Zmiana planów. Nie będzie spotkania prezydenta Nawrockiego z Viktorem Orbanem. Delegacje USA i Ukrainy przy stole negocjacyjnym. Niepokojące informacje o kulisach rozmów pokojowych. Znamy zwycięzcę 16. edycji The Voice of Poland. Czym uwiódł widzów? Monika Sawka. Dobry wieczór. Głowa państwa zmienia plany dotyczące wizyty na Węgrzech. I rezygnuje z przyszłotygodniowego spotkania z szefem węgierskiego rządu. To reakcja na jego niedawne rozmowy z rosyjskim przywódcą Władimirem Putinem. Prezydent dał kosza Orbanowi. Tak decyzję Karola Nawrockiego skomentował wicepremier, szef MSZ. Opozycja przekonuje: to ważny gest. Rządzący odpowiadają, że trzeba to było zrobić wcześniej. Lepiej późno niż wcale. Tak rządzący komentują decyzję prezydenta o wycofaniu się ze spotkania z tym politykiem, do którego miało dość w czwartek na Węgrzech. Pan prezydent postanowił tę wizytę skrócić i nie odbyć osobnego spotkania z Viktorem Orbanem. To powód: piątkowa wizyta Viktora Orbana w Moskwie. I zapewnienia, że Węgry nie zrezygnują z dostaw rosyjskich paliw. Jest to jasny akcent ze strony węgierskiej. Nie pierwszy i nie jedyny - mówią rządzący. To nie jest zaskoczenie. Tak było zawsze. I dodają, że prezydent powinien to wiedzieć. Ja go nie będę chwalić za to, że on się wycofuje. Ja go pytam, dlaczego on w ogóle myślał o tym, żeby się z Orbanem spotykać, robić polityk. Viktor Orban to największy sojusznik Putina w Europie. Po napaści na Ukrainę jeździł do Moskwy kilkukrotnie. To wizyta z ubiegłego roku. Premier Węgier ma na koncie blokowanie sankcji i unijnej pomocy dla Ukrainy, w tym także zwrotu Polsce 2 mld euro za przekazany jej sprzęt wojskowy. Tydzień temu poparł 28-punktowy amerykański plan zakończenia wojny, który dla Ukrainy oznaczał kapitulację i był niebezpieczny dla Polski. Może się zorientowali wreszcie, że jak ktoś jest, tak jak Orban, nacjonalistą antyunijnym i antyukraińskim, to robi deale na boku z Putinem. Po co było w ogóle planowanie tej wizyty? Poglądy Viktora Orbana są znane od lat. Myślę, że PiS zaklinał rzeczywistość. On pewnie dalej będzie zaklinał rzeczywistość. Wiemy, że kilku polityków tam przebywa. Teraz tych dwóch. Wyjechali na Węgry po tym, jak zaczęła się nimi interesować prokuratura. Marcin Romanowski ma już azyl polityczny, Zbigniew Ziobro - na razie zdjęcie z Viktorem Orbanem i jego deklarację wsparcia. Pyta dziś wicepremier. Ze słów Zbigniewa Ziobry wynika, że nastąpi to tylko wtedy, gdy PiS wróci do władzy i znów będzie nadzorować pracę organów ścigania. A politycy PiS dodają, że kontakty Viktora Orbana z prezydentem zostały zawieszone, a nie zerwane. Viktor Orban jest szefem państwa europejskiego, naszego sojusznika w ramach NATO i UE, więc spotykać się z nim można, a nawet należy, chociażby po to, żeby poznawać jego punkt widzenia, ale nie w takiej koincydencji, w zbiegu czasowym ze spotkaniem z Putinem. To oznacza, że prezydent spędzi na Węgrzech nie dwa, a jeden dzień. I weźmie udział tylko w spotkaniu prezydentów państw Grupy Wyszehradzkiej. To Polska, Czechy, Węgry i Słowacja. Dwa ostatnie kraje poprzez działalność swoich premierów są uznawane za sprzyjające Rosji. Robert Fico, podobnie jak Viktor Orban, bywa w Moskwie. To zdjęcia z maja tego roku, podczas obchodów Dnia Zwycięstwa. Grupa Wyszehradzka służy polskiej racji stanu. Przekonuje Pałac Prezydencki. Rządzący mają wątpliwości. To jest do przemyślenia ponownego. Węgry przestały już być takim partnerem jak wcześniej. Premier przypomina, że za politykę zagraniczną odpowiada rząd. Ministerstwo Spraw Zagranicznych nie rekomendowało prezydentowi spotkania z Viktorem Orbanem. Oglądają Państwo 19:30. Już za chwilę: szokujące kulisy rozmów pokojowych ws. Ukrainy, a później jeszcze... Kulisy horroru w domu pomocy społecznej. W ranie jednej z pacjentek zalęgły się larwy. Oni tu przyszli umierać, a nie leczyć. Chciałabym, by osoby za to odpowiedzialne zostały ukarane. Bezduszne przepisy. Został bez środków do życia, bo jest strażakiem ochotnikiem. Pomagałem ludziom, a teraz jestem w potrzebie, dostaję policzek w twarz. Na Florydzie kolejna runda rozmów amerykańsko-ukraińskich w sprawie wspieranego przez Waszyngton planu zakończenia wojny. Dziś jednak bardziej niż o negocjacjach pokojowych mówi się o doniesieniach Wall Street Journal. Według dziennika za kulisami rozmów kryją się plany otwarcia rosyjskiej gospodarki na amerykańskie inwestycje. Kreml ma świadomie kusić perspektywą lukratywnych interesów. Tuż przed spotkaniem ukraińskiej delegacji z Amerykanami... Znacząca cisza. I znacząca postawa niektórych z negocjatorów. To Serhij Kysłyca, wiceminister spraw zagranicznych Ukrainy. Mimo takich słów... Rozmawiamy o przyszłości Ukrainy, bezpieczeństwie Ukrainy i zapobieganiu powtórzeniu agresji wobec Ukrainy. Jesteśmy wdzięczni USA i ich zespołowi za pomoc. USA nas słuchają, wspierają i idą z nami ramię w ramię. To nie chodzi tylko o zakończenie wojny. Chodzi o zakończenie jej w sposób, który stworzy mechanizm i drogę naprzód, pozwalającą im być niezależnymi i suwerennymi, nigdy więcej nie doświadczyć wojny oraz zapewnić ogromny dobrobyt swoim obywatelom. Obok sekretarza stanu USA - Steve Witkoff i Jared Kushner, zięć Donalda Trumpa. Z zawodu biznesmeni. I ci sami, którzy plan pokojowy dla Ukrainy zamienili w amerykańsko-rosyjski plan biznesowy. Takie szokujące kulisy rozmów USA i Rosji ustalił dziennik Wall Street Journal. I opisał je w tym artykule pod znaczącym tytułem: "Róbcie pieniądze, nie wojnę". Według gazety Kreml kusi Waszyngton lukratywnymi interesami. To świadoma strategia Kremla. A realizuje ją ten człowiek. I to od miesięcy. Wysłannik Władimira Putina Kiriłł Dmitrijew. Tak jego działania opisał amerykański dziennik. Kusząc wielomiliardowymi kontraktami na metale ziem rzadkich i energię, Moskwa mogłaby zmienić mapę gospodarczą Europy, W tym kontekście gazeta przytacza słowa premiera Donalda Tuska podczas rozmów z zachodnimi przywódcami na temat planu pokojowego USA. Według Wall Street Journal tuż po tym spotkaniu Trumpa z Putinem na Alasce europejskie agencje bezpieczeństwa miały dostać szokujący raport o wspólnych planach gospodarczych Białego Domu i Kremla. W tym uwolnieniu jego 300 mld dolarów zamrożonych w Europie na realizację rosyjsko-amerykańskich inwestycji. Dziennik opisuje również zabiegi szeregu amerykańskich firm i biznesmenów, by przygotować się do powrotu do Rosji. A wszystko to za plecami Europy. Jeśli zrobimy to wszystko i wszyscy będą mieli z tego korzyści, to naturalnie stanie się to bastionem przeciwko przyszłym konfliktom. Bo wszyscy będą prosperować. Taką politykę Trumpa krytykują nawet republikanie. Wielomiliardowe układy biznesowe między rosyjskimi i amerykańskimi miliarderami, które zmuszają Ukrainę, by dać Rosji więcej ziem, uczynić z Ukrainy rosyjskiego wasala. Chciwość przedkładana ponad ukraińską suwerenność. Churchill i Reagan przewracają się w grobach. Ukraińcy pojechali do USA z niełatwym zadaniem przekonania Amerykanów, że Ukraina nie może wyjść poza swoje czerwone linie. To prawne uznanie okupacji jej obszarów przez Rosję. Ale też narzucanie, jaką armię ma posiadać i do jakiego sojuszu wstępować. Rozmowy odbywają się w znaczącym miejscu, ekskluzywnym klubie golfowym Steve'a Witkoffa. Grudzień ostatnim miesiącem z zamrożonymi cenami prądu. Minister energii zapewnia: w przyszłym roku drożej nie będzie. Od stycznia na rachunkach za energię elektryczną zniknie jeden ze stałych do tej pory elementów opłat. Resort przekonuje, że decyzja ma przynieść realne oszczędności odbiorcom i uprościć system rozliczeń. Pan Ryszard na rachunki za prąd patrzy z niepokojem. Przez lata głównie rosły. Od stycznia przestanie obowiązywać wprowadzone przez rząd mrożenie cen energii. Pojawiły się więc obawy, że od stycznia zapłacimy dużo więcej. Utrzymanie mieszkania, prąd, już nie mówię o lekarstwach, jakie ludzie mają. Dla wielu emerytów będzie to jakiś problem, z którym będą musieli sobie poradzić. Problemu nie będzie - uspokaja minister energii. - Będzie drogo? Myślę o prądzie. - Nie. To ma być m.in. efekt zniesienia opłaty przejściowej i pozostawienie opłaty kogeneracyjnej na tymczasowym poziomie 3 zł za megawatogodzinę. A niższe ceny widać też na rynku energetycznym. Będzie taniej czy nie będzie drożej? Będzie na odpowiednim poziomie, takim, jak dzisiaj szacujemy, bliskim ceny mrożonej. Cena za energię elektryczną będzie niższa niż 500 zł za megawatogodzinę, tak to dzisiaj z rynku wynika. Rynek to jedno, inne składowe to m.in. dystrybucja, gdzie koszty mogą być wyższe - mówią eksperci. Wyższa ma być też opłata mocowa. Ale jak słyszymy, wzrost cen na rachunkach nie powinien być znaczący. Od stycznia przeciętne gospodarstwo domowe cały rachunek za prąd zapłaci o kilka złotych wyższy niż w tym roku. Natomiast te gospodarstwa domowe, które zużywają dużo prądu, np. grzeją dom prądem elektrycznym, to zobaczą spadki. Nawet o kilkadziesiąt złotych miesięcznie. Decyzję w sprawie taryf w połowie grudnia podejmie URE. Tańszy o 1/3 prąd obiecywał w kampanii Karol Nawrocki. Ostatecznie przedstawił wyłącznie projekt, o który dziś upomina się jego kancelaria i PiS. Niestety nie jest nam dane przedstawić szczegóły dotyczące tych projektów. Ponieważ ta ustawa nie została przekazana do dalszych prac parlamentarnych. Wiele szczegółów jest znanych, m.in. ten, że projekt prezydenta oznaczałby uszczuplenie budżetu. Jak wyliczyło Ministerstwo Finansów. o 14 mld zł. Zastanawiam się, gdzie te 14 mld zł pan prezydent chce znaleźć. W opiece zdrowotnej, w edukacji czy obronności? To jest fasadowe działanie Nawrockiego - odpowiadają rządzący i przypominają: to środowisko polityczne prezydenta rządziło przez ostatnie lata. I jest współodpowiedzialne za obecne ceny. W czasach PiS-u przez 8 lat budowano i nie zbudowano jednej elektrowni węglowej w Ostrołęce, bo się okazało, że się nie opłacało - zburzona. Ale 2 mld poszły. Nie zbudowano elektrowni jądrowej w tym czasie. Nawet nie rozpoczęto. Rządzący obiecują przyspieszenie w temacie elektrowni atomowej. W 2036 roku pierwszy prąd z elektrowni jądrowej popłynie w naszych miastach. Energia z atomu nie będzie głównym składnikiem polskiego miksu energetycznego. Ale da poczucie bezpieczeństwa. W latach 40. wystarczy, że zapewni nam ok. 1/5 energii. To będzie energia płynąca pod sznurek, niezależnie od pogody. I ona będzie zabezpieczała coraz większą ilość źródeł odnawialnych. W przyszłości elektrownia atomowa może przyczynić się do obniżenia rachunków za prąd. Na opłacalność inwestycji wpłynie też system rozliczania, jaki zaproponuje Komisja Europejska. To miało być miejsce spokojnej starości. Stało się umieralnią. W Domu Pomocy Społecznej dla Kombatantów w Zielonej Górze wykryto szereg drastycznych nieprawidłowości. Podopieczni ośrodka żyli w urągających godności warunkach wśród pluskiew i brudu, bez możliwości wezwania pomocy. Umierali w samotności. Kto za ten koszmar odpowie? W miejscu, które miało być spokojną przystanią na ostatnie lata życia, przeżyli koszmar. Mieszkańcy leżeli we własnych odchodach, odleżynach, które nie były zmieniane. Widok był straszny. To dramatyczny opis tego, co działo się w Domu Pomocy Społecznej dla Kombatantów w Zielonej Górze. Według wyliczeń pani Sylwii, byłej pracownicy DPS-u, rano jednym pensjonariuszem zajmowano się zaledwie dwie minuty. Nie mieli wystarczającej ilości jedzenia, nie mieli opieki medycznej, do tego stopnia, że w ranie jednej z pacjentek zaległy się larwy. O horrorze władze miasta alarmował też pan Artur, który przez 11 lat opiekował się panią Zdzisławą. Dyrektor, zamiast nadzorować to wszystko, jest zainteresowany innymi tematami niż pensjonariusze w jego domu. Gdy stan pani Zdzisławy się pogorszył, trafiła do DPS-u. Na ciele pojawiły się wybroczyny. Z nosa leciała krew. Pogotowie wezwano dopiero po tygodniu. W szpitalu lekarze stwierdzili niewydolność nerek i rażące zaniedbania. Kobieta zmarła. Kiedy rozmawiałem z panią kierownik pielęgniarek, słyszałem: "Jest wszystko w porządku". Po tych wydarzeniach pan Artur na sesji rady miasta opowiedział o tym, co dzieję się za zamkniętymi drzwiami. Miesiąc po tej sesji pensjonariusze zaczęli umierać. Personel sobie nie radził. Wojewoda lubuski zarządził ewakuację. Zmarło ponad sto osób. Dziennikarze programu Reporterzy dotarli do jednej z byłych mieszkanek DPS-u z tamtego czasu. Oni tu przyszli umierać, a nie leczyć się - dokładne słowa pielęgniarki. Nie było nocy, żeby jedno przynajmniej nie zmarło. Po zgonach wszczęto śledztwo, jednak żadnej z osób, które sprawowały wtedy nadzór nad placówką, nie postawiono zarzutów. Nic się złego nie stało, ludzie poumierali. Wszystko w porządku. To jest zadziwiające. Były dyrektor DPS-u jak i była wiceprezydent Zielonej Góry nie chcieli rozmawiać przed kamerą. Nie przywrócimy życia mieszkańcom, ale chciałabym, żeby osoby, które za to odpowiedziały, zostały ukarane. W lutym przeciwko lekarce i pielęgniarkom z DPS-u skierowano do sądu akt oskarżenia. Nie mają takiej siły rażenia jak artyleria czy rakiety, ale są bardzo precyzyjne. A ich największy atut to cena. Już kilka lat temu eksperci mówili, że drony staną się przyszłością konfliktów zbrojnych. Dziś mówi się, że są symbolem skutecznego oporu w wojnie Ukraińców z Rosją. Obecnie na froncie Ukraińcy używają tysięcy bezzałogowców własnej produkcji. Tak wygląda nowy wymiar wojny. Drony stały się narzędziem, które zmieniło oblicze konfliktu, a walka Ukrainy z rosyjskim agresorem to żywy poligon dla unowocześniania śmiercionośnych bezzałogowców. Reporterka programu "Raport specjalny" Magdalena Raczkowska jako pierwsza polska dziennikarka była z kamerą w miejscach, gdzie ważą się losy Ukrainy i całej Europy. O dronach cały czas się mówi w przestrzeni publicznej, ale nie mieliśmy świadomości, jak to do końca będzie wyglądało po stronie ukraińskiej. Zastanawialiśmy się, jak to będzie wyglądało na linii produkcyjnej, jak wygląda to w kwestii przeszkoleń. I zdecydowaliśmy się tam pojechać. Tam, czyli na zaplecze frontu, do miejsc pilnie strzeżonych, gdzie trzeba przejść wielostopniową weryfikację, by móc pokazać produkcję dronów i technologiczne innowacje stosowane przez ukraińską armię. Zastosowaliśmy optyczną nawigację wizualną. Czyli specjalną kamerę i komputer. Chociaż technologia jest kluczowa, to trzeba pamiętać, że za każdym takim atakiem stoi człowiek, którego najpierw trzeba wyszkolić. Można skręcić tak, a można też ostro. Kiedy już opanują sterowanie dronem, zaczynamy loty na odległość, loty z wyrzucaniem ładunku, loty z ciężarem. A na koniec zdają egzamin. Autorzy reportażu dotarli do osób, które zapoczątkowały w Ukrainie dronową rewolucję. I to dzięki nim nasz wschodni sąsiad stał się światowym liderem w produkcji bezzałogowców. Zaczęło się od rozpoznania lotniczego. Powoli szkoła się rozrosła. Mamy już wystarczającą liczbę instruktorów. 200 bezzałogowych statków powietrznych i wiele zapytań od wojska. Niemal 180 różnych typów dronów broni ukraińskiego nieba przed rosyjskim agresorem i wciąż pojawiają się kolejne, także z Europy Zachodniej. Bardzo dużo systemów dronowych nie przechodzi tutaj testów. Okazuje się, że to, co działa świetnie w warunkach UE, po pierwszych testach na Ukrainie jest odsyłane, bo się do niczego nie nadaje. Dlaczego tak jest? Odpowiedź m.in. na to pytanie wieczorem w reportażu "Wojna dronów" na antenie TVP Info. Jako strażak ochotnik gasił pożary, dziś nie może skorzystać z zasiłku dla bezrobotnych. 62-latek z woj. warmińsko-mazurskiego został bez środków do życia. Mężczyzna zrezygnował ze świadczenia, bo zdecydował się dorywczo podjąć pracę na budowie. Gdy wniosek złożył ponownie, urzędnicy dopatrzyli się, że zasiadał w zarządzie ochotniczej straży pożarnej. Nie dostawał za to pieniędzy, a dziś przez to został bez pomocy. Stefan Frajda w OSP służy od ponad 20 lat. 4 lata temu został prezesem zarządu. Jednak służba do tej pory dająca satysfakcję teraz okazała się ciężarem. Pomagałem ludziom, a teraz jestem w potrzebie, dostaję policzek w twarz, dlatego że jestem w zarządzie. Gdy strażak stracił pracę, zarejestrował się jako bezrobotny. Wtedy dostał zasiłek. Później znalazł pracę, ale na krótko. Jego drugi wniosek o świadczenie został już odrzucony. Zaczęły się schody, zaczęło się pod górkę, bo dowiedzieli się, że jestem w zarządzie OSP w Toprzynach. I nie należy już mi się zasiłek. O tym, że zasiłek nie przysługiwał panu Stefanowi, stanowiła ówczesna ustawa o promocji zatrudnienia i instytucjach rynku pracy. Zgodnie z orzecznictwem sadowym obowiązującym w tamtym okresie osoba pełniąca funkcje w zarządzie takich stowarzyszeń nie była gotowa do podjęcia zatrudnienia, mimo że pełniła tę funkcję nieodpłatnie. Kluczowa w nieprecyzyjnych przepisach była tzw. gotowość do podjęcia zatrudnienia w pełnym wymiarze czasu pracy. Urzędnicy uznali, że pan Stefan takiej gotowości nie ma i nie należy mu się zasiłek, bo pracuje w zarządzie OSP. Ja nie mam umowy tutaj, nie mam ubezpieczenia, nie mam wypłaty. To jest ochotnicza straż pożarna. Ja to robię charytatywnie. I dlatego zabrali mi zasiłek. A wcześniej wypłacone pieniądze z zasiłku ochotnik musi zwrócić. Wziąłem te zasiłki na 2,5 miesiąca. Wyszło tam 4800. I teraz żądają zwrotu. Nikt do błędu się nie przyznaje, a sytuacja według ochotników z Toprzyn jest patowa. Może błąd człowieka. By takie sytuacje wyeliminować, niekorzystne przepisy zmieniły się w czerwcu tego roku. Weszła ustawa o rynku pracy i służbach zatrudnienia, która już umożliwia takim osobom zarejestrowanie. To nie zmienia jednak sytuacji Stefan Frajdy. Prawo nie działa wstecz. Jego sytuacja jest tym bardziej dramatyczna, że musi opiekować się poważnie chorą żoną. Dlatego teraz szuka już jedynie prac dorywczych. Szansą jest jedynie wniosek do urzędu pracy o umorzenie należności. Narciarski sezon ruszył pełną parą. Na większości stoków jest tłoczno. Jedni na nartach i deskach stawiają pierwsze kroki, inni w pełni korzystają z przygotowanych tras. Pomagają nowoczesne systemy naśnieżania i wyjątkowo sprzyjająca pogoda. Jest zabawa, radość i zimowe szaleństwo. Takie widoki w listopadzie pamiętają tu tylko najstarsi górale. Na Dolnym Śląsku zima tej jesieni rozgościła się na tyle wcześnie, że w ten weekend ruszyły już wyciągi. I nic dziwnego, że niektórzy, żeby pojeździć na stoku, postanowili przejechać całą Polskę samochodem. Fajne warunki jak na listopad, niespotykana sprawa, dlatego jesteśmy tutaj, 500 km przejechaliśmy, żeby otworzyć sezon. 70 cm śniegu w listopadzie może przyciągnąć turystów. Ale to zasługa nie tylko zimowej pogody. Polskie ośrodki coraz częściej inwestują w nowoczesne systemy naśnieżania, które pomagają odpowiednio przygotować trasy. Kluczowa w naśnieżaniu jest ujemna temperatura, a ta w ostatnich tygodniach utrzymywała się przez 10, może więcej dni. Ten czas wykorzystaliśmy na maksa. A taki wczesny biały początek sezonu to dla rejonów żyjących z turystyki dobry znak. Turyści już dziś rezerwują noclegi na święta i ferie zimowe, a nie tylko krótkie wypady na weekend. Ostatnimi laty były głównie rezerwacje krótkoterminowe robione, a w tym roku widzimy już powrót rezerwacji tygodniowych. W Świeradowie narciarze mogli wyjechać na stok w listopadzie pierwszy raz od dekady. To też zasługa dodatkowego naśnieżania. Jeszcze mi się nie zdarzyło w mojej 15-letniej karierze narciarza jeździć w listopadzie na polskim stoku - rewelacja. A to już Czarna Góra w Stroniu Śląskim i też wyjątkowe jak na jesień widoki. Warunek - petarda, nie żałujemy, że przyjechaliśmy, bo śnieg fajny, zero lodu, zero korzeni i dużo śniegu. Szkoda, że nie całość otwarta, ale naprawdę rewelacja. Śnieg pojawił się też w polskiej stolicy narciarstwa biegowego. Na Polanie Jakuszyckiej w Szklarskiej Porębie biegacze nie tylko korzystali, ale i zachęcali do ruszenia na trasy. Jest uniwersalne, działa na wszystkie partie mięśni. Starzy ludzie też mogą. Wczesna narciarska zima na południu Polski zawitała już także do niektórych ośrodków w Małopolsce i na Śląsku. Pojeździć można m.in. w Białce Tatrzańskiej, Krynicy-Zdroju czy Korbielowie. Narciarze przed mikołajkami mają już nawet wymarzony prezent. Dużo śniegu i fajnego słońca. Jan Piwowarczyk zwycięzcą 16. edycji The Voice of Poland. Absolwent krakowskiego liceum sióstr prezentek zdobył 100 tys. zł, kontrakt płytowy i Złoty Bilet na opolski konkurs Premier. O triumfie 28-latka zdecydowały głosy widzów TVP. Na scenie czuje się jak ryba w wodzie, ma charakterystyczny głos i wyjątkową charyzmę. Oto najlepszy głos w Polsce! 28-letni Jasiek Piwowarczyk z Krakowa wyśpiewał sobie sukces. To jest niesamowite. Chciałbym bardzo podziękować wszystkim widzom, wszystkim, którzy głosowali na mnie. Jesteście cudowni. Jasiek od samego początku skradł serca trenerów i widzów. My wszyscy troszkę wiedzieliśmy, że to jest taki głos i to jest taka sytuacja i wrażliwość, która nie zdarza się często. Jego historia w The Voice of Poland to opowieść o odwadze. Wokalista nie bał się mierzyć z trudnym repertuarem legend. Utwory skomplikowane i niebanalne stały się jego wizytówką. Jasiek już rok temu miał brać udział w przesłuchaniach w ciemno, ale zrezygnował. Stchórzyłem, bo nie byłem gotowy. Ale nie żałuję tak naprawdę. Przez rok trochę żałowałem, myślałem, że straciłem trochę szansę, ale nie straciłem! Janek oprócz statuetki otrzymał kontrakt płytowy, 100 tys. zł, a także Złoty Bilet do Konkursu Premier Krajowego Festiwalu Polskiej Piosenki w Opolu. Jak przyspiesza kariera po finale, dobrze wie Ania Iwanek, która wygrała 15. edycję. To jest szaleństwo i trochę się zmienia, ale to są dobre zmiany. Ja ogólnie polecam, zgłaszajcie się. 16. edycja była edycją powrotów. Do formatu wróciła Margaret, a Ania Karwan mogła przywracać uczestników dzięki The Voice Comeback Stage. Pierwszą w historii uczestniczką, która skorzystała z drugiej szansy, była Żaneta Chełminiak. Ten format pokazał, jak warto być człowiekiem, jak warto dać sobie drugą szansę, jak warto dać drugiej osobie szansę, bo każdy na to zasługuje. A widzowie zasługują na rozrywkę na najwyższym poziomie. Finał 16. edycji The Voice of Poland jest najważniejszym muzycznym wydarzeniem tej jesieni, ale przed nami gorąca końcówka roku. 13 grudnia zabierzemy państwa do Tbilisi na finał Eurowizji Junior. Sylwestrową noc spędzimy w Katowicach. Spod legendarnego Spodka. Największe gwiazdy zabiorą nas w kosmiczną muzyczną podróż. Będą kosmici też na scenie. Na pewno będzie to wyjątkowa noc, pełna gwiazd, pełna niesamowitych wykonów. A The Voice of Poland wróci do TVP już na początku roku. 7. edycja The Voice Senior ruszy już 3 stycznia. Ja już państwu dziękuję za uwagę. Za chwilę "Pytanie dnia". W studiu jest już Aleksandra Pawlicka i jej gość. Spokojnego wieczoru.