Dobry wieczór, "19.30" wyjątkowo z Gdańska. To w tym mieście 45 lat temu podpisano Porozumienia Sierpniowe. To było pierwsze zwycięstwo na drodze do polskiej wolności i upadku komunizmu. To były również narodziny NSZZ "Solidarność", za którą Polskę podziwiał później cały świat. Dziś świat może się nieco dziwić, że obchody powstania Solidarności bardziej dzielą, niż łączą. W Gdańsku są nasi reporterzy. Anna Hałas przed bramą Stoczni Gdańskiej i Daniel Chaliński przed Salą BHP. Na początek Anna Hałas, historyczna brama numer 2 została tradycyjnie otwarta w południe. Co dziś, w rocznicę porozumień, mówili bohaterowie sierpnia '80? Przed bramą Stoczni Gdańskiej w europejskim Centrum Solidarności wiele było oczywiście wspomnień, ale też apel by docenić to, co wówczas udało się wywalczyć i by sięgać do ideałów pierwszej solidarności, bo te wciąż są aktualne, jak otwartość na drugiego człowieka, dbanie o słabszych, wreszcie bycie razem. Coś czego dziś w czterdziestą piątą rocznicę podpisania Porozumień Sierpniowych zabrakło, bo jak wspomniałaś te obchody nie były wspólne. Symboliczne otwarcie historycznej bramy numer dwa Stoczni Gdańskiej. To tu 45 lat temu Lech Wałęsa ogłosił podpisanie porozumienia między robotnikami i komunistyczną władzą. Niezależne Samorządne Związki Zawodowe. Powstała Solidarność. To był festiwal Solidarności, najpiękniejszy okres w moim życiu, człowiek był wolny. Tamta solidarność dziś jest zobowiązaniem. Mnie się marzy, żebyśmy się nawzajem wspierali, rozumieli. Ta nienawiść prowadzi naprawdę do złego. Apelowała żona Lecha Wałęsy, który jest w USA z serią wykładów o Solidarności. Zamieścił wpis: Solidarność ta wielka i ta codzienna wciąż jest naszym obowiązkiem. W obchodach organizowanych przez miasto Gdańsk i ESC wzięli udział bohaterowie tamtych dni. Bogdan Lis był jednym z sygnatariuszy porozumień sierpniowych. Nie był pewny, czy komuniści ich nie aresztują. Z jednej strony była nadzieja, że strajk nie zakończy się krwawo, a z drugiej - strach. Żądali podwyżek, wolnych związków zawodowych. Bezpośrednią przyczyną strajku w stoczni było zwolnienie z pracy Anny Walentynowicz. Tu na zdjęciu z Henryką Krzywonos tramwajarką, która 15 sierpnia '80 roku zatrzymała komunikację miejską w Gdańsku. Kiedy stanęłam tym tramwajem, ludzie zamiast straszyć mnie, zaczęli bić brawo. A ja płakałam ze szczęścia. Wielu ludzi Solidarności za wolność zapłaciło najwyższą cenę. Po sierpniu '80 przyszedł stan wojenny. Mamy demokrację, mamy wolność i to traktujemy jak powietrze. Jak mamy powietrze to nie zabiegamy o powietrze. Dopiero jak zaczynamy się dusić, to to czujemy. Obyśmy nie musieli. Nie, nie ma takiej możliwości. W Europejskim Centrum Solidarności odznaczono bohaterów tamtych dni. Wśród nich Maciej Grzywaczewski. To on wspólnie z Arkadiuszem Rybickim spisał 21 postulatów. We wszystkich tych postulatach zawarta jest prawda i pragnienie wolności. Sławomir Rybicki pomagał przy powstaniu tablic. Najważniejszy, niepisany punkt to dla niego solidarność, czyli bycie razem. Dzisiejsza Solidarność nie buduje wspólnoty. Solidarność to wspólnota. I myślę, że żyjemy w czasie, kiedy polaryzacja, czyli podział społeczeństwa, jest narzędziem do uprawiania polityki. Myśmy byli ideowcami. Myśmy nie myśleli o tym, jak wygrać wybory, tylko jak zmieniać Polskę. A dzisiaj myśli się o tym, jak wygrać wybory, a nie jak tę Polskę zmieniać. Premier w nagraniu mówił, że Europa wciąż potrzebuje Solidarności. To samo imperium zła, które wtedy dławiło naszą wolność, napadło na Ukrainę. W tych trudnych czasach w Polsce jest nas wciąż wystarczająco wielu, aby obronić naszą wolność i budować naszą przyszłość. Bogdanowi Borusewiczowi marzą się wspólne uroczystości. Panie prezydencie Nawrocki, niech pan usunie te bariery, one są niepotrzebne. My się porozumiemy. Prezydent uczestniczył w obchodach organizowanych przez związek Solidarność w sali BHP. Zaledwie 100 metrów od Europejskiego Centrum Solidarności jest sala BHP, w której Porozumienia Sierpniowe zostały podpisane. Rocznicę tych wydarzeń świętowali tam: głowa państwa razem z obecnymi związkowcami Solidarności. Z ust Karola Nawrockiego padły mocne słowa m.in. o byłym prezydencie Lechu Wałęsie. Karol Nawrocki zaatakował Lecha Wałęsę, zaatakował go w sali BHP. W miejscu, w którym to przecież Lech Wałęsa podpisywał m.in. Porozumienia Sierpniowe, mówił, że dla dobra wspólnego trzeba stawać w prawdzie o solidarności. Kontrowersyjnych słów było więcej, dlatego też można było się spodziewać, Sala BHP - symbol jedności i odwagi. To stąd 45 lat temu poszedł sygnał do wszystkich Polaków, że może być inaczej. Dla Karola Nawrockiego to pierwsza taka rocznica podpisania porozumień sierpniowych, gdy staje tu jako prezydent. Porozumienia sierpniowe pokazują też, że można być człowiekiem wolności, że można wolność kochać, można wolności służyć, ale nie trzeba ulegać temu, co dzisiaj często widzimy, a więc radykalnemu liberalizmowi. Tylko razem - to tegoroczne hasło rocznicowe Solidarności. Razem, czyli związek i politycy PiS. Bo to oni z imienia i nazwiska witani byli przez przewodniczącego Solidarności. Tu w sali BHP głównych bohaterów sierpnia nie było. Nie no, to samo mogę powiedzieć o OPZZ, który jest przybudówką Lewicy czy PO, no nie ma żadnych przybudówek. To są suwerenne organizacje, które działają według własnych planów. A plany tej suwerennej organizacji chyba są jasne, słysząc takie słowa prezydenta w historycznym miejscu o Lechu Wałęsie. O którym zapominać nie możemy, bo poddalibyśmy się historycznej amnezji. Był przewodniczącym Solidarności, ale nikt nie zabroni nam opisywać rzetelnie i mówić prawdę o tym, kim był Wałęsa i za to dziękuję Cenckiewiczowi. Lech Wałęsa jest i pozostanie historycznym liderem solidarności. Dla świata Solidarność to on. Ta związana z nim sala, zgodnie z tym, co czytamy na stronie Solidarności, ma łączyć pokolenia. Istotną role w łączeniu i jednoczeniu zarazem ma przewodniczący Duda, który Europejskie Centrum Solidarności nazywa "wyrobem". My jako ludzie Solidarności wiemy, że żaden wyrób czekoladopodobny nie będzie stał ponad Solidarnością. Tu w tej sali BHP jest duch solidarności. Akurat ten duch Solidarności widoczny był dziś w całej Stoczni Gdańskiej. Niezależnie od widocznych podziałów. Do prezydenta w trakcie przemarszu pod historyczną bramę numer 2 podszedł dyrektor ECS. W uroczystościach obok części członków dawnej Solidarności brał też udział były prezydent Andrzej Duda. Solidarność niczego więcej od polityków nie oczekuje. Tylko tego, że będą dbali o sprawy pracownicze i społeczne, bo to jest z punktu widzenia Solidarności rzecz najistotniejsza. Jej przewodniczący wielokrotnie ze sceny nawiązywał do rządzących. Ci, jak twierdzi Piotr Duda, mają problem z wolnością i solidarnością. Była, jest i będzie jedna Solidarność! Solidarność to przede wszystkim związek zawodowy, a nie polityka. Solidarność, której historią wciąż żyją jej dawni członkowie. Kocham Solidarność, nie zostawiam jej, chociaż jestem w polityce, tak, potrafię łączyć jedno i drugie, bo można łączyć, czego nie mogę powiedzieć o niektórych politykach, którzy dzisiaj mówią o naszej Solidarności "druga Solidarność", jest Solidarność, obrażając Solidarność i ludzi Solidarności. Hasło obchodów, "tylko razem", wciąż aktualne. To, co wydarzyło się w Gdańsku 45 lat temu, było przełomowe w wielu wymiarach, ale przede wszystkim dało początek wielkiemu społecznemu ruchowi. Strajkujący domagali się uwolnienia więźniów sumienia, ograniczenia cenzury oraz rejestracji niezależnych od władzy związków zawodowych. Z jednym z tych, którzy zatrzymali pracę stoczni, rozmawiał Marek Smółka. W Stoczni Gdańskiej imienia Lenina pracowało 17 tysięcy ludzi. Ich - członków podziemnych Wolnych Związków Zawodowych Wybrzeża - było czworo. Anna Walentynowicz, Felski, Prądzyński i ja. Więc odważnych za dużo nie było. Było ryzyko, i to ogromne. Kolegów zabieraliśmy na takie tajne komplety, gdzie wykłady nam prowadził profesor Lech Kaczyński, no to kiedy wpadała esbecja, notowała i powiadamiała zakład pracy, no to oni już na następne nie chcieli iść. Bo można było stracić pracę. I środki do życia. Wyrzucenie z pracy, czarny bilet. Takie świadectwo, artykuł 52, no to do jakiego zakładu by się nie poszło, to... Łatwiej było takiemu, co wyszedł z więzienia dostać pracę, jak nam, z takim paragrafem. I oczywiście kadry między sobą się porozumiewały, za co było te 52, za działalność antypaństwową, no to sorry, dziękujemy. Jerzy Borowczak dopiero co wyszedł z wojska. Na początku sierpnia 1980 roku miał 22 lata. Razem z Bogdanem Borusewiczem, Bogdanem Felskim i Ludwikiem Prądzyńskim rozpoczął strajk w obronie zwolnionej z pracy Anny Walentynowicz. Kiedy rozpoczynałem ten strajk na wydziale K-5 o szóstej rano, no to atmosfera była niemiła. Bo ci stoczniowcy, którzy pamiętali Grudzień '70, stąd ten pomnik tutaj, to wyzywali nas: gówniarze, co wy robicie, do więzienia pójdziecie, krew się poleje. Jednak stopniowo przyłączali się do strajku. 10 osób, 150, 200, 300, 1000 i zajęliśmy most, żeby nas nie podzielono, to jest zwodzony most, no to już było widać w tych ludziach taką potężną moc. Siła stoczniowców rosła z każda godziną. Kiedy byliśmy już przy K-3, to była godzina 9:00, śniadanie, więc wszyscy ze statków, z hal wyszli do tych barów śniadaniowych, no to była siła, wie pan, jak się widzi 10 tysięcy ludzi, w hełmach, umorusanych, to jest strach i radość. Radość, że się udało, strach, że się nie powiedzie. Że ludzie rozejdą się do pracy. Że znów wygra władza. Nie wygrała. Ale nie udałoby się to bez kobiet. Alina Pieńkowska, Henryka Krzywonos, oczywiście pani Anna Walentynowicz bardzo ważna. To były te kobiety, które powstrzymały robotników wychodzących po dwóch dniach ze Stoczni Gdańskiej, żeby ten strajk zakończyć, a wzywały ich do kontynuowania strajku solidarnościowego. Pamiątki po sierpniu 1980 roku są zebrane w Europejskim Centrum Solidarności. To tablice, na których stoczniowcy spisali 21 postulatów. A to suwnica, na której pracowała Anna Walentynowicz. Ta wystawa jest właśnie o ludziach, każdy artefakt jest właśnie związany z ludźmi, z tymi Polkami i Polakami, którzy byli odważni, też przed 1980 rokiem. I nie tylko o robotnikach. Ludzie Solidarności reprezentowali wiele grup, tak jak Międzyzakładowy Komitet Strajkowy. Podjęliśmy taką decyzję, że będzie Lech Bądkowski, literat, robotnik będzie Wałęsa, inżynier Gwiazda, żeby te wszystkie opcje, bo władza zawsze kłóciła tych ludzi. Jerzy Borowczak został w Solidarności do dziś. W latach 80. zrzeszała niemal 10 milionów Polaków, dziś 700 tysięcy, ale nadal jest największym związkiem zawodowym w Polsce. O sile słowa "solidarność", które oznaczało wsparcie dla nas ze strony całego Zachodu, mówił dziś także polski premier. Donald Tusk razem z Ursulą von der Leyen przyjechali dziś na granicę polsko-białoruską. I to właśnie tam szef polskiego rządu apelował o wspólny, Polski, Europy, NATO i USA, sprzeciw wobec nowej wersji imperium zła. O solidarności i konkretnych jej wymiarach mówiła też szefowa Komisji Europejskiej. To było dzisiaj jedno z najpilniej strzeżonych miejsc w Polsce. Po białoruskiej stronie granicznej zapory uzbrojeni funkcjonariusze reżimu Łukaszenki, po polskiej stronie - premier Donald Tusk i szefowa komisji europejskiej Ursula von der Leyen. Musimy być także dzisiaj być bardzo twardzi, zdecydowani, solidarni wobec tej kolejnej wersji imperium zła. Dosyć ustępstw, musimy być twardzi i dobrze do tego przygotowani. Jestem tu dziś, aby wyrazić pełną solidarność z Polską jako krajem frontowym, już od lat Polska, Polacy, Polki stają się celem cynicznych i umyślnych ataków hybrydowych. Ataków, do których mogło dojść nawet w czasie tego spotkania, stąd podwyższone środki bezpieczeństwa. Funkcjonariusze białoruskich służb cały czas znajdują się tuż przy zaporze, obserwują i nagrywają każdy ruch naszych żołnierzy. W tym newralgicznym punkcie nietrudno o prowokacje. By móc się przed nimi bronić, potrzebne są inwestycje, które dziś zapowiedziała szefowa Komisji Europejskiej. Polska będzie największym beneficjentem wartego 150 miliardów euro programu SAFE. Oprócz tego możemy liczyć na część pieniędzy przeznaczonych na europejski plan obronny. To 800 miliardów Euro, które mają zostać wydane do 2030 roku. Równolegle realizowana jest Tarcza Wschód. Program idzie swoim torem, do tej pory wydaliśmy na niego około miliarda złotych, zostanie zakończony w roku 2028, żeby polska granica mogła być najbezpieczniejszą i najszczelniejszą granicą w Europie. Europie, która zaczyna się tutaj, w Ozieranach Małych, dziś wyjątkowo w centrum wielkiej polityki. Jesteśmy zdziwieni, że pół świata przyjechało do tak małej miejscowości, gdzie mieszkają 3 osoby, ale miło, że ktoś jeszcze pamięta. Ja jestem turystą, często tu przyjeżdżam, jestem tu kolejny raz, jest przyjemnie, cisza, spokój. Podobnie życie wygląda w innych wsiach sąsiadujących z zaporą. Był taki moment, że było niespokojnie? Tak, było, było. Pani Jadwiga Kozłowska ma 95 lat i niemal cale życie spędziła w Jurowlanach, ktore były celem ataków hybrydowych z białoruskiej strony. Przez granicę tacy przechodzili i atakowali trochę. Teraz jest spokojnie. I choć ten spokój kosztuje nas wiele, to tak naprawdę jest bezcenny. W czasie gdy o migrantach w Europie mówi się dużo, a kultura powitalna, którą zapoczątkowały Niemcy pod rządami Angeli Merkel kojarzona jest z wieloma problemami, warto sobie zadać pytanie, w jakim punkcie są dziś Niemcy, gdzie jest Europa? Mija właśnie 10 lat od konferencji prasowej, podczas której padły słynne słowa ówczesnej kanclerz: "Damy radę". O tym, czy te słowa wymknęły się spod kontroli. Nie umiem powiedzieć, ile osób w tych 10 latach przeszło przez to mieszkanie. Dziesiątki? Setki? Setki. Ta historia ma początek w 2015 roku, kiedy uchodźcy zamieszkali w domu rodziny Alboth. Ale tamto lato zmieniło nie tylko jej życie. Nie pamiętam wokół nikogo, kto nie zaangażował się w pomoc Syryjczykom wtedy na różna skalę. Miałam wtedy takie poczucie dumy, że mieszkam w tym kraju, w tym mieście, które tak reaguje. Piękne to było. "Stan wyjątkowy" ogarnął cały kraj, media, jak rzadko kiedy, były jednomyślne, a politycy niemal zgodni, że nie wolno odwracać oczu. Niemcy są silnym krajem. Tyle osiągnęliśmy i teraz też damy radę. W 2015 roku około miliona osób, głównie z Syrii, przyjechało do Niemiec. Przez Węgry. Orban zdołał odwrócić uwagę od tego, że to węgierska granica była granicą zewnętrzną UE i że nie udało mu się zatrzymać migracji. Udało mu się natomiast rozpowszechnić narrację o Angeli Merkel, która rzekomo otworzyła granice. Dziś w Niemczech "Willkommenskultur", kultura powitalna, nie dominuje już debat o migracji. Na pierwszy plan często wysuwają się problemy z nią związane: przeciążone gminy, przestępczość, zamachy terrorystyczne, niektóre z udziałem tych, którzy do Niemiec przybyli w ostatnich latach. To była szansa dla Niemiec. Niewykorzystana. Młodzi ludzie mogli wypełnić lukę demograficzną. Uważa się, że ze względu na naszą historię nie wolno nam mówić "nie". Nie powinno tak być. Słynne "damy radę" wymknęło się spod kontroli. A po agresji Rosji na Ukrainę Niemcy przyjęli kolejnych uchodźców - ponad milion Ukraińców. Po 2022 roku stopniowo wzrastał odsetek Niemców przeciwnych dalszemu przyjmowaniu uchodźców. Wynosi nieco ponad 40% W siłę rośnie antyimigracyjną skrajna prawica. Jeśli partie środka obiecują, że zredukują migrację, ale nie mają pomysłu, jak to zgodnie z prawem zrobić, to do głosu dochodzą zwolennicy Trumpa lub AfD. Dzielnica Pankow przyjęła najwięcej uchodźców w Berlinie, ale zdaniem jej burmistrzyni problemem nie jest ich liczba, a brak pieniędzy i przeciążona już wcześniej infrastruktura. Chodzi głównie o miejsca w szkołach i o to, że nie mogę zapewnić tym ludziom takich możliwości integracji, jak powinnam. A oddolne akcje pomocowe nie trwają bez końca. Ludzie się zapalają do pomocy, mają energię, natomiast jeśli jakiś kryzys trwa dłużej, to nie da się być zaangażowanym cały czas. Mamy ten sam przypadek z Ukraińcami w Polsce. I również dlatego czasem umyka fakt, że spośród osób, które przyjechały tu 10 lat temu, około 2/3 pracuje - to niemal tyle samo, ile w przypadku rodowitych Niemców. Zbliża się wizyta prezydenta Karola Nawrockiego w Stanach Zjednoczonych. 3 września polski prezydent rozmawiać ma z Donaldem Trumpem. Nie milkną echa ujawnienia w mediach dokumentu przekazanego kancelarii prezydenta przez Ministerstwo Spraw Zagranicznych. Zawarto tam stanowisko rządu przed wizytą głowy państwa. Do tej sytuacji odnosi się szef MSZ, nie przebierając w słowach. To pokazuje kompletny brak profesjonalizmu ekipy prezydenta. Były szef dyplomacji mówi o kompromitacji. Po tym, gdy światło dzienne ujrzało stanowisko rządu dla prezydenta Karola Nawrockiego przed wizytą w Stanach Zjednoczonych. To jest bolesne i to naprawdę może zaszkodzić pozycji polskiej, pozycji Kancelarii Prezydenta i to nie ułatwi też wizyty samemu prezydentowi. Obecny szef dyplomacji idzie krok dalej i w internecie, w mało dyplomatycznych słowach, pisze o "durniach z Kancelarii Prezydenta". W dyplomacji nie wykładamy wszystkich kart na stole, nie pokazujemy drugiej stronie, z którą się spotykamy, naszych kart, naszych propozycji. Jest to niedopuszczalne, że Kancelaria Prezydenta upubliczniła dokument. Stanowisko rządu zostało opublikowane przez internetowy Kanał Zero. Czy pani z ręką na sercu może powiedzieć, że to nikt z kancelarii nie upublicznił tej instrukcji? Ja nie wiem, kto upublicznił tę informację. Ale ktoś z kancelarii? Ja powiedziałam już. Może pani powiedzieć, że na pewno nie. Powiedziałam, że nie wiem, kto ujawnił tę instrukcję. Jednocześnie doradczynię prezydenta oburza fakt, że notatka nie była oklauzulowana. Te dokumenty nie były opatrzone żadną klauzulą. Jest to absolutnie niedopuszczalne. Tak, bo nigdy w historii Polski notatki nie były ogłaszane. I tu narracja Pałacu Prezydenckiego się rozjeżdża, bo z jednej strony słychać oburzenie, że notatka nie była tajna, z drugiej strony rzecznik prezydenta Nawrockiego mówi, że stanowisko rządu to żart. To jest jednostronicowy dokument na poziomie wypracowania ucznia z drugiej klasy szkoły średniej. Nie ma tam nic szczególnego. Instrukcja dla Karola Nawrockiego obejmuje ogólne stanowisko rządu wobec między innymi: obecności amerykańskich żołnierzy w Polsce, wsparcia Stanów Zjednoczonych dla Ukrainy, rozmów pokojowych, a także kwestie zakupów uzbrojenia i podatku cyfrowego dla gigantów internetowych. Ten dokument to nie wszystko, co prezydent otrzymuje z MSZ-u. Pan prezydent, kancelaria prezydenta, dostaje cały zestaw materiał, to jest kilkadziesiąt, a nawet ponad sto stron. Rzecznik prezydenta zaprzecza. Mi nic nie wiadomo, abyśmy otrzymali jakiekolwiek inne dokumenty. A rządzący mówią o zaplanowanej akcji pałacu. Współpracownik Karola Nawrockiego wziął instrukcję i przekazał, żeby ci, którzy sympatyzują, wspierają Karola Nawrockiego, mieli większą oglądalność. Z otoczeniem pana prezydenta jest trochę tak, jakby grać z gołębiem w szachy. Na końcu i tak wszystkie pionki wywrócą, narobią na szachownicę i powiedzą, że wygrali. Spotkanie Karola Nawrockiego z Donaldem Trumpem zaplanowane jest na środę. Polityka zagraniczna musi być jedna. Były szef MSZ-u przypomina prezydentowi, że politykę zagraniczną prowadzi rząd, a prezydent jedynie ją wspiera i reprezentuje państwo. Globalny symbol solidarności z Gazą - tak piszą światowe media o Barcelonie. To właśnie stamtąd wypłynęło dziś około 20 statków z pomocą humanitarną dla Strefy Gazy. Czy pomoc dotrze, przełamując izraelską blokadę, nie wiadomo. Flotylla ma dotrzeć do celu w połowie września. Do statków, które dziś wyruszyły, mają dołączyć kolejne, wypływające z innych portów. 20 statków i ponad 500 osób na pokładach. Z portu w Barcelonie wypłynęła flotylla o nazwie Sumud. To się dzieje! Płyniemy! Sumud, czyli niezłomność. Bo to już kolejna w tym roku próba przebicia się przez trwającą od ponad 15 lat izraelską blokadę Strefy Gazy. Dwie wcześniejsze, w czerwcu i w lipcu, zostały zablokowane, a ich uczestnicy zatrzymani i deportowani. Mówiliśmy, że wrócimy. I dziś pokazujemy, że wracamy. Na pokładach statków płyną szwedzka aktywistka Greta Thunberg, irlandzki aktor Liam Cunningham, znany z serialu "Gra o tron" oraz polski poseł Franek Sterczewski. Ta historia nie dotyczy naszej misji, lecz Palestyny. To historia o tym, jak celowo pozbawia się ludzi podstawowych środków do życia. A to nie koniec. Kolejne statki mają opuścić inne śródziemnomorskie porty. Do Gazy flotylla ma dotrzeć 4 września. To misja bez użycia przemocy, której celem jest otwarcie korytarza pomocy humanitarnej. Głód, który obserwujemy w Strefie Gazy, jest celowy. To efekt działalności człowieka. Ten głód w ciągu ostatniej doby zabił 5 osób. Jest źle, a będzie jeszcze gorzej, bo Izrael właśnie odciął miasto Gaza od pomocy humanitarnej. Począwszy od dziś od godziny 10:00 lokalna taktyczna przerwa w działaniach wojskowych nie będzie dotyczyć obszaru miasta Gaza, który stanowi niebezpieczną strefę walk. Komunikat Sił Obronnych Izraela nadszedł tydzień po tym, jak wspierani przez ONZ eksperci do spraw bezpieczeństwa żywnościowego przyznali, że w mieście Gaza panuje klęska głodu. I do końca września może opanować także sąsiednie miasta. Fatima śpiewa tę piosenkę, ponieważ organizuje swój własny pogrzeb. Chce, aby ta piosenka była śpiewana w przypadku jej śmierci. W jaki świat się wpakowaliśmy? Od kiedy dzieci, takie piękne anioły, 5, 6-letnie, organizują własny pogrzeb? Dla starszych pokoleń to strajki, bunt, koniec opresji. Dla części prawicy to wojna niezłomnych z komunizmem. Dla części lewicy rzucenie robotników na pastwę kapitalizmu. Dla wielu to postawa: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego. Podczas tej homilii Jana Pawła II na gdańskiej Zaspie w 1987 roku padły pamiętne słowa: "nie ma wolności bez solidarności", które poruszyły tłumy. Wolność wkrótce nadeszła dzięki solidarności. I trwa do dziś. Tak jak do dziś mówi się o solidarności. Choć w społeczeństwie bywa z nią różnie. Jest symbolem takiej wspólnotowości, tego że jesteśmy w stanie robić rzeczy razem mimo podziałów. Myślę, że tego nam trochę brakuje. Tak na co dzień to czasami trudno o tą solidarność. Jesteśmy bardzo podzieleni. Zdaniem ekspertów źródłem tych podziałów jest polityka. Ten spór polityczny powoduje, że liczy się wyłącznie interes własnej grupy. Ale z drugiej strony wiemy, że są takie sytuacje, kiedy jesteśmy w stanie wyjść poza te podziały polityczne. Gdy nadchodzi kryzys, podziały zanikają, a solidarność kwitnie. Tak jak niemal rok temu podczas powodzi. Była wspólnota i było masowe wsparcie dla poszkodowanych przez wielką wodę. Trzy lata temu po wybuchu wojny w Ukrainie Polacy solidarnie pomagali uchodźcom. Dawali jedzenie, schronienie i poczucie bezpieczeństwa. To był ogromny zryw solidarności, ale tak jak wszystkie tego typu zrywy bardzo szybko się wyczerpał. Bo potem okazało się, że nie wystarczy dać chleb i łóżko. Że trzeba żyć z ludźmi. Zdaniem socjologów o solidarności dużo się mówi, ale okazuje się ją rzadziej niż kilkadziesiąt lat temu. Bycie razem, działanie razem, wspieranie się razem. Dzięki temu w ogóle 1989 rok był możliwy. Słowo "solidarność" zawsze znaczy dokładnie to samo. Pytanie tylko, czy my jesteśmy w stanie tę solidarność realizować tak, jak to wynika z definicji. Moc słowa "solidarność" można zachować, przypominając o przeszłości - podkreśla uczestniczka wydarzeń sprzed 45 lat. Przede wszystkim powinniśmy edukować młodzież, powinniśmy im mówić, jak to było i co może być, gdyby się zmieniły czasy. I wolność odzyskana dzięki solidarności byłaby ponownie zagrożona. Żeby temu zagrożeniu zapobiec, wspólnota jest potrzebna teraz. W Polsce i w Europie, o czym mówił dziś premier Donald Tusk. I co podkreśla były premier Jerzy Buzek. Trzeba być zawsze przygotowanym, być przygotowanym na dobry scenariusz w tym sensie, że wiemy, co robić. Socjolog, doktor Grzegorz Makowski ocenia, że trzeba wrócić do tego, co było receptą na sukces solidarności - dyskusji mimo różnic. Jedni drugich ciężary noście. To jest poczucie, że jesteśmy współodpowiedzialni za naszych bliźnich. I ważne są wyrazy solidarności, a nie tylko wyraz "solidarność". Bardzo dziękuję za wspólnie spędzony czas. To było specjalne wydanie "19.30" z Gdańska, w 45. rocznicę Porozumień Sierpniowych.