie dać się słońcu, więc jakieś kremy, ochładzamy się i nie przesadzamy z szaleństwami. Wołanie o pomoc może nastąpić w każdej chwili. Droga do tragedii na takim akwenie, jeśli chodzi o pozostawione dziecko bez opieki... Benio, dawaj, dawaj. Przepraszam! Na szczęście akcja ratunkowa zakończyła się szczęśliwie. Kobieta straciła grunt pod nogami i wpadła w panikę. Reakcja była natychmiastowa, bo kąpielisko jest strzeżone. Ratownicy mówią: 15 sekund to czas, kiedy szanse na uratowanie tonącej osoby są stuprocentowe. Później dramatycznie maleją. Reakcje w tym czasie na kąpielisku niestrzeżonym są niemożliwe. Statystyka jasno pokazuje, że osoby w Polsce toną głównie na miejscach niestrzeżonych, a nie zabronionych. Weekendowy czarny bilans w Polsce to 7 osób, które utonęły. Od początku kwietnia już 108 straciło życie nad wodą. Mamy takie fajne przedmioty jak bojka ratownicza, pas ratowniczy. Z tym pływać. To nie jest żaden wstyd, że z takim czymś pływamy, wręcz przeciwnie, to jest oznaka dojrzałości. Tą na pewno nie jest alkohol. Procenty są główną przyczyną tragedii nad wodą. Brak logicznego myślenia to brak dobrego oszacowania swoich sił. Taki pływak nagle traci władzę w rękach i nogach, a mięśnie odmawiają posłuszeństwa. Słońce świeci i jest bardzo duża różnica temperatur między ciepłym powietrzem a zimną wodą, więc na pewno duże osłabienie i często nawet zasłabnięcie. Niestety te napoje to często widok na akwenach. Ostrzeżenie przynosi też Rządowe Centrum Bezpieczeństwa. Wydano alert dla całego kraju przed gwałtownymi burzami i bardzo silnym wiatrem. Nad wodą stale obowiązują 3 zasady. Nie pić alkoholu, mierzyć siły na zamiary i - co najważniejsze - spakować zdrowy rozsądek. Kiedy przychodzi diagnoza o ciężkiej chorobie, pojawia się szok, a potem wiele pytań, co teraz będzie, co robić, dokąd się udać. Pacjentom z pomocą przychodzi fundacja Alivia i proponuje ściągnięcie aplikacji. Jest przeznaczona dla chorych na raka, wspiera także ich opiekunów. To jedyna taka platforma w Europie. Tak wyglądało pożegnanie z dotychczasowym życiem. Paulina Krasnopolska - aktywna mama, żona i menadżerka - zachorowała na nowotwór. Czasami jest potrzebna rozmowa, czasami milczenie, czasami żeby ktoś był przy tobie i trzymał cię za rękę. Diagnoza - agresywny mięsakorak szyjki macicy - była szokiem. Pod koniec 2020 roku przyszło zmierzyć jej się z trudną rzeczywistością pacjentki onkologicznej. Gdyby nie przyjaciele, którzy znali lekarzy, lekarze innych lekarzy, to mnie by mogło nie być, bo wielu ludzi nie ma już, bo nie mogli się odnaleźć w systemie, ktoś nie wyciągnął do nich w odpowiednim momencie ręki. Tę pomocną dłoń wyciąga fundacja Alivia. Właśnie ruszyła jedyna w Europie kompleksowa platforma online dla osób chorych na raka oraz dla ich opiekunów. konsultacje z psychodietetykiem, z psychoonkologiem, z prawnikiem, vouchery na taksówkę. Również tu można znaleźć placówkę, która badanie obrazowe wykona najszybciej. To przełom, mówią pacjenci. Wchodzisz w Alivię, w onkoskaner i widzisz, gdzie są wolne miejsca, gdzie możesz pojechać na już. I choć w Polsce chorym przysługuje karta DILO, umożliwiająca szybką diagnostykę i leczenie onkologiczne, wciąż jest jeszcze dużo do zrobienia. Nie wiemy, że pacjent ma tę kartę założoną, bo ona nie istnieje w systemie informatycznym, i to jest nieprawidłowe. Potrzebne jest skoordynowanie różnych specjalistów i placówek leczniczych zajmujących się ta samą osobą. Kadry medycznej brakuje. Dlatego w wielu przypadkach pacjent spędza w gabinecie lekarskim nie dłużej niż 15 minut. W kolejce czekają następni chorzy. Lekarz czasami patrzy w biurko, rzuca faktami, ten pacjent jest często zdezorientowany. Dlatego tak istotne jest kompleksowe wsparcie. By chory mógł skupić się na walce z chorobą, a nie na walce z biurokracją. Gdyby platforma istniała trzy lata temu, pani Paulinie byłoby łatwiej. Dziś ścieżkę ma już przetartą, dlatego wspiera innych pacjentów po diagnozie. I ma dla nich jedno przesłanie. Żeby nie bali się prosić o pomoc, żeby szukali tej pomocy wszędzie, gdzie się da, żeby się nie wstydzili prosić o pomoc. Plastikowe kubki, talerze, sztućce przechodzą pomału do historii - niechlubnej. Bo plastik zatruwa planetę i o tym wiadomo powszechnie. Co w zamian? Na przykład naczynia zrobione z fusów. Z fusów, jak się państwo za chwilę przekonają, można nie tylko wróżyć. A z używania czegoś, co zazwyczaj trafiało do kosza z bioodpadami, płynie wiele korzyści. Przemysław Stanula nie wyobraża sobie innego początku dnia w pracy. Teraz może połączyć przyjemne z pożytecznym. Możemy przysłużyć się dobru nauki. Tym paliwem dla nauki są kawowe fusy. Wszystkie fusy lądują w odpowiednim pojemniku, dzięki czemu być może będą przedmiotami użytkowymi. Pracownicy Uniwersytetu im. Adama Mickiewicza zebrali już kilkadziesiąt kilogramów fusów. Po prostu robimy sobie kawę. Fusy wykorzystywane są w międzynarodowym projekcie. To chyba najfajniejsze połączenie: służyć nauce, a przy okazji robić rzeczy proekologiczne. W Centrum Zaawansowanych Technologii efekt uboczny parzenia kawy trafia w ręce naukowców. Pierwszym etapem jest obróbka, czyli wydobycie z kawy cennych składników. Takich, które mogą przydać się do tworzenia kosmetyków czy nawozów. To, co zostanie, łączy się z biopolimerami. Są one wytwarzane z surowców roślinnych, głównie z kukurydzy, z innych zbóż, ze skrobi. To one mają zastąpić polimery otrzymywane z ropy naftowej. Choć z kawy już teraz produkuje się chociażby jednorazowe naczynia, to naukowcy z Poznania chcą stworzyć nową jakość. Staramy się stworzyć bardzo trwałe biokompozyty, które będą mogły być długo wykorzystywane przez ludzi. Naukowcy twierdzą, że fusy mogą w pełni zastąpić plastik. Mogą być wykorzystywane również do tworzenia materiałów do druku 3D. Rocznie jedno gospodarstwo domowe w Polsce generuje 22 kg sztucznych odpadów. Właściciel tej poznańskiej restauracji już dawno zrezygnował z plastikowych opakowań. Mamy też gości, którzy są bardzo proeko, więc te opakowania były w ciągłym obrocie i te słoiki były do nas zwracane. Od jutra wszystkie restauracje i lokale gastronomiczne, które wydają jedzenie w plastikowych jednorazówkach, będą musiały zaproponować klientom ekologiczną alternatywę. To efekt nowych przepisów. będą to opakowania wielokrotnego użytku, za które będą pobierane kaucje. Klienci będą mogli wybrać opakowanie plastikowe, ale będą musieli za nie zapłacić. Także od jutra wszystkie napoje na sklepowych półkach muszą mieć przymocowane nakrętki do butelki. Trwa 1/8 finału Euro 2024. To, co działo się wczoraj podczas meczu Niemcy-Dania, z pewnością zostanie zapamiętane na długo, i to nie za sprawą deszczu goli, ale ulewy, która rozszalała się nad stadionem w Dortmundzie. To nie jedyna sensacja, bo w innym meczu z mistrzostwami pożegnali się obrońcy tytułu Włosi. Natomiast dziś, oczywiście w TVP, oglądać będziemy Hiszpanów w meczu z Gruzją, dla której ten awans to spełnienie marzeń. 35. minuta meczu Niemcy-Dania. Ze względu na szalejącą nad Dortmundem burzę sędzia Michael Oliver musiał przerwać spotkanie. Lepiej jest bezpieczniej zejść nawet do szatni, przeczekać. Ale kibicom zgromadzonym na stadionie urwanie chmury nie popsuło nastrojów. Po kilkunastu minutach mecz wznowiono, ale kiedy piłkarze wrócili na murawę, więcej powodów do radości mieli Niemcy. Po dwóch trafieniach gospodarze Euro wygrali mecz i przeszli do kolejnej rundy turnieju. Myślę, że to najlepszy mecz, jaki kiedykolwiek widziałem. To było niesamowite, ludzie, wszystko. Trudny mecz. Niemcy zagrali dobrze. Ale myślę, że mieliśmy swoje szanse. Nie wykorzystaliśmy ich. Niemcy to zrobili, więc tak to się dzisiaj kończy. Do ogromnej niespodzianki doszło w drugim wczorajszym spotkaniu. W meczu prowadzonym przez polski zespół sędziów z Szymonem Marciniakiem na czele faworyzowani Włosi przegrali z reprezentacją Szwajcarii. Obrońcy tytułu stracili dwa gole i odpadli z turnieju. Włochy są rozczarowane. Nie spodziewałem się tego. Jest smutek, rozczarowanie, rozczarowanie, rozczarowanie. Ponieważ Włochy są silną drużyną, ale ta drużyna nas rozczarowała. Sensacja pewnie nie, ale niespodzianka, szczególnie jeśli spojrzymy na ten aspekt historyczny - tak. Do grona ćwierćfinalistów dołączyła też Anglia, Dziś jeszcze czekają nas emocje: reprezentacja Hiszpanii zmierzy się z rewelacją turnieju, Gruzją. Kapitalna sprawa. Mały Kopciuszek pojawił się na wielkim balu i na nim został. Zbigniew Boniek często używa takiego określenia, że Polska, zanim zaczyna się impreza, to już jej nie ma. Proszę zobaczyć, impreza trwa, a Gruzja wciąż jest na wielkiej imprezie. Na wielką imprezę po meczu liczy też Davit Turkestanishvili, od 25 lat mieszkający w Polsce. Właściciel gruzińskiej restauracji wierzy, że piłkarze z Kaukazu sprawią niespodziankę. Zawsze jest szansa. To jest sport przede wszystkim. Sport, gdzie wszystko jest możliwe. Transmisja meczu Gruzji z Hiszpanią już o godzinie 21.00 na antenie TVP1 i TVP Sport. Bociany to ptaki, które w Polsce kochamy wszyscy. Bocianie gniazda w pobliżu domów są pożądane, bo to ponoć symbol szczęścia. Czasem jednak te piękne ptaki wybierają nietypowe miejsca gniazdowania. Gdyby powstał konkurs na najbardziej oryginalne, to z pewnością boćki z Nowego Targu mogłyby go wygrać. Apartament z widokiem na góry. Marzenie każdego turysty. W jedną stronę góry. Tutaj Babia Góra, tutaj Gorce, tutaj Pieniny. Mają szeroki wybór bociany. To nie o turystach, ale o bocianach. Na stacji benzynowej na pylonie z cenami postanowiły uwić gniazdo i założyć rodzinę. Mimo zasiedlenia lokalu na dziko sąsiedzi są z nimi w dobrych relacjach. Bocian jest ptakiem przyjaznym dla ludzi, dla społeczeństwa. Bociania architektura stała się atrakcją turystyczną. Lokalizacja piękna, ale nie ma tu prywatności. Fotografowie zjeżdżają się z całej Polski, aby wykonać to jedno zdjęcie. Bociany przeważnie wybierają słupy albo kominy, pylon jest innowacją. To gniazdo jest elipsowate. Bardzo wąskie, bo rzędu jednego metra, czyli o pół metra węższe, niż zwykle powinno mieć. Co nieco o budowie gniazd wie sołtys Gierczyc w świętokrzyskiem, który sam wybudował apartament dla bocianów. Największy mój chyba sukces jako sołtysa, bo wszyscy robią, tylko nikt bocianów nie ma, a nam się tu udało. Skoro nie ma, to gdzie są i ile ich jest? W całym kraju spisywana jest dokładna lokalizacja, stan gniazda i ilość młodych. Trwa międzynarodowa akcja liczenia bocianów, odbywa się raz na 10 lat. Pierwsze dane są obiecujące. Jest taki trend wzrostowy, z czego trzeb się cieszyć. A jeżeli jest trend wzrostowy, to znaczy, że z naszym środowiskiem jest nie najgorzej. Pomocne jest też obrączkowanie. Pozwala ono ornitologom zebrać informacje na temat migracji, zachowań społecznych czy długości życia ptaków. Znamy maksymalną długość życia bociana, która wynosi 39 lat. Polski rekordzistą jest ptak, który 29 dożył. A jak bociany mogą wpływać na nasze życie? Jak to mówią, jak bocian fruwa, to będzie lekki cały rok. Oby latał jak najwięcej. A już za chwilę na antenie TVP INFO "Rozmowy NIE-wygodne". Dziś gościem Mariusza Szczygła będzie Tomasz Raczek, który powie m.in. o tym jak być sobą i nie bać się, co ludzie powiedzą. Coming out dał mi świadomość pewnej odwagi, które zresztą mi ludzie opowiadali, "Dziękuję panu za pana odwagę", "Dziękuję Panu za to, co Pan zrobił". I bardzo często jeszcze było tak: "Proszę pana, ja jestem prawicowy i ja mam inny światopogląd, ale szacunek". I zrozumiałem też, że z tego jest szacunek. To jest szacunek dla prawdy, dla prawdomówności. Tak. I dla odwagi. Dla odwagi. Bo to wszystko razem to jest Virtuti Militari, takie cywilne, prywatne Virtuti Militari. Być sobą i nie bać się, co ludzie powiedzą. "Rozmowy NIE-wygodne" w TVP INFO o 20.00. Z "19.30" wracamy jutro. Do zobaczenia.