Zbigniew Ziobro nie stawił się przed komisją śledczą do spraw Pegasusa. Polka i jej córka były na pokładzie samolotu, który runął do rzeki Potomak w Waszyngtonie. Wyjątkowy sklep pomysłem na wsparcie potrzebujących. Joanna Dunikowska-Paź, dobry wieczór, Zapraszam na "19.30". Była próba doprowadzenia - jest wniosek o 30-dniowy areszt dla Zbigniewa Ziobry. To decyzja sejmowej komisji śledczej ds. Pegasusa po porannych poszukiwaniach byłego ministra sprawiedliwości. Znalazł się w prawicowych mediach, skąd w asyście policji ruszył do Sejmu. Dotarł za późno. Zbigniew Ziobro mówi o prawie przemocy - członkowie komisji odpowiadają, że lekceważenie prawa i państwa właśnie się skończyło. Obiecywał poczęstować funkcjonariuszy kawą albo herbatą, w domu go jednak nie było. Służby byłego ministra sprawiedliwości znaleźć nie mogły. Nie zastaliśmy osoby, którą mieliśmy doprowadzić. Zbigniew Ziobro szybko się odnalazł, ale w studiu prawicowej telewizji w centrum Warszawy, gdzie przez 37 minut w skrócie opowiadał o nielegalnej komisji śledczej i atakował Donalda Tuska. Kiedy skończył, wyszedł do policjantów. Była godzina 10.29. Za minutę, 4 km dalej, w Sejmie, rozpoczynało się rozpocząć posiedzenie komisji. Został skutecznie zatrzymany przez nas, będzie doprowadzony do komisji śledczej, podkreślę raz jeszcze, wykonywaliśmy polecenie sądu, bo taki jest nasz obowiązek. Zbigniew Ziobro na Wiejską dociera o 10.42. Eskortowany przez policję wjeżdża do garażu. 4 minuty później... Zamykam dzisiejsze obrady. ...komisja kończy posiedzenie. Powód - były minister sprawiedliwości nie stawił się na czas. On dzisiaj wszystkim Polakom splunął w twarz. O 10.30, kiedy miał być na komisji śledczej, kończył zeznania w swojej propagandowej szczujni. Czyli jakby był u was, to byście go przesłuchali? Oczywiście, że tak. My byliśmy gotowi. Panie ministrze, po co ten spektakl? Pytanie zasadne, bo sam Ziobro i jego współpracownicy mieli wszystko dokładnie zaplanowane. Donald Tusk znowu okazał się miękiszonem i zgniecionym naleśnikiem, dlatego że wtedy, kiedy tu już przybyłem przywieziony, gwałtownie zakończyli swoje spotkanie. Słowo "naleśnik" padało dziś w Sejmie często. Posłowie PiS kontynuowali polityczne show, zakłócając konferencję członków komisji śledczej. Każdy inny obywatel, który miałby wezwanie na konkretną godzinę, nie mógłby pozwolić sobie na tego typu zachowanie. Stąd wniosek członków komisji o 30-dniowy areszt dla polityka PiS. Czy tak się stanie - zadecyduje sąd, choć wcześniej potrzeba będzie na nowo uchylić Ziobrze immunitet. W Republice właśnie się schował za kratami. Jeżeli czuje się swobodnie za kratami, to umożliwimy mu odpowiedź na pytania śledczych w warunkach, które są dla niego optymalne. Dla Zbigniewa Ziobry ta komisja śledcza jest nielegalna - powołuje się na wyrok Trybunału Konstytucyjnego. Który stwierdził, że ta komisja jest nielegalna, i jako prawnik, gdybym przyszedł dobrowolnie na spotkaniem gremium, które w świetle wyroku TK nie jest komisją śledczą, pogwałciłbym prawo. Problem w tym, że w składzie orzekającym był sędzia dubler i były polityk PiS. Zresztą uzasadnienie sądu w sprawie doprowadzenia byłego ministra mówi jasno: "orzeczenie to nie zostało w sposób przewidziany prawem opublikowane, a zatem nie weszło w życie". Za chwilę Trela z Zembaczyńskim ustalą, że Elvis Presley żyje, i wyślą mu wezwania i sąd to przyklepie, bo w takiej rzeczywistości dziś żyjemy. Nie można pozwolić na to, żeby pan Ziobro czy inni politycy PiS byli stawiani ponad prawem albo były dla nich jakieś inne standardy prawa. Niewykluczone, że sprawa związana z immunitetem Ziobry wróci na posiedzeniu Sejmu w przyszłym tygodniu. "Prawo jest równe wobec wszystkich i nie ma tutaj wyjątków, i dotyczy to też ministra sprawiedliwości" - to Zbigniew Ziobro przed 5 laty. Często podkreślał, że odpowiedzialność polityków jest kluczowa, a do chcących go rozliczyć przeciwników politycznych apelował, by nie okazali się fujarami. O arsenale też była mowa - także dosłownie. Komisja śledcza w sprawie afery Rywina... Dochodzenie prawdy bywa czasami przykre. ...i słowa byłego premiera... Panie Ziobro, jest pan zerem. ...wyniosły Zbigniewa Ziobrę na polityczny szczyt. Wtedy był przesłuchującym. Świadek powinien odpowiadać na pytania. Teraz robi wszystko, by w roli świadka nie wystąpić wcale. A to nie jedyna zmiana. Nie ma świętych krów, wszyscy wobec prawa są równi. Tak Zbigniew Ziobro mówił, gdy był ministrem sprawiedliwości. Dziś po raz piąty nie stawił się na wezwanie komisji do spraw Pegasusa. Choć tuż po tym, jak PiS straciło władzę, o rozliczeniach mówił tak: Liczę na was, mam nadzieję, że nie okażecie się takimi fujarami. Po tym, jak komisja została powołana, również głosami PiS, deklarował współpracę. O kulach nie musiał. Komisja wezwała Zbigniewa Ziobrę dopiero wtedy, gdy zgodził się na to lekarz. Jednak to krzesło pozostało puste - w lipcu dwukrotnie z powodu zwolnienia lekarskiego. W październiku i listopadzie były minister żadnych usprawiedliwień nie przedstawił. Był za to aktywny w mediach społecznościowych, gdzie zamieścił zdjęcia z leczenia sprzed ponad pół roku i zarzucił Donaldowi Tuskowi, że z jego powodu musiał upublicznić chorobę. Choć zrobił to sam kilka miesięcy wcześniej na tym samym portalu społecznościowym. On jest takim pospolitym tchórzem, który był twardzielem, jak miał władzę, jak miał instrumenty, jak skończyły się instrumenty i przyszedł czas na odpowiedzialność, to Zbigniew Ziobro tchórzy. By Zbigniew Ziobro mógł być doprowadzony na dzisiejszą komisję, Sejm uchylił mu immunitet. Były minister sam się go nie zrzekł, choć wcześniej, gdy był w opozycji, tak mówił o ludziach władzy, którzy zasłaniali się immunitetem. Powinni trafiać ludzie władzy w pierwszej kolejności do kryminału, szybciej niż zwykły Kowalski, dlatego że oni powinni świecić przykładem, a dzisiaj chowają się za immunitetami. Krzysztof Brejza, który był inwigilowany Pegasusem, w czasie gdy nadzorował kampanię wyborczą opozycyjnej wówczas KO, przypomina teraz Zbigniewowi Ziobrze jego własne słowa. Prawo obowiązuje wszystkich, nie ma świętych krów, panie Ziobro, nie jest pan już świętą krową. Ale dziś Zbigniew Ziobro działania komisji i sądów w swojej sprawie nazywa nielegalnymi. Szanuję prawo. Choć to on doprowadził do tego, że w Polsce jest kilka tysięcy tzw. neosędziów, których proces powołania kwestionują europejskie trybunały. Wydane przez nich wyroki są uchylane. Tak tydzień temu stało się w przypadku skazanego na dożywocie mordercy trzech kobiet. Marcin Romanowski w Budapeszcie, Michał K. w Londynie, Paweł Sz. jesienią deportowany z Dominikany. Ludzie związani ze Zjednoczoną Prawicą za jej ośmioletnich rządów deklarują, że będą odpowiadać na pytania śledczych, choć często, by je zadać, trzeba pokonać spory dystans. "Uczciwi nie mają się czego bać" - podkreślał wielokrotnie Zbigniew Ziobro. Pytanie, czy sam w to wierzy. Krzesło świadka Zbigniewa Ziobry - puste. To celowe unikanie odpowiedzialności i schemat działania polityków PiS - komentują rządzący. Oni mają takie przekonanie, że znowu szybko wrócą do władzy, i te wszystkie postępowania, które są dzisiaj rozpoczęte, zostaną wrzucone do niszczarki. To jest ich przekonanie o państwie: jak my będziemy rządzić, to naszym się absolutnie nic nie stanie. Politycy PiS stworzyli swoisty modus operandi. Ironizują, podważają legalność komisji śledczej, a w końcu uciekają do Budapesztu. Lub jak sędzia Szmydt powiązany z grupą Kasta - na Białoruś. PiS odpiera zarzuty. Strategią polityków PiS jest przestrzeganie obowiązującego w Polsce prawa, a więc wyroków TK. Ziobro jest świadomy grożących mu zarzutów, ale próbuje ratować kapitał polityczny - mówią eksperci. Tak robił, żeby nie stanąć przed komisją i żeby to obrócić na swoją korzyść. Do pewnego momentu to działa, później zaczyna to działać na niekorzyść. W związku z tym jeśli Ziobro trafi teraz na 30 dni do aresztu zgodnie z prawem, to chyba się tego nie spodziewał. Cały czas budują tę narrację represjonowanych polityków opozycji i oczywiście jest to podyktowane politycznym public relations. Poseł i były podwładny Ziobry Marcin Romanowski przebywa na Węgrzech, gdzie otrzymał azyl. Do Budapesztu uciekł po decyzji sądu, który nakazał jego aresztowanie. Wszystko w związku ze śledztwie dotyczącym nieprawidłowości w Funduszu Sprawiedliwości. Próbują odwlekać w czasie, liczą, że będą mieli swojego prezydenta. który niczym Trump będzie ułaskawiał wszystkich jak leci. Budapeszt - zamiast zeznań przed komisją śledczą - wybrał także Daniel Obajtek. Bał się, że wpłynie na wynik wyborów do Parlamentu Europejskiego. Podobnie postępował Ziobro, bo wie, że jego zeznania, jego świadectwo może zaszkodzić kampanii wyborczej Nawrockiego. Zeznań próbował unikać także były szef ABW w czasach PiS Piotr Pogonowski. Jego, podobnie jak Ziobrę, do Sejmu doprowadziła policja. Są jeszcze zatrzymani w sprawie afery w Rządowej Agencji Rezerw Strategicznych: jej były szef Michał K., powiązany z Mateuszem Morawieckim i Michałem Dworczykiem, nie stanął przed polskim wymiarem sprawiedliwości. Uciekł do Wielkiej Brytanii. Ścigany listem gończym i europejskim nakazem aresztowania trafił w końcu do aresztu. W środę brytyjski sąd zdecydował, że może go opuścić. Na proces ekstradycyjny będzie musiał poczekać na Wyspach. Paweł Sz., twórca marki odzieży patriotycznej, który robił z RARS interesy, uciekł na Dominikanę. Był list gończy, europejski nakaz aresztowania i czerwona nota Interpolu. Sz. został deportowany do Polski. Cały czas przebywa w areszcie. Prawo i Sprawiedliwość ich skutecznie dopada, po kolei, step by step, krok po kroku. Niezależnie od tego, gdzie się ukryją, to - jak widać - są skutecznie doprowadzeni. Wczoraj zarzuty w tej sprawie usłyszeli Anna W., była dyrektor biura Mateusza Morawieckiego, gdy ten był premierem, jej mąż Marek W. i właściciel agencji PR-owej Paweł K. Według Onetu Paweł Sz. poszedł na pełną współpracę z prokuraturą. A to może oznaczać kolejne zatrzymania w aferze RARS. Oglądają państwo "19.30" w piątek, za chwilę kampanijne propozycje dla przedsiębiorców, a potem także... Wizzair musiał uziemić część swoich samolotów i można powiedzieć, że dokonuje pewnego przetasowania. Lotnisko z nierentownego staje się coraz mniej rentownym. Rachunek za brexit. Powinienem był zagłosować za pozostaniem w Unii, bo brexit nas zabija. 80% sprzedawałem do UE. Teraz mam z tym ogromny problem. Zakupy z sercem. Zostawiając tutaj jakąś darowiznę, pomagają. Klienci cały czas mówią o tym, że jeden punkt to za mało. Propozycje kandydatów dla biznesu. Rafał Trzaskowski obiecuje pakiet wsparcia, Karol Nawrocki chce być rzecznikiem małych i średnich przedsiębiorców. Dla wyborców - obok drożyzny i inflacji - to wysokie podatki są kluczowe. jaki pomysł mają kandydaci, by je obniżyć i podnieść słupki poparcia? Na kampanijnym szlaku Rafała Trzaskowskiego wytwórnia mrożonek na Pomorzu. I rozmowa o tym, co zrobić, żeby łatwiej prowadzić biznes. W skali ogólnopolskiej i w skali lokalnej, o czym przekonywał na spotkaniu z mieszkańcami. Jeżeli chcemy być bezpieczni, powinniśmy inwestować w swoje własne przedsiębiorstwa, w swoje własne moce. To kolejna wizyta kandydata KO na prezydenta w zakładzie pracy. W środę odwiedził fabrykę kosmetyków w wielkopolskim Ostrzeszowie. Tam zapowiedział pakiet dla przedsiębiorców. Najpierw skonsultuję, porozmawiam o tym z ministrem finansów, dlatego że chcielibyśmy od razu wcielić przynajmniej część tych rozwiązań, nie czekać nawet na wybory prezydenckie. Podstawą pakietu ma być przejrzysty i jasny system podatkowy. Ten sondaż dla Onetu pokazuje, że wyborcy oczekują od kandydatów na prezydenta informacji, co dalej z wysokością podatków. Obok cen i inflacji to najważniejsza dla nich sprawa. Portfel i podatki łączą konsumentów i przedsiębiorców. Ułatwienia dla biznesu to stabilizacja dla pracowników. Jak dodaje wrocławski restaurator, to też większa szansa na stabilizację cen towarów i usług. W Szkocji, w której byłem, w najlepszym lokalu było taniej niż w lokalu w rynku wrocławskim. I nie jest to powodowane żadnymi chęciami zarobków czy obławianiem się. Z każdym rokiem przedsiębiorca mikro czy mały, który prowadzi działalność gospodarczą, boryka się ze wzrostem kosztów prowadzenia tej działalności. Karol Nawrocki dziś wziął udział w konsultacjach programowych dotyczących rolnictwa. Kilka dni temu był na Podhalu. Mali i średni przedsiębiorcy, czy są tacy na sali? i zapewniał, że będzie wspierał małe biznesy. Są solą naszej ziemi i solą naszej gospodarki. Jako prezydent Rzeczypospolitej chciałbym być strażnikiem, patronem i rzecznikiem małych i średnich przedsiębiorców. Wliczenie czasu pracy w firmie do stażu pracy, gdy przedsiębiorca zechce przejść na etat - to propozycja Magdaleny Biejat. Właściciele firm potrzebują dodatkowego wsparcia, zresztą mówili mi o tym sami, że dla nich to jest zupełnie bez sensu. Bo to się przekłada na długość urlopów, na dodatki. Wakacje od ZUS i likwidacja składki zdrowotnej od sprzedaży środków trwałych - to zeszłoroczne decyzje rządu, które mają wesprzeć małych przedsiębiorców. Kandydat Konfederacji na prezydenta uważa, że to za mało. Dobrowolny ZUS dla przedsiębiorców, niska stała składka zdrowotna - powrót do tych przepisów przed Nowym Ładem. Brak tylu kontroli, brak tylu przepisów, wymagań. Pozwólmy polskim przedsiębiorcom robić biznes, zamiast wypełniać papierki. Adrian Zandberg chce, żeby państwo pompowało więcej pieniędzy w naukę, badania i nowoczesne technologie. To ma rozpędzić gospodarkę, ułatwiając życie przedsiębiorcom. Sektor prywatny pod tym względem w Polsce zawodzi, dlatego w to miejsce musi w większym stopniu wejść państwo, i to jest kluczowe dla przyszłości gospodarczej naszego kraju. Polska gospodarka w zeszłym roku urosła o niemal 3%. To jeden z najlepszych wyników w Europie. Rok wcześniej PKB urósł tylko o 0,1%. Prognoza na ten rok to ponad 3%. Połączeń od początku było niewiele - z regularną trasą zostaje już tylko LOT. Lotnisko w Radomiu miało być przedsmakiem CPK, jest przykładem inwestycji co najmniej nierentownej. Bo trudno, by zarabiał port, który przez 5 dni stoi pusty. Nadzieją na poprawę ma być zgoda na nocne loty, ale trzeba na nią poczekać do wiosny. O wielkich planach w zderzeniu z rzeczywistością. Połowa lotów znika z rozkładu lotniska w Radomiu. Brzmi poważnie, ale chodzi o jedno z dwóch stałych połączeń obsługiwanych przez port Warszawa-Radom. Wizzair zawiesza loty na Cypr. Ta decyzja jest prawdopodobnie spowodowana problemami przewoźnika z silnikami w swoich samolotach, w związku z czym Wizzair musiał uziemić część swoich samolotów i można powiedzieć, że dokonuje pewnego przetasowania. Przedstawiciele Polskich Portów Lotniczych liczą, że Wizzair wznowi połączenie z Radomia do Larnaki w sezonie wakacyjnym. Ale wygaszenie lotów oznacza, że wybudowane za ponad 800 mln zł lotnisko będzie stało puste 5 dni w tygodniu przez kolejne 2 miesiące. Można powiedzieć, że lotnisko z nierentownego staje się coraz mniej rentownym i po prostu przeskalowanym, lotnisko w Radomiu zostało zbudowane jako lotnisko za duże. PPL pracuje nad nową, atrakcyjną siatką połączeń, choć w przypadku portu Warszawa-Radom to wyzwanie. Lotnisko byłoby rentowne, gdyby obsługiwało półtora miliona pasażerów rocznie. Z wyliczeń IATA wynika, że maksimum możliwości portu to 800 tys. podróżnych i to za ponad 30 lat. Sytuacji lotniska nie naprawi, ale może ożywić, zgodna na loty nocne. Jeżeli jakiegoś przewoźnika skłoniłoby to do latania do Radomia, choćby pojedyncze loty, choćby wakacje, to byłoby to korzystne, bo zapewniłoby to większy ruch i lepsze wykorzystanie lotniska. Problemy z ruchem również na Mierzei Wiślanej. W ubiegłym roku przez przekop przepłynęło prawie 2 tys. jednostek, ale niemal 3/4 to motorówki i jachty. Koszt inwestycji - 2 mld zł. Lista problemów - długa. W trakcie ostatniego sztormu woda wdarła się do maszynowni śluzy, paraliżując jej działanie. Po 5 dniach udało się uruchomić awaryjne sterowanie i w tej chwili śluzowanie jest możliwe, ale właśnie na tym awaryjnym sterowaniu wrót. Naprawa, która miała potrwać kilka dni, potrwa kilka miesięcy. Pełne funkcjonowanie śluzy ma zostać przywrócone na wiosnę. To zmniejszy i tak niewielki ruch przez przeprawę. Wydano ogromne pieniądze publiczne, może to nie jest powód do żartów, ale może szybciej by się zwróciło, gdybyśmy brali tam 5 zł od zdjęcia, bo to jest dzisiaj atrakcja turystyczna. W przypadku lotniska w Radomiu, jak i przekopu Mierzei Wiślanej inwestycje są przeszacowane, fale jednak są i teraz trzeba robić wszystko, żeby minimalizować ich koszty. Polka z nastoletnią córką wśród ofiar katastrofy lotniczej w Stanach Zjednoczonych. Dziewczynka była utalentowaną i wielokrotnie nagradzaną łyżwiarką. Grupa młodych sportowców wracała ze zgrupowania po zakończonych niedawno mistrzostwach USA w łyżwiarstwie figurowym. W zderzeniu samolotu pasażerskiego z wojskowym śmigłowcem nad Potomakiem zginęło 67 osób. Służby wciąż szukają ciał ofiar, a prezydent Trump obiecuje wnikliwe śledztwo. Rzeka Potomak w piątkowy poranek. Nurkowie właśnie wznowili akcję poszukiwawczą, bo wody Potomaku wciąż skrywają ciała ofiar katastrofy. Moi przyjaciele nie zasłużyli na to, co ich spotkało. Serce mi pęka z powodu ich śmierci. Wśród 67 ofiar jest Polka: Justyna Beyer i jej córka Brielle. Mieliśmy z synem odebrać je z lotniska. Gdy powinny już wylądować, to się nie stało. Zobaczyłem te wszystkie wozy strażackie i wtedy już wiedziałem. Brielle kochała jazdę figurową na lodzie. Trenowała w Wichita w stanie Kansas. Wraz z nią samolotem American Airlines podróżowali także inni łyżwiarze figurowi i trenerzy, wracający z mistrzostw Stanów Zjednoczonych. Współczuję łyżwiarzom i ich rodzinom. Nie wiem, jak sobie z tym poradzić. Świat sportu pogrążony jest w żałobie. Podczas Mistrzostw Europy w Łyżwiarstwie Figurowym w Tallinie pamięć ofiar katastrofy uczczono minutą ciszy. Donald Trump też zaczął od ciszy. Potem winą za katastrofę obarczył swoich poprzedników. Zmieniłem standardy Obamy z bardzo przeciętnych na nadzwyczajne. A potem, kiedy opuściłem urząd, a Biden przejął władzę i zmienił je z powrotem na niższe niż kiedykolwiek wcześniej. Trump jest przekonany, że katastrofę spowodowała polityka równości i różnorodności w zatrudnianiu kontrolerów ruchu lotniczego. Próbuję zrozumieć, jak doszedł pan do wniosku, że różnorodność miała coś wspólnego z tym wypadkiem. Ponieważ mam zdrowy rozsądek. OK? Niestety, wiele osób go nie ma. Jeszcze w czwartek Trump podpisał memorandum nakazujące Federalnej Administracji Lotnictwa ocenę szkód spowodowanych polityką nastawioną na różnorodność. Dwie doby po katastrofie pewne jest tylko jedno: To nigdy nie powinno się zdarzyć. Niestety, wczoraj wieczorem popełniono błąd. Bo śmigłowca w ogóle nie powinno być w tym miejscu. Czy błąd popełniła jego załoga, czy kontrolerzy lotów - w znalezieniu odpowiedzi na te pytania mają pomóc zapisy z czarnych skrzynek. Obie znajdowały się w wodzie, ale według specjalistów, ich stan pozwala na zbadanie zarejestrowanych w nich nagrań. Czy temu wypadkowi można było zapobiec? Odpowiedź brzmi: prawdopodobnie tak. I to właśnie odkryją śledczy podczas dochodzenia. Odpowiedzi szukają też amerykańskie media. Piszą o przemęczonych kontrolerach ruchu, zbyt małej liczbie wykwalifikowanych pilotów, mechaników i stewardess oraz rosnącej liczbie lotów ze zbyt małego lotniska. W Waszyngtonie jest Marcin Antosiewicz. Mija druga doba od katastrofy, politycy i eksperci podkreślają, że tragedii można było uniknąć - czy odpowiadają na pytanie, jak? Wyszło na jaw, że w czasie kolizji był tylko 1 kontroler lotu, który obsługiwał wojskowe helikoptery jednocześnie startujące i lądujące samoloty pasażerskie. To mogło przyczynić się do katastrofy. Powinno być 2 kontrolerów, ale często się zdarzało, że jest 1, bo w kraju ich brakuje. Do tego lotnisko było przepełnione, ma najbardziej zajęte pasy w całym kraju. Zostało zbudowane dla 15 mln pasażerów, a przyjmuje 26 mln rocznie. Do tego obsługuje ruch śmigłowców wojskowych. Więc może trzeba zmienić procedury. Pięć lat brexitu i pytanie, czy rozwód z Unią Europejską był błędem? Tak uważa ponad połowa Brytyjczyków. Zamiast nowej ery suwerenności jest słabnąca brytyjska gospodarka, a premier Starmer, choć chce resetu w relacjach z Unią Europejską, to podkreśla, że nie ma mowy o powrocie do jednolitego rynku, unii celnej, czy swobody przepływu osób. Brixham - portowe miasteczko na południu Anglii. Brexit poparło tu ponad sześćdziesiąt procent mieszkańców. Za wyjściem z Unii Europejskiej głosowali przede wszystkim rybacy - aż siedemdziesiąt procent z nich. Boris Johnson przekonał ich obietnicą zniesienia unijnych regulacji i połowami ryb bez ograniczeń. Po raz pierwszy od 1973 roku będziemy niezależnym państwem nadbrzeżnym z pełną kontrolą nad naszymi wodami. Pięć lat po Brexicie wielu mieszkańców Brixham wstydzi się, że dali się zwieść nierealnym obietnicom. Kiedy zdałem sobie sprawę, w co się wpakowaliśmy, byłem pierwszy, który wyciągnął rękę i powiedział: "Przepraszam, pomyliłem się". Powinienem był zagłosować za pozostaniem w Unii, bo Brexit nas zabija. Miasteczek podobnych do Brixham są w Wielkiej Brytanii dziesiątki. Rybacy, którzy byli największymi zwolennikami Brexitu, jako pierwsi odczuli jego konsekwencje. Łowię przegrzebki, osiemdziesiąt procent moich połowów sprzedawałem do Unii Europejskiej. Teraz mam z tym ogromny problem. Zagłosowałeś za Brexitem? Ja nie, choć chodziło mi to po głowie. Rybacy, choć najboleśniej odczuli rozstanie ze Wspólnotą, nie są jedynymi, którzy tego żałują. W 2016 roku za Brexitem opowiedziało się 52 procent Brytyjczyków. Dziś nastroje zmieniły się diametralnie. Tylko 30 procent społeczeństwa popiera decyzję o opuszczeniu Unii. A 55 procent zdecydowanie chce powrotu. Mimo rosnącego rozczarowania Brexitem nowy, proeuropejski rząd Keira Starmera od deklaracji chęci powrotu do Unii jest daleki. Rozumiem, że to moje marzenie, że zamiast Brexitu kiedyś nastąpi Breturn. Zamiast otwarcie mówić o powrocie do Unii, Starmer proponuje jedynie poprawę relacji z Brukselą. Nie chcemy następnego referendum. Wystarczą odważni politycy, którzy powiedzą: "Powrót do Unii jest najlepszym rozwiązaniem dla nas wszystkich, dla Zjednoczonego Królestwa, dla Europy". Brytyjska gospodarka co roku traci miliardy funtów w wyniku fałszywych obietnic polityków, którzy po Brexicie umyli ręce, nie chcąc ponosić odpowiedzialności za chaos, jaki wywołali. Oszukani Brytyjczycy wystawili im czerwoną kartkę w ostatnich wyborach. Jednak ci, którym teraz powierzyli władzę, wciąż nie mają odwagi otwarcie przyznać, że im szybciej Wielka Brytania wróci do Unii, tym szybciej odzyska swoją pozycję na arenie międzynarodowej. To wyjątkowy sklep z bogatym asortymentem, ale to, co w nim najcenniejsze, wcale nie stoi na sklepowych półkach. We wrocławskim Pomagaczu znajdziemy i podstawowe produkty, i prawdziwe perełki z ciekawą historią, a wszystkie zakupy będą wspierały działalność Wrocławskiego Koła Stowarzyszenia im. Św. Brata Alberta pomagającego osobom bezdomnym. Oto przykład miejsca, w którym udało się połączyć wiele dobrych idei. Pomagacz to sklep z używanymi przedmiotami potrzebnymi w domu i odzieżą z drugiej ręki. To wyrzucić czy to się przyda? Prowadzi go Towarzystwo Pomocy Imienia Świętego Brata Alberta, które opiekuje się osobami w kryzysie bezdomności. Wszystkie pieniądze ze sprzedaży trafiają do potrzebujących. Ludzie mają świadomość tego, że zostawiając tutaj jakąś darowiznę, pomagają tak naprawdę ludziom wykluczonym, tym, którymi się zajmujemy. Wszystko zaczęło się od darów, które mieszkańcy miasta przynosili dla przebywających w tutejszym schronisku. Tych darów było tak dużo, że nie było aż takiego zapotrzebowania i stworzony został taki pomysł, żeby otworzyć punkt dobroczynny. Dzięki temu za kilka złotych można tu kupić zabawki dla dzieci, książki, lampy, a za kilkadziesiąt - nawet lodówkę. Wszystkie sprzęty są sprawdzone. Przychodzą babcie, dziadkowie. Powiedzieć, że te rzeczy, zamiast trafić np. na śmietnik, dostają tu drugie życie, to za mało. To nie jest tylko to, że ktoś kupił coś raz, ale często się zdarza, że ktoś przyjeżdża, albo przeczytał jakąś książkę, z powrotem ją oddaje i kupuje coś innego. Pomysł punktów dobroczynnych od wielu lat funkcjonuje np. w Wielkiej Brytanii, gdzie takich miejsc jest bardzo dużo. W Polsce to ciągle nowość. We Wrocławiu ważnym aspektem jest jeszcze to, że przy rozładunku, sprawdzaniu sprzętu czy naprawach pomagają podopieczni schroniska. To jest nie tylko słuszne, ale i bardzo potrzebne, żeby oni byli jakoś tam związani, żeby nie czuli się odrzuceni. A klienci punktu, często po kilkugodzinnych poszukiwaniach, wychodzą z niego z poczuciem dobrze wydanych pieniędzy. Nawet jak się coś tam dołoży, to też to jest taki dobry uczynek. Jest tylko jedna rzecz, która bywalcom nie do końca się podoba. Klienci cały czas mówią o tym, że jeden punkt to za mało. Bo w Pomagaczu po prostu przyjemnie i łatwo się pomaga. Ja już państwu dziękuję. Czas na Pytanie Dnia. U Justyny Dobrosz-Oracz dziś Robert Biedroń, europoseł i współprzewodniczący Nowej Lewicy.